Bez tytułu 27

493 45 9
                                    

Z samego rana Don skakała wkoło mojej głowy drąc się i piszcząc mi do ucha.

- Zu, zbieraj się! Za pół godziny wyjeżdżamy!

Szczerze? Nie miałem najmniejszej ochoty jechać na żaden biwak. Przecież po mojej ostatniej akcji będę się tam czuł jak jakiś wyrzutek.. jak idiota.. Pociesza mnie fakt, że pośród znajomych Don będzie Liam. Przynajmniej będę miał do kogo mordę otworzyć. Mozolnymi ruchami ogarnąłem swoją dupę i ruszyłem do samochodu. Matko kochana.. Czy wszystkie kobiety tyle gadają? Czy to po prostu Don jest taką gadułą, że przegadałaby nawet polityków w tych swoich wymuszonych przemowach? Chociaż.. Może lepiej żyć w nieświadomości. Jakąś godzinę później zajechaliśmy na zajazd przy lesie. Wypełzłem z auta i rozciągnąłem swoje kości.

- No, to dalej idziemy pieszo. - rzuciła uradowana Don.

- He? Jak to pieszo?

- W sensie na nogach..

- Wiem, gamoniu. - mruknąłem. - Daleko to?

Siostra pokręciła głową i ruszyła żwawym krokiem w głąb lasu. Wcale, a wcale nie podobała mi się wizja zagłębiania mojej cennej dupy w tą ciemność. No ale mus to mus.. Zdziwiłem się, kiedy moim oczom ukazała się polana, a na jej końcu plaża z jeziorem. Dlaczego ja o tym nie wiedziałem? Oh, czekaj Zayn.. Przecież Ty nigdy z domu nie wychodziłeś. Wziąłem głębszy oddech i poprawiłem swój plecak.

- Don.. - zagadnąłem siostrę, jednocześnie wymijając jakiś pień. - Tak z ciekawości.. Co z namiotami?

- Spokojna twoja rozczochrana, Zu. Za niedługo do nas dojadą.

Skinąłem głową i zauważyłem, że mniej więcej na środku polany pali się ognisko. Musiałem z cztery razy mrugnąć, aby upewnić się, czy faktycznie widzę tam chodzące sylwetki. I nagle do moich uszu doszedł krzyk osoby, której chyba nie chciałem spotkać..

- Ooo, Don! Cześć Zayn! - wykrzyknął Harry, biegnąc w naszym kierunku. - Myślałem, że.. aah!

Gdzieś po drodze chłopak wpadł w dziurę, przez co wyrżnął pięknego orła. Z okolic ogniska rozbrzmiały głośne rechoty, a ja walczyłem ze sobą, żeby nie paść na ziemię ze śmiechu.

- Styles.. Jak zwykle w formie. - rozbrzmiał kolejny głos. Ale tego akurat mógłbym słuchać na okrągło. - Dziwię się, że przeżyłeś tyle lat. Powaga, chłopie.. Z twoim szczęściem to jest nie lada wyczyn.

Moja siostra podeszła do Liama i pocałowała go w policzek.

- Nadal możemy go zamknąć w klatce. - powiedziała, kierując się do ogniska. - Cześć, panowie!

Podczas gdy Don zajęła się swoimi przyjaciółmi, ja niepewnie stąpałem małymi krokami obok Liama. Cóż.. Pisania z nim, a rozmowa w cztery oczy, to dwa różne światy, co? Czułem się trochę nieswojo..

- O ile dobrze pamiętam, to niedawno groziłeś mi, że zetrzesz ten mój uśmieszek z twarzy, hyh? - wyszedł kilka kroków do przodu i nachylił się przede mną, nadstawiając prawy policzek. - No, wal śmiało.

Prychnąłem i wyminąłem chłopaka, zajmując miejsce obok swojej siostry. Matko.. Czerwonowłosy też tutaj był.. I farbowany blondyn tak samo.. Cholera, dlaczego on się tak we mnie wpatrywał?

- Szedłem wtedy z Michaelem przez park.. - kontynuował jakąś swoją historię Luke. Chyba tak się nazywał. - Aż tu nagle wyskakuje mi przed twarzą jakiś gościu w okularach. No nie powiem, byłem trochę przestraszony, ale trzeba iść dalej. Myślę sobie, pewnie zaraz pójdzie. Jak bardzo się myliłem! Idzie za nami, idzie.. I nagle łapie Clifforda za rękę.. Ten się odwraca i pyta „O co chodzi?", a tu znikąd bomba na twarz. Dopiero potem twarz oprawcy pojawiła się w całości i zauważyliśmy, że to Irwin zaatakował swojego kumpla.

- I co zrobiłeś, Misha? - spytał chłopak Harry'ego. Louis, tak?

- Oddałem mu. - powiedział z uśmiechem. - Coś tam się tłumaczył, że pomylił mnie z innym ziomkiem, no ale cóż.. Ząb za ząb.

Kim do cholery jest ten cały Irwin? Rozmowy między grupą przyjaciół rozkręciły się na dobre. Niestety wciąż nie było śladu po samochodzie, który miał nam przywieźć namioty. Siedziałem tam jak kretyn i marzłem w cholerę. Próbowałem dyskretnie ogrzać się od ognia, ale nic mi to nie dało! Ohh, przydałyby mi się teraz ciepłe Hawaje.. Siedziałbym na słońcu z dala od tego zimna. I nagle poczułem jak ktoś z prawej strony obejmuje mnie ramieniem. Dosłownie zbaraniałem. Niepewnie spojrzałem w tamtą stronę i zauważyłem, że to Liam postanowił mnie ogrzać. Jego ręka głaskała mnie po ramieniu, co zbyt dobitnie wpłynęło na pewne części mojego ciała.. Oj, bardzo źle.. Mimo wszystko było mi z tym całkiem dobrze, chociaż siedziałem teraz cały spięty. Miło z jego strony, że postanowił mnie ogrzać. Ba, nawet nie odczuwał przy tym żadnego dyskomfortu, podczas gdy ja co chwila oblatywałem wzrokiem zagadane towarzystwo. Co jeśli ktoś to zobaczy? Nie chciałbym tego.. Jednak Li miał to głęboko w poważaniu.. Li? Jaki Li? Boże, Zayn.. Czy Ty się aby się spoufalasz z tym facetem? To powoli zaczyna się robić zbyt niebezpieczne. 

I.Broken Heart ||Ziam✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz