W sobotę rano obudziłem się z cichym mruknięciem, przewracając się na drugi bok by sięgnąć po dzwoniący telefon.
- Kim jesteś, czego chcesz i w jaki sposób chcesz zginąć? - spytałem sennie nawet nie patrząc na to kto dzwoni.
- Myślałem o czymś wyuzdanym, wiesz, chciałbym umrzeć oryginalnie..
- Daj mi spać, Zayn - jęknąłem rozłączając się i wciąż z zamkniętymi oczami, starałem się odłożyć telefon, ale w efekcie spadł on na podłogę, gdy nie udało mi się trafić w szafkę nocną. Trudno. Zakopałem się bardziej w pościeli i wtuliłem twarz w poduszkę. Prawie udało mi się usnąć ponownie, a mój telefon znowu zaczął dzwonić z podłogi. Jęknąłem głośno niezadowolony i rozchyliłem niechętnie powieki.
Podniosłem z podłogi telefon, wychylając się z łóżka i znowu odebrałem.
- Nienawidzę cię - mruknąłem do telefonu.
- Cała nasza klasa przychodzi dzisiaj do mnie. Czuj się zaproszony.
- Skąd masz mój numer? - zmarszczyłem brwi.
- Będą filmy, pizza i PlayStation.
- Jaki rodzaj pizzy? - spytałem.
- Wybierzemy wspólnie.
- Nie mogę dzisiaj - westchnąłem - Jadę z rodzicami do ciotki w Holmes Chapel.
- Dobra, sam wybierzesz pizzę - mruknął.
- Naprawdę nie mogę - powiedziałem - A teraz powiedz mi, skąd do cholery masz mój numer telefonu i jakim prawem dzwonisz do mnie o - urwałem i odsunąłem telefon od ucha by spojrzeć na godzinę - ósmej cztery? Czy ty jesteś chory psychicznie?
- Jesteśmy od ponad roku w jednej klasie. To normalne, że mam Twój numer..
- Ja twojego nie mam - powiedziałem wychodząc z łóżka.
- Czuję się urażony.
- Jeżeli jeszcze raz zadzwonisz do mnie o tej lub innej barbarzyńskiej porze, uduszę cię.
- Stringami?
- Nienawidzę cię - rozłączyłem się. Rzuciłem telefon na poduszkę i przeczesałem palcami włosy. Wyszedłem z pokoju w piżamie i zszedłem na dół.
- Dzień dobry - przywitała mnie mama.
- Hej - mruknąłem wyjmując z lodówki sok. Wziąłem czystą szklankę i nalałem do niej soku pomarańczowego. Oparłem się o blat pijąc sok i obserwując jak mama robi śniadanie.
- O trzynastej jedziemy do Anne - poinformowała mnie, a ja tylko kiwnąłem głową - Tata prosił, żebyś włożył coś.. normalnego.
- Skoro Harry ma tu zamieszkać, to i tak zauważy, że noszę spódniczki - powiedziałem odstawiając na blat pustą już szklankę.
- Tak, ale Anne nie. A wiesz, że tata.. - urwała spoglądając na mnie niepewnie.
- Wstydzi się mnie przed swoją rodziną. Tak, wiem. Nie założę spódnicy - wymamrotałem. Poszedłem na górę i wybrałem sobie ubrania.
Harry, mój kuzyn, jest synem siostry mojego taty. Anne poważnie zachorowała i poprosiła moich rodziców by przygarnęli Harry'ego, gdy ona pojedzie na leczenie.
Założyłem ciemne obcisłe rurki i białą koszulkę. Te ubrania leżały na dnie mojej szafy, gdy tata na siłę starał się naprostować moją orientację i sposób ubierania.
Czułem się dziwnie w takim wydaniu, nie czułem się sobą.
Poczułem dziwne ukłucie w sercu, gdy tata po raz pierwszy uśmiechnął się do mnie tylko i wyłącznie dlatego, że nie miałem na sobie spódniczki.