p i ę t n a ś c i e

6.4K 607 102
                                    

Od autorki: Dopiero wracam ze spotkania z Anną Todd i jejku! To było niesamowite, Anna jest tak pozytywną i przeuroczą osobą. Można z nią pogadać i wgl. Jest świetna! Wiem, że Was to nie obchodzi, ale musiałam się pochwalić xD

W niedzielę rano wróciliśmy do domu, odwiezieni przez Louisa. Byłem zdziwiony tym, że pożegnali się z Harrym pocałunkiem.

- Co jest między tobą a Louisem? - spytałem jednocześnie otwierając kluczami drzwi.

- Dobrze się go pieprzy - wzruszył ramionami, a ja już chyba nawet nie byłem zdziwiony jego bezpośredniością.

- Myślałem, że to ty jesteś na dole - mruknąłem wchodząc do domu.

- On jest bardziej pasywny ode mnie - prychnął.

- Ale coś na poważnie? Będziesz mieć chłopaka i jednocześnie sponsorów? - spytałem. Wszedłem z Harrym do kuchni skąd wziąłem sok. Hazz oparł się o blat i potrząsnął głową.

- Nie bawię się w chłopaków. Tylko seks. Jeżeli Louis będzie chciał czegoś więcej to niech się buja - wzruszył ramionami zabierając mi sok.

Następnego dnia ubrałem na siebie pastelowo różową sukienkę na ramiączka.

Mieliśmy luźne lekcje z powodu meczu, która nasza szkoła miała rozegrać z inną by dostać się do rozgrywek między szkolnych. Wyszedłem z Harrym na trybuny i oglądaliśmy jak nasza drużyna się rozgrzewa. Zobaczyłem Zayna biegającego okrążenia. Gdy mnie zauważył, podszedł do kratki, która dzieliła widownię od boiska i przywołał mnie ręką.

Westchnąłem cicho i poprosiłem kuzyna by pilnował mojego plecaka. Zbiegłem ze środka trybun na sam dół i stanąłem przy Zaynie.

- Już pominę to, że jak tak skocznie tu biegłeś, to widziałem twoją bieliznę - powiedział zaczepiając palce o ogrodzenie. Fuknąłem cicho - Będziesz trzymał za mnie kciuki blondie?

- Będę trzymał za całą drużynę - odparłem z lekkim uśmiechem, a Zayn wydawał się niezadowolony.

- Ugh nie? Masz trzymać szczególnie za mnie. Jestem kapitanem.

- Tylko dlatego, że John ma kontuzje - pstryknąłem go w nos - A ty byłeś zaraz po nim.

- Musisz mi dogryzać nawet przed tak ważnym meczem? - warknął, a ja zamrugałem zdziwiony.

- Będę trzymał za ciebie kciuki. Masz to wygrać Malik - powiedziałem idąc powoli do góry.

- A buziak na szczęście?!

- Koledzy się nie całują - zawołałem przez ramię.

- Przecież jesteśmy już przyjaciółmi.

- Przyjaciele tym bardziej. No już, biegaj kółeczka - kiwnąłem głową na boisko i jego kolegów z drużyny. Potrząsnął tylko głową i ruszył biegiem do reszty składu. 

really don't care | ziall ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz