- Rozumiem twojego Tatę i rozumiem także Twój wybuch. Wierz... Nie sądzę by twój tata, zabronił Ci jechać do dziadków. Oboje byliście zdenerwowani, tą sytuacją i po prostu poniosło was. Powinnaś przeprosić. Twój tata chce jak najlepiej dla Ciebie, jego wybuch jest usprawiedliwiony, nieźle narozrabiałaś i sądząc po twoim wybuchowym charakterze, to nie pierwszy taki wybryk. Musisz okazać mu więcej zrozumienia. Nie łatwo być samotnym rodzicem, a tym bardziej samotnym ojcem.
Milczała przez dłuższą chwilę, trawiąc moje słowa.
Kristen jest mądrą dziewczynką, a raczej nastolatką o wybuchowym charakterze. Odziedziczyła to po ojcu. Tak przypuszczam. Opowiedziała mi całe zajście, które miało miejsce zaledwie pół godziny temu.
-Masz racje.- Westchnęła.- Zrobię to natychmiast. Trafisz stąd już sama?
-Tak. Dziękuje, za rozmowę i w odnalezieniu drogi.-Zaśmiałam się.- Kristen... Zadzwoń do mnie, gdy już dojedziesz, robi się ciemno, nie chcę się niepotrzebnie martwić, czy dojechałaś cała i zdrowa.
Wyciągnęłam notes z torebki, zapisałam numer.
-Jeśli będziesz chciała jeszcze kiedykolwiek porozmawiać, zapraszam do siebie, zapiszę Ci adres- Dopisałam nazwę ulicy i numer domu. Podałam jej kartkę. Wzięła ją z uśmiechem na ustach. Wsiadła na rower, pomachała na pożegnanie i zniknęła za zakrętem.
Kristen naprawdę jest fajną dziewczyną, chętnie poznam ją bliżej. Ona nie ma matki, zostawiła ich. Nie rozumiem takich ludzi. Jak można zostawić własną córkę? Ona teraz potrzebuje jej oparcia, zrozumienia, a jej nie ma. Opowiadała mi o swoim ojcu, teraz gdy znam więcej faktów o Panie gburowaty, trochę lepiej go rozumiem. Po odejściu jej matki załamał się lekko, ale tego nie okazuje. Obwinia się za jej odejście, ale ona wie, że to nie jego wina. Oboje mają trudne charaktery, lecz potrafią się dogadać. Jeremy musi być już po trzydziestce, Kristen ma trzynaście lat, więc on musi mieć przynajmniej z trzydzieści cztery lata. Zatem jest starszy ode mnie o dziesięć. Tylko za cholerę nie dała bym mu aż tyle, na moje oko tak z dwadzieścia osiem. Tak mniej więcej i wychodziłoby na to, że zostałby ojcem w wieku piętnastu lat, co raczej jest wątpliwe.
Podziwiam osoby, które wychowują samotnie dzieci. Jestem przekonana, że to trudne, jednakże jeśli zdarzyłoby mi się zajść w ciąże, a facet okazałby się tchórzem i uciekł, wychowałaby to maleństwo, starając się z całych sił zapewnić mu bezgraniczną miłość i bezpieczeństwo. Jednakże nie wszystkie kobiety myślą w ten sposób. Coraz częściej zdarza się, że to matki opuszczają swoje dzieci, oddają pod opiekę ojcom, dziadkom, znajomym i znikają...
Jeremy
Serce boli, gdy własna córka mówi, że mnie nienawidzi. Jest zdenerwowana, nie prędko jej przejdzie i znając ją, gdy wróci, będzie mnie ignorować całe wieki. Ona nie jest skłonna do przeprosin, rzadkością jest, by wyciągnęła rękę na zgodę jako pierwsza. Tę cechę odziedziczyła po matce, Jena także rzadko przepraszała, czekała aż ja przeproszę, choć nie miałem za co. Nawet gdy nie miała racji, kłóciła się, dopóki sam nie ustąpiłem dla świętego spokoju. Przy Kristen nie odpuszczam, zaciskam zęby i na marne czekam, aż to ona wyciągnie do mnie rękę. W większości przypadków jednak nie wytrzymuje i sam wykonuje ten pierwszy krok. Jestem przekonany, że tym razem będzie tak samo.
-Tato?- Z zamyślenia wyrwał mnie jej głos.- Przepraszam.- Zamarłem.- Wiem, że nie powinnam tak się zachować. Nie nienawidzę Cię, nie chciałam tego powiedzieć, byłam zła, ale teraz jak już ochłonęłam, chce Cię przeprosić. Wiem, że narozrabiałam, ale tamta dziewczyna wyzwała mnie i pchnęła. Uczyłeś mnie, jak mam się bronić, więc oddałam jej. Nie powinnam, ale wybuchowość odziedziczyłam po tobie. Nie pozwolę się poniżać. Chciałabym, byś wiedział, że... Kocham Cię i doceniam to, co robisz, jestem trudna, a samotny ojciec, ma ciężkie zadanie. Wychowywać nastoletnią córkę, która co chwilę wpada w tarapaty, jest niewdzięczna i opryskliwa, to trudne i przykre zarazem, ale żałuję. Postaram się poprawić. Przepraszam tatusiu.
Czy to moja córka? Co się stało z nią przez tę godzinę? Nie poznaje jej, ale nie ukrywam jej przeprosiny i szczerość są dla mnie miłym zaskoczeniem. Jeszcze większym zaskoczeniem jest to, że w tej właśnie chwili, usiadła mi na kolanach i się rozpłakała. Nigdy tego nie robi.
-Ja również przepraszam. Poniosło mnie, nie zabronię Ci jechać do dziadków.
-Wiem.- Zaszlochała.- Naprawdę daję Ci popalić, prawda?
-Czasami, ale i tak Cię kocham, nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, jesteś moją małą córeczką.-Zaśmiała się i uniosła głowę.
-Już nie taką małą.
-Dla mnie, nawet mając trzydzieści lat, wciąż będziesz malutką królewną.
-Boże, to ja będę kiedyś taka stara? Na samą myśl dostaję depresji, jak ty znosisz tę starość?
-Aż tak stary nie jestem, trzydzieści lat to nie koniec świata.
-Żartowałam tatku, kocham Cię i nie jesteś stary, jesteś zbyt młody jak na ojca.
-Ja tak nie uważam, mam Ciebie i to jest najważniejsze. Za nic w świecie nie chciałbym cię stracić.
-Ok, ok starczy już tych czułości.-Wstała. -Nie przyzwyczajaj się tak, do tego, miałam chwilę słabości. Jestem twardą babką!- Zaśmiała się, a ja jej zawtórowałem. Tak to prawda jest twarda, ale także wrażliwa i urocza. Lepszej córki nie mógłbym sobie wymarzyć.
Tydzień później.
Cały tydzień był chwilami spokojny, chwilami ciśnienie podnosiło mi się ponad skale. Za każdym razem wywoływany, przez osobę imieniem Scarlett. Byłem dwa razy w barze, za każdym razem wpadałem na ta diaboliczną babę. Działa mi na nerwy, sam jej wygląd i styl ubierania, to, z jaką gracją się poruszała i jak się czesze. Mam na nią uczulenie, nie lubię jej, jest... jakaś inna, inna niż wszystkie, ale na pewno pusta jak większość. Na sam dźwięk jej głosu mam alergie. Wszyscy tu ją lubią, mężczyźni ustawiają się do niej kolejkami, każdy chce się z nią umówić, ale wszystkich spławia. Najwyraźniej miejscowi, nie odpowiadają jej wygórowanym wymaganiom.
Dzisiaj, wypada ten dzień. Nienawidzę jeździć do sklepu, a teraz jeszcze dochodzi to, że Panna Scarlett, pracuję w tym sklepie. Nie mam ochoty jej oglądać, ale lodówka zieje już pustkami, nie mam wyboru.
Ubrałem jeansowe spodenki, koszulkę z nadrukiem, adidasy, a na głowę włożyłem czapkę z daszkiem. Zrobiłem listę zakupów.
-Kristen! -Krzyknąłem z kuchni.- Chcesz coś ze sklepu? Jadę po zakupy.
-Poczekaj!
Usiadłem na krześle i czekałem. Gdy weszła do kuchni, ubrana w krótkie spodenki i luźną koszulkę, zdziwiło mnie to. Ona zawsze o ósmej rano jeszcze paradowała w piżamie.
-Jadę z Tobą.- Znów mnie zamurowało. On nigdy ze mną nie chciała jeździć do sklepu. Co się dzieje z tą dziewczyną?
-Ok, no to co. Gotowa?
Kiwnęła z uśmiechem głową i wybiegła z domu.
-Tatku, pomogę Ci z zakupami, ale później muszę jechać do koleżanki. Wrócę przed dwunastą.
-Tylko wróć o tej godzinie, bo inaczej spóźnimy się na samolot.
-Na pewno wrócę.
Dziś wylatuję do Nowego Jorku, do moich rodziców, miała jechać za dwa tygodnie, lecz ubłagała mnie, by przyśpieszyć ten wyjazd.
Zapełniliśmy cały wózek, większość to gotowe dania. Nie potrafię dobrze gotować i szczerze to nie cierpię tego, jednakże musiałem nauczyć się przyrządzania podstawowych dań dla córki. Przypuszczam, że to przez moją niezbyt dobrą kuchnię przerzuciła się na sałatki. Te trzy tygodnie, podczas których będę sam, postaram się trochę podszkolić, kupiłem nawet książkę kucharską.
Kristen poszła po jakieś żele pod prysznic, a ja do działu z alkoholem. Wychodząc zza zakrętu, potrąciłem jakąś kobietę wózkiem. Upadła. Chciałem pomóc jej się podnieść, lecz sama wstała, zanim do niej podszedłem.
-Nic Ci nie jest. -Spojrzała na mnie, miała podpuchnięte oczy. Chyba od płaczu.-Nie!
-Spytałem normalnie, to odpowiadaj normalnie Babsztylu!
-Pierdol się złamasie!
Jak zawsze spodziewałem się takiej odpowiedzi, więc nie zagięła mnie, tylko wkurwiła. Nie potrafiłbym wytrzymać z nią nawet minuty. Pieprzona damulka.
***
Kristen wyleciała do Nowego Jorku. Nudziło mi się, więc dla zabicia czasu, wybrałem się na przejażdżkę moim motocrossem. To jedyne moje hobby, które daje mi wolność. Gdy siadam na niego i słyszę ryk silnika, natychmiast czuję się lepiej. Za każdym razem, gdy jeżdżę po lesie, czuję adrenalinę i poczucie wolności. To uczucie nie do opisanie.
Niestety tego dnia to raczej nie był najlepszy pomysł. Burza rozpętała się bardzo szybko. Silny utrudniał jazdę, a ulewa ograniczyła moje pole widzenia. Nic kompletnie nie widzę. Dobrze, że tą drogą nikt nie jeździ.
Wyjechałem zza zakrętu, nie spodziewałem się, nikogo na drodze. Udało mi się dostrzec tę osobę. W ostatniej chwili skręciłem, straciłem panowanie nad kierownicą. Padłem na ziemię. Wiem, że zawadziłem o przednie kolo rowerzysty. Nie wiem, czy coś tej osobie się stało, nie byłem w stanie tego ocenić. Podniosłem się szybko, zdjąłem kask i podbiegłem do podnoszącej się kobiety. Niestety tą kobietą okazała się Scarlett. Uniosła głowę i gdy zobaczyła z kim ma do czynienia, odepchnęła mnie.
-Pojebało Cię człowieku?! Chcesz mnie zabić?
-Nie zauważyłem Cię!
-Było jeszcze bardziej się rozpędzić, ty popieprzony dupku!
Odwróciła się, podniosła rower i zaczęła odchodzić w stronę domu. Burza rozpętała się na dobre, pioruny waliły z nieba, rozświetlając wszystko dokoła. Ona ma jakieś dwa kilometry stąd do miasta, będzie musiał iść na piechotę, bo jej rower nie jest zdatny do jeżdżenia.
-Za co ta kara?- Powiedziałem, podnosząc głowę do góry.
-Scarlett! Zaczekaj.- Krzyknąłem z całych sił, ale nie usłyszała mnie. Zagłuszył mnie grzmot, burzy. Podniosłem motor, wsiadłem na niego i modliłem się, by odpalił. Zaskoczył za drugim razem. Zawróciłem z zamiarem podwiezienia jej do domu...
CZYTASZ
In The Cage Of Desire.
RomanceOd samego początku Jeremy pałał do niej nienawiścią , sądził, że tak zjawiskowo piękna dziewczyna o takiej figurze i stylu, ocenia wszystko po okładce. Miał alergie na taki gatunek kobiet. Znał się na ludziach i umiał rozpoznać próżną kobietę, tylko...