Życie wraca do normy, no można to tak nazwać. Ubolewam nad tym, że to koniec niestety nie jest nam pisany Happy end. Mamy ze sobą mniej wspólnego niż mogłoby się wydawać. Jednak miłość sama w sobie nie wystarczy, bez zaufania nic nie zbudujemy. Kiedyś może pogodzę się z tym, że po całości spieprzyłam sprawę. Nie, nigdy się z tym nie pogodzę, ale duma nie pozwala mi na to, by burzyć jego iskrzące się szczęście. Jest szczęśliwy pomimo blizny, jaką nosi na twarzy, jest szczęśliwy, że uwolnił się z tego związku. Nie winie go.
O jego szczęśliwym rozpoczynającym się okresie dowiedziałam się od lekarzy. W kółko opowiadają, że nie widzieli go aż tak uśmiechniętego. To wszystko zasługa Jeny, odkąd wyszedł ze szpitala, spędza z nią masę czasu, a mnie nie odwiedził ani razu. To chyba o czymś świadczy. Prawda? Nie chcę ingerować, bo nie ma po co. Za dużo przeze mnie wycierpiał, nie ma sensu burzyć jego szczęścia.
Dziś wychodzę ze szpitala, właśnie do sali wszedł lekarz. Przywitał się ze mną i jeszcze raz zbadał.
-Dobrze Panno Scarlett, nie ma żadnych przeciwwskazań, dziś opuszcza Pani szpital.- Nie mogę pohamować radości, leże tu już od tygodnia, mam już dość.
-Załatwię wypis i może Pani uciekać. Niech dba Pani o siebie.
-Oczywiście Panie doktorze.
Wstałam z łóżka i spakowałam swoje rzeczy. Alex musiał wyjechać do domu, więc zostałam sama. Wzięłam torbę i wypis, po czym wyszłam ze szpitala. W sumie to nie mam pojęcia co dalej, nie mam gdzie mieszkać, a wszystkie moje rzeczy są u niego. Usiadłam na jedną z ławek i zastanawiałam się co dalej. Patrzę na ludzi krążących po sklepach, w pewnym momencie dostrzegłam Jeremy'ego wychodzi ze sklepu w towarzystwie Jeny. No tak można było się tego spodziewać. Ona i on z małą dziewczynką na ręku. Patrząc na jego uśmiechniętą buzię, mam wrażenie, że odetchnął z ulgą. Robi to, na co ma ochotę, nikt mu nie zatruwa życia, nikt niczego nie komplikuje. To jednak utwierdziło mnie w przekonaniu, że to definitywny koniec. Wzięłam torbę i poszłam do mini hotelu spytać, czy są wolne pokoje. Okazało się, że i owszem, więc wynajęłam jeden pokój na dwa tygodnie. Przez ten czas zastanowię się co mam zrobić.
Wieczorem zadzwoniła do mnie Kristen odebrałam niemal od razu.
-Cześć Piękna.
-Scarlett, gdzie jesteś? Czekam na Ciebie od godziny.
-Jestem w Hotelu.
- Po co?
-Kristen, po co dzwonisz? Chyba nie po to, by mnie skontrolować?
-Czemu nie wróciłaś do domu? Byłam w szpitalu, ale tam powiedzieli mi, że wpisali Cię dzisiaj po południu. Szukałam Cię.-Powiedziała z wyrzutem. A mnie ścisnęło za serce. Kocham tę dziewczynę, jest moją ostoją.
-Przepraszam, że nie dałam Ci znać. Chodzi o to, że między mną a twoim tatą jest wszystko skończone, nie mam po co tam wracać, to nie mój dom.
-Wiem, że macie problemy, ale czy to powód, aby od razu rezygnować? Wróć do domu.
-Jak się ma Rasy?-Zmieniłam temat, aby zakończyć rozmowę na temat związków.
- Unikasz tematu, tak to chcesz rozegrać, ale nie ze mną te numery.
-Kristen proszę Cię, nie mam siły. Chcę odpocząć.
- Zobaczymy się jutro? -Zapytała z nadzieją.
- Tak, dobranoc Skarbie.
-Kocham Cię Scarlett.
CZYTASZ
In The Cage Of Desire.
RomanceOd samego początku Jeremy pałał do niej nienawiścią , sądził, że tak zjawiskowo piękna dziewczyna o takiej figurze i stylu, ocenia wszystko po okładce. Miał alergie na taki gatunek kobiet. Znał się na ludziach i umiał rozpoznać próżną kobietę, tylko...