Bonus

16.9K 974 72
                                    






       Patrząc na nasze wspólne zdjęcie, wciąż nie mogę uwierzyć, że udało się spełnić moje marzenie, moje i mojego taty. Bieg przez Saharę najbardziej okrutny maraton, w jakim brałam udział. Nie wiem, czy udałoby mi się ukończyć go, gdyby nie Jeremy i Kristen. Wystartowaliśmy razem i ukończyliśmy go razem. Było ciężko, ale było warto. 250 kilometrów biegu, marszu podzielone na sześć etapów. Trudne warunki, gorąco, aż nie do zniesienia. Nie ma tam wygód, masz to, co sam uniesiesz na plecach, żywność, woda, apteczka i inne najpotrzebniejsze rzeczy. Krwawiące stopy, ból mięśni, to wszystko naprawdę było trudno do udźwignięcia. Najgorszym problemem było odwodnienie, którego nabawiłam się na ostatnim etapie maratonu. Myślałam, że już nie dam rady biec dalej, wymiotowałam i nie czułam się już na siłach, poddawałam się psychicznie, ale doping mojego męża i Kristen, którzy swoją drogą w pewnym momencie także chcieli zrezygnować. Zrobiłam to dla taty, to było nasze wspólne marzenie.

   - A ja gdzie byłem.

   - Ty Trevor byłeś za malutki. Nie mogliśmy cię wziąć ze sobą. Miałeś dwa latka. Babcia się tobą opiekowała.

   -Jak też chcę tam pojechać.

   - Pojedziesz za kilka lat, gdy będziesz już wystarczająco duży chłopcem.

      Trevor nasz pięcioletni synek. Boże jak ten czas szybko leci. Niedawno się urodził, a już minęło 5 lat. Jest bardzo podobny do Jeremy'ego te same oczy, kształt ust, uszy. Po mnie chyba odziedziczył tylko nosek i kolor włosów. Wykapany tata nawet z charakteru. Jeremy zaraził go pasją do motocykli i aut. Godzinami mogą siedzieć w garażu i grzebać w maszynach.  Ja wtedy mam trochę czasu wolnego. Pracuję dalej w tym samym sklepie, ale to nie pasuje mojemu mężowi. Wciąż powtarza, że w moim stanie nie powinnam pracować. Wciąż mu powtarzam, że ciąża to nie choroba. Tak oto nasza nowina, jestem w czwartym miesiącu ciąży. Gdy u ginekologa dowiedzieliśmy się, że to bliźniaki byliśmy zaskoczeni i lekko przerażeni, ale szybko oswoiliśmy się z tą myślą. Gdy jednak dowiedzieliśmy się, że każda taka ciąża jest traktowana przez lekarzy jako ciąża wysokiego ryzyka, Jeremy stał się nadopiekuńczy. Przestałam pracować, lekarz powiedział, że muszę unikać dużego wysiłku fizycznego, odpoczywać i się nie przemęczać. Jednak ja czuję się dobrze, więc przy kolejnych badaniach, gdy okaże się, że nie grozi mi wcześniejszy poród, to pewnie będę mogła wrócić do pracy i swoich obowiązków.

    Kristen wyjechała na studia, a w sumie to już je kończy. Zaskoczyła nas wyborem kierunku otóż psychologia. Tego się nie spodziewaliśmy. Dostała stypendium i indziej jej całkiem nieźle. Pracuje i ma narzeczonego Victor to wspaniały chłopak, poznali się na maratonie piasków i od tamtej pory są razem. O jej zaręczynach dowiedzieliśmy się dwa tygodnie temu. To świeża sprawa a z tego, co mówiła mi córka, to przyjadą niebawem do domu na kilka dni. To dobrze, bo strasznie za nią tęsknimy, a zwłaszcza Trevor.

***

     Jeremy, postanowił rozbudować trochę dom, od miesiąca przerabia strych. Jest spory, więc stworzymy dodatkowe dwie sypialnie. Przydadzą się, gdy urodzą się bliźniaki. Weszłam po schodach na górę, Jeremy wziął wolne, więc od rana coś robi.

   - Hej majsterkowicze, schodźcie już. Obiad stygnie. -Krzyknęłam, bo nie mam wstępu na górę, dopóki nie skończy remontu.

   - Zaraz zejdziemy.

Czekam na nich i czekam, a oni wciąż nie schodzą.

   - Ok, wchodzę na górę.

    - Czy nie mówiłem Ci, abyś nie zbliżała się do strychu?

   - Mówiłeś, ale...

   - Żadnego, ale. Już schodzimy.

Po chwili zeszli. Jeremy umazany w białej farbie, a przy nim jego kopia, Trevor. Synek ubrany w identyczny kombinezon i także umazany w białej farbie.

    - Mamo, a tata zrobił dwa łóżeczka dla maluszków.

   - Trevor bądź cicho.

   - I zamówił wóz...- Nie zdołał dokończyć, ponieważ Jeremy zasłonił mu buzię. Nie trudno się domyślić co takiego chciał powiedzieć. Zamówił wózek bez konsultacji ze mną.

   - Synek idź, umyj ręce i buzię.

Odprowadziłam go wzrokiem, po czym spojrzałam na uśmiechniętego męża.

   - Czy ty aby nie przesadzasz? Zamówiłeś wózek beze mnie?

   - To była okazja, przecena jednodniowa, wózek i inne rzeczy także.

   - Jeremy... Do porodu zostało pół roku, zdążylibyśmy wszystko kupić.

   - Skarbie. Nie mieliśmy czasu przygotować się odpowiednio, gdy urodził się Trevor. Teraz chcę wszystko przygotować. Pampersy, ciuszki i inne najpotrzebniejsze rzeczy.

No nie wytrzymam. Kupił pampersy? Zwariuję z nim.

   - Ile? Ile kupiłeś już rzeczy.

   - Piętnaście paczek pampersów, chusteczki, pudry, kremy.-Podszedł do mnie i położył rękę na malutkim brzuszku. Tym razem chociaż widać, że jestem w ciąży.

   - Chcę, abyśmy byli odpowiednio przygotowani. To bliźniaki skarbie.

   - Dobra, odpuszczę Ci, ale następnym razem jedziemy razem na zakupy. A teraz idź, zjedz obiad, bo za godzinę mamy wizytę u ginekologa. Mogę jechać sama, jeśli chcesz.

   - Po moim trupie.

Tak też myślałam.


***


   - Chcą państwo poznać płeć dzieci?- Zapytał lekarz.

   - Naturalnie, mąż będzie wiedział jakiego koloru ciuszki kupować.

Chwilę pojeździł zimnym czymś po moim brzuchu i już wiadomo.

   - Gratulację, to chłopcy.

 O Boże! Czwórka chłopców w domu. Mąż i trójka dzieci. Hmm będzie ciekawie. Zresztą nieważne czy to chłopcy, czy dziewczynki, ważne, aby były zdrowe.

    Po kilku innych badaniach okazało się, że wszystko jest w porządku i nie ma zagrożenia porodu przedwczesnego. Mogę wrócić do pracy, ale i tak muszę uważać.

***

 In The Cage Of  Desire.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz