Rozdział 27

508 31 7
                                    






Leżałam na zimnym betonie w jakiejś piwnicy tyle tylko mogłam stwierdzić z zamkniętymi oczami. Nie miałam nawet siły patrzeć na to co się dzieje z Ignacym. Słyszałam teraz tylko płytki oddech. Ale przed oczami nadal mam scenę walki. Ruda biła go podobnie jak w moim śnie. To było straszne. A jeszcze gorsze jest to że nie mogłam mu pomóc musiałam patrzeć jak on cierpi trzymana przez Artura.

Ten skurwiel nas oszukał. Byłam wściekła. Zacisnęłam ręce w pięści. Jak on miał czelność dotknąć mojego Ignasia. Dobrze że przez jeden dotyk jeszcze nic poważnego się nie dzieje. Ale co będzie dziś gdy zobaczą że wstaliśmy. Tortury pewnie się powtórzą.

Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w dużej piwnic. Pod ścianami stały różne beczki i kartony. Pod jednym z małych zakratowanych okien leżał on... Mój najdroższy. Najszybciej jak mogłam zerwałam się z miejsca i pobiegłam w jego kierunku.

- Ignaś? - szepnęłam przytulając się do niego.

- Klara... - zakasłał. - Wszystko z Tobą dobrze ?

- Tak. Nic mi nie stało.  Ale ttt..yy Boże Ignacy... - rozpłakałam się. Wtuliłam się w jego pobrudzoną błotem i krwią koszulkę. Nie obchodziło mnie to jak wyglądają jego ubrania ale jak poobijana jest jego twarz i reszta ciała. Łzy spływały mi po policzkach.

- Nie płacz. Jak mój ojciec się dowie zabije tego idiote. Jak on wogóle śmiał nas tknąć i jeszcze knuć z tą rudą małpą.

- Co teraz ? - otarłam zły i usiadłam obok Igiego.

- Musimy jakoś stąd uciec... - zamyślił się.

- Nie wiesz co miał na myśli mówiąc że Sylwia przedstawiła mu kusząca propozycje ? - przypomniały mi się słowa Artura.

- Niestety wiem. Spełni się coś co chciałaś zrobić od samego początku... - powiedział smutno.

- Co masz na myśli ?

- Wrócisz do ojca. - powiedział odwracając głowę w stronę drzwi. - Będziesz szczęśliwa tylko proszę uważaj na siebie nie wybaczyłym sobie jeśli coś by ci się stało.

- Przestań gadać głupoty. - nowa porcja łez spływała po mojej twarzy.

- Nie płacz kochanie. Nie warto. Przezemnie? Uśmiechnij się masz jeszcze całe życie przed sobą. Będziesz szczęśliwa z rodziną pewnie znajdziesz sobie jakiegoś... - przerwałam mu zakrywając ręką jego usta. Spojrzałam w jego błękitne przeszklone oczy. Po czym pocałowałam go.

- Jesteś i będziesz tylko ty. - wstałam powoli z zimnej podłogi. - Mam pomysł. Opowiem o wszystkim tacie. - chłopak spoważniał i tak jakby przestraszył. - Nie powiem oczywiście o naszym sekrecie związanym za Nadnaturą.

- I...?

- On Cię stąd wyciągnie. - przytuliłam go mocno. - A teraz będę się zbierać bo słyszę że ktoś idzie. A ty masz na siebie uważać. - dałam mu buziaka w policzek i usiadłam na poprzednie miejsce. - Zaraz wrócę. - uśmiechnęłam się do bruneta.

- Wiem. Kocham Cię.

- Ja Ciebie też.

- No no. Klara zbieraj się. Mam dla Ciebie niespodziankę. - powiedział Artur.

- Może mnie pobijesz ? - syknęłam.

- Ja nie bije kobiet. Chodź. - złapał mnie za rękę i poderwał do góry. Stłumiłam krzyk. Musiał być taki nie delikatny. - Pokarze ci gdzie jest łazienka.

- Co Ci się stało że taki miły jesteś? - warknęłam.

- Zobaczysz. Nawet nie wiesz jak mi się opłaca to co się stanie nie dość że zarobie to ty nie przeżyjesz tu więcej niż dwa dni. - uśmiechnął się łajdacko aż mi się niedobrze zrobiło.

- Nie wiem o czym ty mówisz. - stanęliśmy przed białymi drzwiami.

- I dobrze. Za dziesięć minut ktoś po Ciebie przyjdzie bądź gotowa. - ostrzegł i zniknął za kolejnymi drzwiami.

Na trzęsących się nogach weszłam do środka. Łazienka była zaprojektowana w bardzo nowoczesnym stylu na szafeczce leżały jakieś ciuchy. Miałam mało czasu a moje odbicie w lustrze jeszcze bardziej przekonywało mnie że jakby tata mnie tak zobaczy to padłby na zawał. Wskoczyłam pod prysznic i szybko się umyłam. Po trzech minutach stałam ubrana w białą zwiewną sukienkę. No co jak co ale oblech miał gust. Usiadłam przy małym lusterku i zaczęłam robić sobie makijaż znaleźonymi kosmetykami. Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi czyli to nie mógł być Artur. Dopiero teraz zauważyłam że zapomniał o butach spojrzałam na swoje bose stopy. Wolałam nie denerwować oblecha czekaniem na mnie więc otworzyłam drzwi. Przedemną stał przystojny brunet o brązowych włosach wydawał się być trochę speszony.

- Hej. - przywitałam się z lekkim uśmiechem. - Klara.

- Olaf. Przepraszam za tate. - szepnął.

- Tatę? - mało nie otworzyłam buzi ze zdziwienia.

- Tak niestety on jest moim ojcem. - westchnął łapiąc się za kark. Miał na sobie czarną koszulę, tego samego koloru spodnie i New balance. Jak ten dziad mógł mieć tak przystojnego syna.

- Nie masz za co przepraszać to nie twoja wina. - uśmiechnęłam się. Chłopak już bardziej rozluźniony wyjął zza siebie biały karton.

- Proszę. - podał mi go. Otworzyłam podarunek i moim oczom ukazała się para nowiutkich czarnych szpilek na platformie. Miałam ochotę piszczeć ze szczęścia.

- Boże dziękuję Olaf. - założyłam je. Brunet podał mi rękę którą ujełam i podążyłam za nim. - Czy ty jesteś...

- Nadnaturalnym ? - uśmiechnął się. - Nie. - jego zęby zabłysły w promieniach słońca. - Ale żyje wiecznie.

- No tak. - jakby mogło być inaczej skoro mieszka w domu z człowiekiem którego sam dotyk sprawia że jest się wiecznie młodym. - Gdzie idziemy ?

- Na śniadanie. - weszliśmy do jadalni. Chłopak odsunął mi krzesło po czym zajął miejsce obok. - Dzień dobry tato. - zwrócił się do ojca. Po tych słowach wszyscy wzięli się za jedzenie.










Hej :) Zaczęłam kontynuować to opowiadanie ze względu na różne protesty. I teraz mam prośbę błędy pojawiają się dlatego że jestem dyslektykiem a jeszcze na dodatek wyjechałam na wakacje więc nie chce mi się ich poprawiać ;) Jeśli komuś tak bardzo przeszkadzają błędy to proszę zakończyć czytanie tego opowiadania  ;)  Udanych wakacji ;)

InnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz