Rozdział 29

324 25 4
                                    























4 lata później....







- Nikuś chodź do mamusi... - zawołałam. Pakowałam właśnie prowiant na drogę.

- Klara... - usłyszałam głos męża dobiegający z łazienki. Pobiegłam szybko w tamtym kierunku.

- Igi co się stało... - chłopak stał przed lusterkiem trzymając naszego synka na rękach.

- Mama! Tiatia ma inie włośy. - cieszył się mały. To prawda Ignacy... On przestał się starzeć. Po tamtym spotkaniu z Arturem Igi mocno się zmienił na jego twarzy było widać zmarszczki i miał parę siwych włosów wyglądał jakby miał trzydzieści osiem lat. A teraz... Był taki przystojny jak pierwszego dnia kiedy się spotkaliśmy.

- Co się stało ? - spytałam przestraszona a zarazem szczęśliwa.

- Boże Klara mamy najlepszego syna na świecie. - brunet podniósł chłopca do góry po czym przytulił go do siebie mocno.

- Czyli to znaczy że on...

- Ma dar. - dokończył za mnie mój mąż.

- Kochanie... - podeszłam do niego i przytuliłam go mocno.

- A to dopiero Iwo się zdziwi. Chodźcie zbieramy się. - postawił małego na podłogę i objoł mnie w pasie prowadząc do kuchni.

- Nikuś zaczekaj. - krzyknęłam do synka. - Ktoś tu zapomniał o swoim piasku.

- Kiki. - zawołał mały. Zaraz koło jego nogi znalazł się mały brązowo biały piesek.

- Gotawi ? - spytał Ignaś.

- Tak jest. - zaśmiałam się.

- Tia jeś...

- Chodź tu kochany urwisie. - wziął małego na ręce.

Po trzydziestu minutach razem z Iwem i Aną siedzieliśmy na dużym kocu na plaży. Córka naszych przyjaciół Tosia bawiła się z Nikodemem.  Budowali wielki zamek.

- Wiecie co jest z Sylwią ? - spytał blondyn.

- Nie. - odpowiedział Ignaś nie za bardzo zadowolony tym pytaniem. Każdy wiedział że ona niedługo znowu coś wymyśli. Boje się o Nikodema.

- Przejdziemy się ? - spytałam żeby zmienić szybko temat.

- Oczywiście. - uśmiechnęła się Ana wstając. - Tosia! Chodź na spacerek. - dziewczynka miała blond włoski po tacie i duże niebieskie oczko po mamie. Natanek za to po tacie miał te przepiękne oczy w których się zakochałam a włoski ciemne. Wogóle jego z wyglądu to był drugi Iguś.

- Do góry kochanie. - mój mąż złapał mnie za ręce i podniósł do góry. Po czym wziął Nikusia i posadził sobie na barkach i chwycił moją dłoń. Podobnie uczynił Iwo. I ruszyliśmy wzdłuż brzegu oświetleni zachodem słońca.

Nikt nie przejmował się Sylwią oprócz mnie. Bo to ja nie pokazałam im listu z przed miesiąca. Nie wiedzą że nie długo mogę oddać życie za swoją rodzinę za swoich dwóch urwisów. I się nie dowiedzą tak jest lepiej...










InnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz