Światła, muzyka, alkohol, wtedy nie żałowałam że dałam się namówić znajomym na wyjście, nawet niejaki Luke Hemmings mi nie przeszkadzał. Mogę nawet powiedzieć że po większej ilości alkoholu dało się z nim normalnie pogadać. Normalnie oczywiście w cudzysłowie.
Robiło się późno, dochodziła druga w nocy i wszyscy, którzy mieli dość zaczęli zbierać się do domów. Została nam jedynie droga piesza, nikt nie pomyślał aby pozostać trzeźwym, w sumie to nie pierwszy raz. Wyszliśmy z klubu i każdy poszedł w swoją stronę. Prawie w swoją.
- Sparks czekaj idę z tobą! - słysząc krzyk Hemmingsa za swoimi plecami odwróciłam się do niego.
- Nie mieszkasz w drugą stronę?
- Pójdę naokoło - odpowiedział dodając ten swój charakterystyczny uśmieszek mówiący "o tak Amy będę cię wnerwiać".
Jedynie westchnęłam i przytaknęłam, dalej szliśmy razem.
Na skrzyżowaniu Luke uparł się że pójdziemy w lewo inną drogą - głupia się zgodziłam, teraz już nie wiem czemu, to była głupia decyzja.
Droga po jakimś czasie się skoczyła, a zaczęła kamienna ścieżka, ale szliśmy dalej, oboje wiedzieliśmy gdzie idziemy. Za dnia nie było tu wcale strasznie, nocą jednak tak. W połowie naszego spaceru zaczął padać deszcz, później dołączyła burza. Pustkowie, kilka drzew, ulewa i nasza dwójka. Niby nic takiego, był też stary magazyn i teraz mogę powiedzieć że schowanie się tam o trzeciej w nocy było złym pomysłem. Albo nawet nie złym, to po prostu była najgorsza możliwa opcja. Opcja bez wyjścia i największy błąd naszego życia.
--------
nie wiem co z tego wyjdzie, ale mam nadzieje że mając czas i wakacje coś wyjdzie...
CZYTASZ
WAREHOUSE (hemmings x gomez)
FanfictionMówią, że po burzy zawsze wychodzi słońce, tylko, że ta burza jest metaforą i dla naszej dwójki ona dopiero się zaczyna... - [...] Wiem jak się tutaj czujesz, ale teraz mam do ciebie pytanie, które mam zabić jako pierwsze? Nie śpieszy mi się, ale ro...