rozdział 5

1.6K 192 17
                                    

- Amy! Wstawaj! Amy! - usłyszałam nad uchem głos Luke'a, a później poczułam jego rękę na moim ramieniu, który zaczął lekko szturchać - Chodź, musisz coś zobaczyć! Amanda!

- Spadaj Hemmings, nie wiem czym się tak ekscytujesz, ale mało spałam i jak budzisz mnie przez jakąś pierdołe to obiecuje, wylecisz zaraz oknem - powiedziałam nie otwierając oczu i odwróciłam się do niego plecami.

- Amanda, to ważne, chodź! - zrzucił ze mnie cienki koc.

Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na niego.

- Gdzie mam iść?

- Na dół, no szybko!

Przewróciłam oczami, wstałam z łóżka i poszłam za chłopakiem. Nie wiem, która była godzina, ale było już jasno. Byłam zmęczona i to bardzo. Zasnęłam późno, spałam pewnie jakieś trzy, może cztery godziny. Nie miałam ochoty nigdzie iść, chciałam spać, po prostu spać, to tak wiele?

Zeszliśmy na dół, przed głównymi drzwiami stało wielkie pudło na którym leżała mała karteczka.

- Co to...? - spojrzałam na chłopaka.

- Stało tu jak wstałem, łazienka też jest już czysta...

- Co? Po co ktoś całą ją zakrwawił a później posprzątał?

- Nie wiem, może tam jest odpowiedź... - skinął na karton - nie zaglądałem tam jeszcze...

- Weźmiesz je na piętro?

Chłopak przytaknął i chwycił pudło. Mruknął, że jest trochę cieżkie, ale poszedł z nim w kierunku schodów, szłam tuż za nim. Kiedy byliśmy już w naszym aktualnym pokoju Luke postawił karton na środku pomieszczenia, staneliśmy nad nim i równocześnie siegneliśmy po leżącą na nim kartkę. W ostateczności ja cofnęłam dłoń i chłopak zaczął czytać na głos.

Luke'u i Amando

W tej chwili nie mam złych zamiarów, nie chce was skrzywdzić na ten moment. Sądzę, że wytrzymacie trochę tego co mam przygotowane, dawno nie było tu gości, a jeśli byli kończyli marnie przez swoją wybuchowość. Zachowajcie spokój.

M. L.

Staliśmy wpatrzeni w siebie przez chwilę po tym jak Luke skończył czytać. Przełknęłam ślinę. Chcą nas wykończyć psychicznie.

- Umrzemy tu, nie teraz ale umrzemy... - patrzyłam w niezlokalizowany punkt na twarzy mojego towarzysza.

- Amy, nie mów tak... Zajrzyjmy do pudła, później odpiszemy... Dobrze?

- Nie, nie będziemy pisać.

Nie chciałam już kontatkować się z tym kimś ktokolwiek kryje się pod podanymi inicjałami.

Luke nic nie odpowiedział tylko otworzył pudło i zaczął wyciągać z niego różne rzeczy. Butelki wody, jakieś tanie jedzenie znowu przypominające psie, dwa koce, radio, nawet nie podziurawione, ubrania, może nie jakieś cudowne, ale zawsze mamy w co się przebrać. Była też gazeta. O ile się nie mylę data wskazywała na wczoraj, ale sama nie wiem do końca który dzisiaj jest, ale to nie istotne. W gazecie na jednej z ostatnich stron były nasze zdjęcia. Ja i Luke i informacja o naszym zaginieniu. Szukają nas, chociaż wątpię aby znaleźli, sam nasz porywacz oznajmił w pierwszym liście, że nie znajdą, nie szybko. Zapewne jeśli się uda będziemy już martwi, albo nawet wcale nie będzie tu naszych ciał. Ignorując chłopaka przeglądającego gazetę i inne przedmioty usiadłam na swoim łóżku. Znowu się rozpłakałam. Siedziałam z twarzą schowaną w dłoniach kiedy poczułam jak materac obok ugina się pod ciężarem blondyna.

WAREHOUSE (hemmings x gomez)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz