rozdział 21

1.3K 185 50
                                    

Luke

Przez pierwszą dobrą godzinę siedzieliśmy w ciszy. Słychać było jedynie szloch Amy, który łamał mi serce, ale ani ja ani Michael nie odezwaliśmy się ani słowem.

Jej widok mnie bolał. Siedziała, przywiązana do krzesła. Cała przemoczona i z obciętyi włosami, których resztki leżały na podłodzę. Trzęsła się z zimna i nikt nie mógł nic na to poradzić. Najgorsze było to, że dziewczyna poszła tam sama z własnej woli, chociaż to ja powinienem być na jej miejscu. Nadal słyszałem jej krzyki, chociaż ona od dawna była cicho. Ten dźwięk po prostu nie dawał mi spokoju i nadal trwał w mojej pamięci powodując gęsią skórkę i palpitacje serca. Nie chciałem dla niej źle. Nie po tym co tutaj przeżyliśmy.

Razem.

- Amy?

Z rozmyślań wyrwał mnie głos Michaela zwracającego się do brunetki.

Nie lubiłem go. Wydawał się pewny siebie i arogancki, chociaż mogłem się mylić. Wiem jedno - nie ufam mu, może być podłożony przez kobietę i tylko udawać przyjaciela. To może być gra, tak jak całe to gówno w którym siedzimy. Wszystko jest tutaj grą. Grą, której mam już dość i najchętniej poddałbym się walkowerem.

- Hm? - dziewczyna pociągnęła nosem i podniosła zapłakany wzrok na chłopaka.

- Jak się czujesz?

- A jak może się czuć?! - spojrzałem na chłopaka.

- Luke daj spokój... - upomniała mnie dziewczyna, a ja siedziałem już cicho - ...źle, znaczy... już lepiej. Pewnie szybko nie zapomnę, ale... - łzy znowu zbierały się w jej oczach a ona ponownie zaniosła się szlochem.

- Już po wszystkim Amy - blondyn uśmiechnął się do niej pocieszająco - teraz będzie już tylko lepiej, obiecuję.

- Kim jesteś, żeby jej obiecywać takie rzeczy?! Nie wiesz czy bedzie! Nie składaj obietnic, których nie możesz dotrzymać Clifford!

- Luke cicho, proszę... - Amy nadal płakała.

Krew we mnie wrzała.

Amanda siedzi obok cała zapłakana, przemoczona i zapewne emocjonalnie rozbita. Michael wmawia jej jakieś brednie i udaje, że się o nią martwi. A ja? Ja wychodzę na tego najgorszego.

- Amy błagam cię...

- Luke przestań!

Krzyknęła i rozpłakała się jeszcze bardziej. Teraz płakała przeze mnie i czułem się z tym podle zwłaszcza, że od tych wszystkich tygodni to ja się o nią martwiłem i nie chciałem jej skrzywdzić. Może jej nie lubiłem, ale tutaj to inna sytuacja. Jeśli wyjdziemy z tego magazynu i wszytsko wróci do normy wcale mnie to nie zaskoczy, ale tutaj jestem za nią w pewnym rodzaju odpowiedzialny.

I hate to hurt you but I got to be honest

I can't give you what you need

Chętnie bym z nią po prostu porozmawiał. Tak jak rozmawialiśmy zanim pojawił się Michael, ale właśnie. Michael. Jego obecność przeszkadzała, chociaż był tutaj od kilku dni. Może byłem zazdrosny, że musiałem dzielić się towarzystwem dziewczyny albo po prostu serio nie trawiłem tego chłopaka.

- Przepraszam - mruknąłem patrząc na dziewczynę, chociaż jedyne za co mogłem przepraszać to za to, że z mojej winy płakała. Nic więcej nie zrobiłem.

- Luke nie przepraszaj, po prostu nic nie mów.

- Nie bądź na mnie zła Amy...

WAREHOUSE (hemmings x gomez)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz