M.L.
Dobrze pamiętam jak się tutaj pojawili. Nie chciałam tutaj nikogo, ale jak sami przyszli nie mogę ich wyganiać. Dawno nikt tutaj nie wchodził i zapominałam jak to wszystko wyglądało, ale kiedy Luke i Amanda znaleźli się w magazynie wszystko wróciło. Wspomnienia, te złe, te dobre, które narodziły się z iluzji tego miejsca i gorszych wspomnień pragnących sprawiedliwości, może zemsty.
Jak z każdym trzeba było zaczynać z nimi powoli i spokojnie, aby nie dostali za wiele wrażeń na raz. Z czasem jak ich obserwowałam zaczynałam zauważać jak się zmieniają, jak chłopak zaczyna przyglądać się dziewczynie. Jak zmienia się ich stosunek co do tego miejsca i co do siebie. Byli idealni do zabawy, jak moje marionetki, które boją się zrobić cokolwiek bo ja i tak się dowiem. To prawda wiem o wszystkim i zawsze, po prostu znam to miejsce jak własną kieszeń a ludzi jak Luke i Amy jak samą siebię.
Od kiedy pojawił się drugi chłopak wszyscy denerwują mnie jeszcze bardziej, ale to nie czas na to aby z nimi skończyć, chociaż jeśli dalej tak pójdzie zrobię coś czego jeszcze nie chcę robić. To nie czas.
Najpierw powinni postradać zmysły, później błagaliby o śmierć, nawet o długą i bolesną. Czerpałabym satysfakcje z każdego krzyku i każdej kropli krwi, które byłyby owocem ich męczarni.
Miałam plany, które Michael Clifford zniszczył swoim nagłym pojawieniem się w magazynie. Rozbił wszystko, teraz Luke patrzy na Amy i na niego z zazdrością, a dziewczyna jest wiecznie oburzona.
Podczas ostatniego spotkania Luke przesadził. Nie podnosi się na mnie mojej własnej broni. Jego ruch to kropla, która przelała czarę powodów dlaczego warto się ich pozbyć. Może nie całej trójki od razu, ale Luke Hemmings będzię pierwszy, tylko potrzebuję czegoś co go mentalnie zniszczy abym jedynie mogła go dobić. Możemy się pobawić, to będzie jak zabawa w kotka i myszkę. Mogę robić z całą trójką co tylko mi się podoba. Mogę ich krzywdzić, aby dać im chwilę spokoju i wrócić ze zdwojoną siłą. W ich sercach, duszach, umysłach zagości chaos. Kiedy zaczną zastanawiać się co jest dobre a co złe, co należy zrobić a co trzeba zrobić, to będzie idealny czas na uderzenie. Z tej strony Michael był bardzo potrzebny, przez niego Amanda niedługo będzie żyć w zauroczeniu, co uczyni ją słabą i jeszcze bardziej bezbronną niż jest teraz. Kiedy to się stanie Luke będzie już zbyt rozbity aby jej pomóc. Gdy wykończę dwójkę przyjdzie pora na drugiego chłopaka, którego możliwe, że wypuszczę. Jedna osoba miała przecież wyjść, powinnam dotrzymać słowa. Wiem jedno nie będzie to wybrana przez nich Amy. O nie. Ona jest zbyt cudownym celem aby z niej zrezygnować. Wypuszczę Clifforda, ale tylko wtedy gdy reszta będzie martwa. On i tak wróci. Nie jest pierwszym.
Zanim pozbędę się Amandy trzeba zacząć od Luke'a. Na początek musi ponieść karę za to, że ośmielił się użyć noża. Strzał w nogę to nie jest wystarczająca kara. To wcale nie jest kara. Nauczka za to będzie większa, bardziej bolesna i odbije się na już ztarganej psychice chłopaka.
Wymyślenie idealnego sposobu na pokazanie mu, kto tutaj ma władzę nie był prosty, ale wiem co zaboli go najbardziej. Strata Amy.
Dziewczyna tego nie widzi, ale ja widzę jak boli go jej ignorancja. Chce dla niej dobrze, co zdecydowanie jest tym słabym punktem.
Weszłam do magazynu w środku nocy i poszłam na piętro do pokoju w którym wszyscy spali. Michael i Amy razem a Luke po przeciwnej stronie pomieszczenia. Bezszelestnie stawiałam kroki podchodząc do łóżka chłopaka. Przez postrzał w nodzę nie mógł chodzić, to raczej pewne, więc nie będzie problemem, a nie zdąży ich obudzić. Zakryłam mu usta i nos szmatką aby mieć pewność, że jakże przyjemny zapach nie pozwoli mu się obudzić. Podniosłam chłopaka z łóżka i wytargałam z pokoju. Na początek pójdziemy do na parter i porozmawiamy.
Zwlokłam Luke'a na dół i zaciągnęłam do pokoju. Nieprzytomnego chłopaka przywiązałam do krzesła. Zabrałam materiał z jego twarzy i czekałam aż się obudzi siedząc na drugim krześle. Zraz zaczniemy miłe spotkanie.
Po około pół godziny Luke otworzył oczy i zaczął się niepewnie rozglądać, po czym wpadł w panikę po zobaczeniu mojej zamaskowanej twarzy.
- Luke, co za miła niespodzianka - patrzyłam w jego oczy, w których nie było nic innego niż strach. To prawda, że oczy są zwierciadłem duszy idzie przez nie zobaczyć każdą emocję rozmówcy.
- Czego chcesz?!
- Czemu tak agresywnie? Porozmawiajmy, lubię z tobą rozmawiać Luke.
- Nie mogę powiedzieć tego samego - wysyczał przez zaciśniętę zęby a miejsce strachu zastępowała złość - nie możesz mnie po prostu zabić?! Zamiast wykańczać każdego dnia i wystawiać na kolejne i kolejne próby?!
- Nie Luke, nie mogę, co bym z tego miała?
- A co masz teraz?
- Rozrywkę, dużo rozrywki a to jest dopiero początek.
Chłopak patrzył na mnie zdezorientowany, chyba wyczuł, że mam jakieś konkretne plany co do jego osoby.
- Należy ci się nauczką za to - pokazałam na miejsce gdzie zranił mnie nożem - a największą nauczkę będzie odseparowanie cię od Amy. Na początek.
- Nie dotykaj jej - powiedział stanowczo blondyn na co ja się zaśmiałam.
- Nie obiecuję kochany.
Wzięłam ze stolika szmatkę, którą wcześniej Luke miał przy ustach i znowu ją przyłożyłam aby chłopak odleciał. Kręcił głową na boki próbując nie dać się dotknąć, ale złapałam tył jego głowy i drugą ręką przycisnęłam materiał do jego ust i nosa. Chwilę się wiercił, ale wreszcie przestał się ruszać. Kiedy materiał nadal był przy jego twarzy zaczęłam go odwiązywać. Wyciągnęłam z kieszeni klucze i przygotowałam odpowiedni. Zaczęłam znowu targać chłopaka. Skierowałam się z nim do drzwi. Kiedy byliśmy pod nimi posadziłam chłopaka przy ścianie i je otworzyłam. Później poszłam z nim do stojącego kawałek dalej samochodu pamiętając o zamyknięciu wcześniej otwartych drzwi. Wrzuciłam chłopaka na tylke siedzenia i sama usiadłam za kierownicą.
- Luke jak się obudzisz zacznij się zastanawiać nad ostatnimi słowami - odpaliłam silnik - i spokojnie przekażę je Amandzie, jeśli będzie jeszcze żywa.
Odjechałam w dobrze znanym mi kierunku.
rozdział ciut krótszy, ale halo specjalny z perspektywy M.L. i nie wiem czemu Lana na gifie... miłego wieczoru! #WAREHOUSEFF
CZYTASZ
WAREHOUSE (hemmings x gomez)
FanficMówią, że po burzy zawsze wychodzi słońce, tylko, że ta burza jest metaforą i dla naszej dwójki ona dopiero się zaczyna... - [...] Wiem jak się tutaj czujesz, ale teraz mam do ciebie pytanie, które mam zabić jako pierwsze? Nie śpieszy mi się, ale ro...