W głowie miał mętlik. Rozpaczliwie szukał odpowiedniej odpowiedzi na jej słowa. Czy zachłanność rzeczywiście była, aż tak zła? W końcu nie oznaczała ona braku umiaru, a może jednak?
– Bycie zachłannym to nie koniecznie wada... – stwierdził z namysłem – wszystko zależy od tego, czego się pragnie. Niejednokrotnie pcha ludzi do działania.
Wiedźma pokręciła głową, a dzwoneczki w jej włosach lekko zatańczyły.
– Nawet najwspanialsze lekarstwa uzależniają, a ich zbyt duże dawki potrafią zabijać niczym doskonałe trucizny. Pragnienie jest niczym leczniczy napój, natomiast zachłanność to odmiana prowadząca do zguby.
Chłopak spuścił wzrok i wpatrywał się w kamienną posadzkę. Serce łomotało mu w piersi, jakby chciało przypomnieć, że on także nie jest wolny od tej trucizny. Trawiła go od miesiąca, a najgorsze było to, że nie chciał się od niej uwolnić. Szczególnie, gdy teraz miał przed sobą najwspanialszą kobietę pod słońcem. Wtedy zrozumiał, że jego przekleństwem jest miłość.
Na początku pragnął jedynie ją znów zobaczyć, lecz teraz nie mógł oderwać wzroku od jej ust. Z niecierpliwością wyczekiwał każdego słowa jakie z nich wyszły. Gdzieś w środku trawiła go chęć zerwania materiału zasłaniającego twarz, by móc wreszcie poznać skrywany pod nim kolor oczu. Przyłapał się także, że jego myśli kroczą z każdą chwilą coraz dalej. Z zaskoczeniem zauważył, że nie widzi przyszłości bez niej u swego boku. Kochał ją i za nic z niej nie zrezygnuje.
Spojrzał na wiedźmę z determinacją i miłością w oczach, a srebrne zwierzęta poruszyły się zaniepokojone. Motyle poderwały się z kryształowego drzewa. Węże zasyczały kierując swoje spłaszczone głowy w kierunku młodzieńca, a pawie zaskrzeczały donośnie. Jedynie lampart wpatrywał się w niego nieodgadnionym spojrzeniem, jakby próbował rozszyfrować stojącego przed sobą człowieka.
– Wydaje mi się, że ktoś na ciebie czeka. – Wiedźma uśmiechnęła się przyjaźnie.
– Ale...
– Ci... – uciszyła go przykładając palec wskazujący do ust – Idź do niej, my jeszcze się spotkamy.
Przez chwilę wahał się, jednak nie mógł zignorować jej rozkazu. Ukłonił się, podziękował za rozmowę i przeprosił za wtargnięcie do ogrodu bez zaproszenia, po czym wyszedł z podziemi, całą siłą woli powstrzymując się przed zawróceniem. Pokonując kolejne stopnie czuł jakby oddalał się od swojego serca.
Dopiero wychodząc z altany otrząsnął się z otępienia i ruszył do ławki, gdzie miał czekać na Nikolę. Wątpił, że ją tam znajdzie, gdyż niebo powoli zaczynało się barwić od zachodu słońca. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że minęło tak dużo czasu, dla niego to spotkanie trwało zdecydowanie zbyt krótko.
Nagle stanął w pół kroku, zatrzymując się przy fontannie. Na ławce siedziała Nikola, oparta o spory piknikowy kosz, była pogrążona w śnie. Płowe włosy otulały jej piegowatą buzię. Jeden kosmyk z każdym jej oddechem unosił się ku górze i opadał prosto na zamknięte powieki.
– Głupolu, nie powinnaś spać w takim miejscu.
Podniósł ją delikatnie i zaniósł do jej pokoju, starając się przynajmniej w ten sposób wynagrodzić jej dzisiejszy zawód.
~*~
Wiedźma podniosła się z kryształowej ławki i obróciła się w stronę coraz częstszego gościa. Młodzieniec odwiedzał ją niemal codziennie. Opowiadał o swojej ojczyźnie, rodzinie, pracy na zamku, a czasem po prostu słuchał, nie ważne co chciała powiedzieć. Nieświadomie uczyniła go powiernikiem, a zarazem przyjacielem. Lubiła go, mimo, że nadal nie znała jego imienia. Owszem mogła w każdej chwili spytać służbę, jednak to zniszczyło by tę nutkę tajemnicy, jaka łączyła ich znajomość. Pierwszy raz zdecydowała się na spoufalenie z człowiekiem do tego stopnia. Na swój sposób kochała ludzi, jednak nigdy nie była wstanie wyzbyć się obrzydzenia ich głupotą. Jednak ten chłopak był inny. Bystry, zabawny, wręcz słodki. Przypominał jej o tej cząstce niej zamkniętej przed światem. Wyzwalał ludzki pierwiastek. Zawsze zaskakiwał ją czymś nowym. Sprawiał, że czas mijał jej przyjemniej. Wiedziała, że ta znajomość zapewne źle się dla niej skończy. Mimo to, gdzieś w głębi siebie czuła, że jest już za późno by się wycofać.
Kobieta podeszła do kryształowego drzewa i wyciągnęła swoją bladą dłoń w kierunku zwisającego z gałęzi węża. Srebrny gad z czułością oplótł się wokół jej nadgarstka.
– Nigdy nie zapytałeś się mnie o to czym jestem – zaczęła cicho, wspominając setki osób z obrzydzeniem wyzywających ją od potwora.
Młodzieniec ruszył się niespokojnie.
– Dla mnie nie ma to znaczenia.
– A jednak nie ukryjesz, że jesteś tego ciekaw. – Nie uzyskawszy odpowiedzi, pogłaskała węża po głowie. – Srebrniki to istoty, które rodzą się ze srebra i wiedźmiej obecności. Są jak dzieci. Kochają swoją stwórczynie całym swoim jestestwem, nawet po jej śmierci... – zamilkła na chwilę, a na jej twarz wypłyną wyraz melancholii. Odłożyła gada na drzewo. – Pamiętasz naszą pierwszą rozmowę?
Chłopak skinął głową.
– Moim grzechem jest pragnienie wiedzy. To ona uczyniła mnie wiedźmą. To ona... – Głos jej zadrżał, a ona uniosła dłonie ku materiałowi na twarzy. Zdjęła go drżącymi dłońmi i odwróciła się do chłopaka – Straciłam wzrok wraz z stworzeniem swojego pierwszego srebrnika.
Młodzieniec wstrzymał oddech i wpatrywał się w czarne jak węgle oczy, ze srebrnymi plamkami na tęczówkach. Na skroniach widniały rubiny wtopione w skórę, od których ciągnęły się srebrzyste sieci szram. W pierwszej chwili nie wierzył w jej słowa, jednak po chwili dostrzegł, że pomimo tego, że się na niego patrzy, to jej spojrzenie jest puste.
Chłopak wstał i podszedł do wiedźmy. Ujął w dłonie jej bladą twarz i delikatnie potarł kciukami wtopione w skórę kamienie. Nachylił się nieznacznie i zrobił to, o czym marzył odkąd ją zobaczył. Skosztował jej ust.
______________________________
Trochę minęło od ostatniego rozdziału, ale za to świetnie się bawiłam na obozie. Do tego dostałam propozycję pracy, na koniec sierpnia. Już nie mogę się doczekać. Wracając do rozdziału. Jak coś znajdziecie, to bardzo proszę o wskazanie błędów i mankamentów. Do zobaczenia przy kolejnym rozdziale :D
![](https://img.wattpad.com/cover/62621915-288-k739718.jpg)
CZYTASZ
Szepty Oceanu
HorrorUkrzyżuję sumienie Zabiorę z mych ramion cierpienie Konaj w morza głębinie Dopóki cię nie zabiję - Nie słuchaj, bo woda lubi pożerać słuchaczy jej szeptów. ~*~ Gdzieś na środku oceanu, gdzie wokół możn...