Platynowa wiedźma uśmiechnęła się z satysfakcją. Mira spojrzała na cierpiącego Leonarda, po czym szybko odwróciła wzrok. Nie chciała patrzeć na mękę kolejnej podlegającej jej duszy. Uniosła wzrok i spojrzała wyzywająco na platynową wiedźmę.
– Miro, dziecino. I ty przeciw mnie? Może powinnam pozamieniać twe lustra w kamienie? Jesteś najdoskonalszym tworem mej siostry, jednak twój umysł jest zbyt prosty. Istniejesz tylko w swoim wymiarze, tutaj nie dałabyś rady nawet marze. Czy naprawdę pragniesz stać się naszym wrogiem? Jesteś gotowa stanąć do walki z samym bogiem?
– Nie jesteście bogami – zaprzeczyła – Oni już dawno opuścili ten świat, zostawiając was na pastwę czasu. – Zaczęła iść wzdłuż krawędzi lustra. – Zostałyście stworzone by pilnować ich wiecznego snu, gdyby ujrzeli tę wyspę w tej chwili ich gniew byłby olbrzymi. Jednak oni odeszli... pozostały jedynie trzy wiedźmy...
Z twarzy Platyny zniknął uśmiech, a usta wykrzywiły się w grymasie złości.
– Twa matka nas zdradziła. Perfidnie z nas zakpiła. Ogon swój oddała i z ludźmi się bratała. Zamiast pełnić swe zadanie, marnotrawiła czas na świata badanie. A gdy bogowie się zbudzą, nareszcie karę za grzechy ludziom dadzą.
– Kłamiesz, zazdrościłyście jej wolności i wiedzy.
Wiedźma zaśmiała się perliście pluskając przy tym ogonem w wodzie na posadce zabarwionej od krwi. Nadal dygocząc od śmiechu odgarnęła długie, platynowe włosy, które opadły jej na twarz.
– Zazdrość – pokręciła głową ocierając miejsca gdzie powinna posiadać oczy – miłość, złość, to tylko ludzka niedoskonałość. Kłamstwa również są nam obce, chyba nie muszę tego tłumaczyć takiej osóbce. Mam nadzieję, że nie popełnisz błędu swojej matki i nie będziesz brnęła w bezsensowne walki. A teraz oddaj mi tego starca, gdyż potrzebuję jego serca.
Mira zaprzeczyła głową. Zacisnęła usta w wąską linię i spojrzała wyzywająco na wiedźmę. Starała się zachować iluzję pewności siebie, jednak wewnątrz, cała dygotała ze strachu. Pierwszy raz czuła go tak mocno. Oblizała spierzchłe usta. To było istne szaleństwo. Z góry znała wynik tej bitwy, jednak nie mogła się wycofać. Musiała grać na czas. Nie po to zaklęła duszę tego mężczyzny, by cały plan posypał się w drobny mak przed samym finałem. Nabrała powietrza w płuca. Matka jeszcze za życia podarowała jej ten oto pokój. Ta mała przestrzeń realnego świata, była jedynym miejscem na ziemi, które pokrywało się z jej wymiarem. W tym jednym pomieszczeniu była niepokonana, przeciw istotom posiadającym duszę, jednak wiedźmy nie posiadały duszy... Tym samym nie posiadały odbicia. To właśnie tu Mira miała skończyć swój żywot.
– Leonardzie... wiernie mi służyłeś. Uwalniam cię z twoich obowiązków...
– Nawet nie próbuj! – Wiedźma gwałtownie się poderwała w stronę Miry.
– A teraz odejdź śnić o najpiękniejszych momentach swojego życia. – Dziewczynka skończyła mówić w chwili, gdy jedno z luster rozpadło się na tysiące malutkich kawałeczków, przypominających gwiezdny pył.
Platynowa, zamarła wśród okruchów, stojąc przed kolejnym nienaruszonym niczym lustrem. Tego wiedźma nie przewidziała. Mira stała nieruchomo wpatrując się w mężczyznę stającego przed nią. Leonard oddał jej pokłon i ruszył przed siebie zmieniając się w pył. Srebrny proszek otulił jej drobną postać i stopniowo zniknął w głębi lustra. Mira odetchnęła w głębi serca, jeszcze chwila, a dusza Leonarda zamieniłaby się w drobny mak. Dziewczynka wreszcie przeniosła wzrok na wiedźmę. Dryfowała w powietrzu, jakby było dla niej wodą. Kaskada włosów otoczyła złowieszczo jej głowę. Twarz wykrzywiła się z wściekłości, a wcześniej nieskazitelna maska, zmieniła wyraz.
– Ty głupia dziewko! Naprawdę pragniesz umrzeć prędko.
Mira nie mogła powstrzymać uśmiechu zwycięstwa.
– A jednak potrafisz się wściec – powiedziała bardziej do siebie, przygotowując się do ataku – a tym samym potrafisz kłamać. Ciekawe, co jeszcze okaże się nieprawdą.
Platynowa uderzyła swoim potężnym ogonem o posadzkę, a wszystkie lustra zadrżały od fali uderzeniowej, od której zniekształcił wizerunek Miry na ułamek sekundy. Musiała działać. To był jej świat i dopóki setka luster umieszczonych w tym pokoju nie zostanie zniszczonych ma jakieś szanse. Więc po prostu zniknęła. Jej drobne ciało rozpłynęło się w powietrzu. Podekscytowanie przytłumiło strach. Poczuła jak w jej żyłach zaczyna krążyć wręcz dziecięca radość. Nigdy w czasie swojego istnienia nie miała okazji użyć całego swojego potencjału. Nie była bytem bojowym, ale zawsze była ciekawa granic swojej wytrzymałości. Teraz miała okazję się tego dowiedzieć.
– Był kiedyś król, co miał srebrny dwór... – Pieśń rozniosła się upiornym echem po pomieszczeniu.

CZYTASZ
Szepty Oceanu
TerrorUkrzyżuję sumienie Zabiorę z mych ramion cierpienie Konaj w morza głębinie Dopóki cię nie zabiję - Nie słuchaj, bo woda lubi pożerać słuchaczy jej szeptów. ~*~ Gdzieś na środku oceanu, gdzie wokół możn...