Rozdział 29

388 66 25
                                    

Wiedźma lekko dryfując w powietrzu, czekała, aż Mira nieopacznie zdradzi swoją obecność. Wystarczył jedynie delikatny krąg wody na posadzce, by setka przezroczystych igieł przeszyła pomieszczenie w tamtym miejscu, aż po sam sufit.

A na dworze tym, gościły trzy wiedźmy – zanuciła Mira, a jej słowa odbiły się echem od ścian pomieszczenia, skutecznie kamuflując jej położenie.

– Będziemy teraz bawić się w kotka i myszkę? Nim zdołasz mnie dotknąć, przedziurawię ci czaszkę. Skoro już całkiem postradałaś zmysły, może powinnam... – Wodna na powrót zafalowała, aktywując niebezpieczny atak – sprawić by twe ambicje zgasły. – Dokończyła, nie zwracając uwagi na niewidoczną istotę, uciekającą przed jej pułapkami.

Pierwsza, miała lica ze złota.

– Szkoda byłoby, by taki byt się zmarnował... – Wiedźma szybkim ruchem machnęła dłonią, a z jej palców wystrzeliły trzy platynowe kulki.

Strzegła matczynych wrót.

Naboje z zawrotną prędkością przeszyły powietrze. Po pomieszczeniu rozległ się pisk. Coś upadło ciężko w wodę. Zabarwiona od krwi ciecz, niemal natychmiast posklejała niebieskie futerko Iskierki. Wiewiórka, wiła się na posadzce, jednocześnie podtapiając przy każdym gwałtowniejszym ruchu. Źrenice jej oczu w jednej chwili pochłonęły kolor jej tęczówek. Błękitna sierść traciła z każdą chwilą swój dawny blask i barwę. Gdy Iskra wstała na nogi, bardziej przypominała cienistego potwora, niż dawny słodki sen.

– Co innego, gdyby nareszcie poprawnie rozumował. Liczyłam, że trafię na rybkę, a złapałam na małą płotkę. Czuję twój żal, ma dziecino, więc skończ ten bal i się poddaj, kocino.

Mira tępo patrzyła się na powstały na jej oczach koszmar. Iskra zasłoniła ją w ostatniej chwili, gdyby nie jej poświęcenie, teraz cały lustrzany wymiar należałby do wiedźmy. W końcu to ona była umysłem tego równoległego świata. Spojrzała w puste oczodoły koszmaru, połykając łzy. To ona miała chronić sny, nie na odwrót. Zacisnęła dłonie w pięści, a pomieszczanie zaczęło się trząść.

Druga, miała oczy z platyny – zanuciła cicho, drżącym głosem – karała ludzkie winy...

Pył posypał się z sufitu. Iluzja niewidzialności Miry zniknęła, pokazując małą dziewczynkę we wszystkich trzech lustrach. Jej wielkie zielone oczy, nabrały gadziego wyglądu.

– Trzecią, z zazdrości obie zabiły, za co jej dzieci, ją za to pomściływysyczała.

Dziewczęca twarz rozciągnęła się, a po chwili zwiewna biała sukienka upadła na ziemię. W miejscu gdzie jeszcze przed chwilą stała mała dziewczynka, teraz górował olbrzymi wąż. Potężny gad utkwił zielone oczy w wiedźmie i z olbrzymią siłą wbił się w lustro dzielące go od Platynowej. Srebrne łuski błysnęły w powietrzu, chroniąc swoją właścicielkę przed wodnymi pułapkami.

Wiedźma wyciągnęła rękę, wystrzeliwując kolejne trzy platynowe pociski. Szarżujący wąż zniknął z ich pola rażenia i nie tracąc pędu pojawił się całkowicie z innej strony. Ostre zęby Miry były już niemal u celu, gdy drogę zagrodził jej koszmar. Na ułamek sekundy się zawahała i wiedźmie ta chwila zdecydowanie wystarczyła, by wprawić w ruch taflę na posadce i stworzyć wodne więzienie dla wielkiego węża. Ściana cieczy okrążyła Mirę unieruchamiając ją.

To nie może się tak skończyć. Mira spojrzała na gotową do skoku Iskrę. W oczach węża zalśniły łzy. Dziewczynka żałowała, że nie ma przy niej Oceanu, który oczyściłby jej małą podopieczną. Jeśli potrafiłaby cofnąć przekleństwo wiedźmy, ta walka wyglądałaby inaczej. Była jedynie nic nieznaczącym bytem. Równie dobrze jej wymiar mógłby nie posiadać świadomości, a tym samym ona mogłaby nigdy nie istnieć.

Platynowa uniosła w jej kierunku rękę.

– Pokłoń się swej nowej bogini, swojej wielkiej zbawczyni – powiedziała wystrzeliwując kolejne krople platyny w stronę węża.

Mira bezwolnie wbijała spojrzenie w pocisk, mający zniszczyć wszystko, co znała. Czas zwolnił, a ona mogła dostrzec, jak owa kropla stopniowo zmienia swój kształt w robaka, gotowego zatruć jej umysł. Właśnie w tej chwili zdała sobie sprawę, że chce żyć. Ale kim była, by sprzeciwiać się wiedźmie?

– Bogiem... – wyszeptała, a czas stanął.

Wiedźma cofnęła się gwałtownie z zaskoczenia. Ten podrzędny byt nie miał prawa istnieć poza czasem. Nie posiadała takiej mocy, by go kontrolować. Czyżby dzieło Srebrnej przewyższyło wszelkie oczekiwania? Ale to było nie możliwe.

– Teraz rozumiem... – zasyczała, bez najmniejszego problemu, przechodząc przez pętające ją wodne pręty – Skoro nigdy nie istniałam... skoro jestem jedynie świadomością świata, to równie dobrze mogę być wszystkim.

Jej wielkie wężowe ciało zaczęło się kurczyć, formując ciało małej dziewczynki. Srebrne łuski pokrywające skórę przypominały niezniszczalną zbroję, gotową odbić każdy cios. Przeszła obok Iskry przesuwając dłonią po cienistej sierści koszmaru. Pod jej dotykiem futro odzyskiwało błękitny kolor. Ta nawet nie drgnęła, gdy na powrót odzyskała dawne ciało. Czas więził ją, tak jak wszystko wokół. Jedynie dwa byty w lustrzanej sali nie podlegały jego mocy. Woda nawet nie pluskała przy każdym kroku dziewczynki. Była niczym barwione szkło witrażu, zafarbowane od krwi dwóch trupów w niej zanurzonych.

Platynowa zaczęła odczuwać niepokój. Tylko wiedźmy mogły przebywać poza czasem. Jej bezpieczna przystań została naruszona. Zbrukana przez obecność tworu siostry. Z drugiej zaś strony była ciekawa, co jeszcze kryje w sobie ta mała dziewczynka. Jeszcze bardziej zapragnęła uczynić ją częścią swoich poddanych.

___________

Właśnie się zorientowałam, że strasznie nadużywam "się w pisaniu". Tym samym postarałam się wyeliminować jak najwięcej powtórzeń tego słowa. Czy widać zmianę? Lepiej się czyta?

Szepty OceanuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz