Rozdział 36

299 58 13
                                        

Gwałtownie zaczerpnął tchu. Zamrugał parokrotnie zwilżając wyschnięte oczy. Na całej skórze czuł dreszcze. Utkwił przerażony wzrok w sinoniebieskich dłoniach. Nawet teraz przed oczami miał srebrno czarną ciecz spływającą mu po palcach.

- Co ja zrobiłem... - Uniósł spojrzenie na siedzącego naprzeciwko Gilberta. Chłopak przyglądał mu się z pogardą i zniecierpliwieniem.

- Co się z nią stało? - zapytał mrużąc groźnie oczy.

- Ja... - przerwał nie mogąc wydusić z siebie tych słów. Czuł się pusty, martwy za życia, jakby wraz z powrotem wspomnień wszystko w nim umarło - Zabiłem je... to moja wina.

- Łżesz! Ona nie mogła zginąć! - Gilbert poderwał się gwałtownie, lecz zaraz usiadł. Wiktor zaskoczony uświadomił sobie, że znajdują się na łodzi.

- Opanuj się! Chcesz nas wszystkich potopić? - warknął siedzący za Wiktorem Rysiek.

Rzeczywistość zalała go przytłaczającą falą. Rozejrzał się wokół, w pierwszej chwili myślał, że wypłynęli na morze, że wszechobecna ciemność jest spowodowana nocną porą, ale gdy dostrzegł połyskiwania kamieni na sklepieniu, wiedział, że się pomylił. Znajdowali się w miejscu przypominającym jaskinię z olbrzymim jeziorem.

- Gdzie my jesteśmy?

- A grom go wie. Nie wiercić mi się tutaj, bo jakiś pacan tę łajbę robił i bliżej jej do kajaka niż do szalupy. Odbiło młodemu doszczętnie, ale jedyna droga z tego łajna to ta cholerna łódź. Dobrze, chłopie, że wróciłeś, myślałem już, że wyparujesz na dobre.

- Że co? - wydukał zdezorientowany Wiktor, próbując się odwrócić, lecz po mocniejszym zachwianiu natychmiast tego zaprzestał.

- Wpłynęła w ciebie latająca ryba i stałeś się duchem! Takim najprawdziwszym niebieskim. Młody zaczął bredzić o czarach i takich tam. A żeby diabli wzięły ciebie młokosie, skórę powinienem ci wygarbować, ale że jako jedyny znasz drogę, to zostawię to na później. W każdym razie płyńmy jak najszybciej do brzegu, bo to ustrojstwo w każdej chwili może iść na dno.

Gilbert odetchnął ciężko, starał się uspokoić opanować chęć natychmiastowego mordu na siedzącym naprzeciwko mężczyźnie. To nie mogła być prawda. Wiedźma musiała to przeżyć. On to wiedział, czuł wciąż łączącą go z nią więź. Miał nadzieję, że przywrócenie temu zbrodniarzowi pamięci, pozwoli mu ustalić, co się z nią stało, że ułatwi starcie z wiedźmami. Czyżby to wszystko poszło na marne, czyżby był bezużyteczny?

- Widziałeś ją, prawda? Musiałeś. Co się z nią stało? - zaczął spokojniej niż wcześniej. Utkwił czujny wzrok w twarzy Wiktora wyczekując odpowiedzi.

- Kim jesteś? Skąd o niej wiesz?

- A jak myślisz?

Wiktor nie odpowiedział, nie musiał. Oczy chłopaka utwierdziły go w słuszności swoich podejrzeń. Gilberta już nie było. Teraz siedział przed nim srebrnik w ludzkiej skórze. Ocean. Najwierniejszy strażnik wiedźmy, a zarazem... Twarz Wiktora stężała, ujawniając coraz większą wściekłość.

- Czemu mnie wtedy nie powstrzymałeś?! Miałeś ją chronić! Czemu nie pojawiłeś się magicznie jak zawsze? Czemu nie zabiłeś mnie zanim ja zabiłem ją?! Skoro ona o tym wiedziała, czemu ty... Jesteś równie winny jej śmierci jak ja. - Zacisnął pięści z całej siły i zagryzł ze zgryzoty szczęki. Nie patrzył na chłopka. Nie potrafił.

- Wydała mi rozkaz... Kazała się nie zbliżać... Powiedziała, że to wasza ostatnia wspólna noc, że jej ciało się rozpada, że nie może dłużej zostać w ludzkiej postaci. Skąd miałem wiedzieć, że będziesz chciał ją zamordować?! Że ona na to bezgłośnie przystąpi? - dodał ciszej - Ona nie umarła, jestem tego pewny, ale by ją odnaleźć potrzebuję twoich wspomnień, to ty ją ostatni widziałeś. Zanim... zniszczyłeś jej ludzkie ciało - warknął przez zęby.

Zapadła głucha cisza. Wiktor nie wiedział od czego zacząć. Zbyt wiele złych wspomnień powróciło na raz. Nie chciał o tym opowiadać. Pragnął znów o nich zapomnieć. Wrócić do błogiej nieświadomości.

- Widzisz ona upadła i... - Urwał nagle, wsłuchując się w ledwo słyszalne szepty. Słyszał je już. Niespokojnie spojrzał na pogrążoną w ciemności taflę wody. Włosy zjeżyły mu się na karku.

- Na najświętszą Anielkę - wyszeptał Rysiek oblizując nerwowo usta - To znów się dzieje.

- Nie przerywaj, mówże! - Gilbert złapał Wiktora za połacie kurtki, patrząc mu głęboko w oczy. - Co się stało, gdy upadła?

- Nie wiem, zerwał się wiatr, słyszałem krzyk Nikoli, z oczu ciekła jej krew, zaczęła...

- Cicho, zamknijcie się durnie! -syknął na nich Rysiek ściskając oburącz wiosło. Nie śmiał nawet drgnąć. Jedynie jego wzrok śledził delikatne koła tworzące się na wodzie.

- Nie obchodzi mnie to, dokończ!

Wiktor oblizał spierzchłe wargi, przełknął ślinę.

- Zaczęła zmieniać się w potwora.

W jaskini rozbrzmiał odgłos dzwoneczka. Ten delikatny, upiorny dźwięk uciszył wszelkie szepty. Zapadła cisza. Atmosfera zgęstniała. Dało się usłyszeć przyspieszone bicie ich serc. Nienaturalnie szybkie oddechy. A następnie plusk.

- Za wcześnie - syknął Ocean, wstając ze swojego miejsca - Nasz czas się skończył. Jednak okazaliście się bezużyteczni. Mam nadzieję, że chociaż teraz się na coś przydacie.

Postawił nogę na krawędzi łodzi. Nim marynarze zdążyli krzyknąć cała ich trójka wylądowała w lodowatej wodzie. Zimno i nieprzenikniona ciemność objęły ich swoimi mokrymi dłońmi, składając ostatni pocałunek odbierający dech. Wtem temperatura przestała doskwierać, a w oczach rozbłysło światło. Przed ich oczami pojawił się sen. Jego wewnętrzny blask ocucił ich z szoku. Marynarze natychmiast się wynurzyli wyklinając Gilberta na wszystkich diabłów. On natomiast nie wypłynął. Uczepiony grzbietu swojego świetlistego towarzysza czekał.

Bestia płynęła powoli, tnąc wodę rekinimi płetwami. Swoimi ludzkimi oczami lustrowała nadzwyczajnego przybysza. Nie atakowała, jakby instynktownie czując, że ma przed sobą coś więcej niż kolejną przekąskę. Rozwarła paszczę pełną ostrych zębów, a z niej wydobył się śpiew. Tak piękny i docierający do najgłębszych zakamarków serca, że można było poczuć cały żal potwora z głębin, taki, że nie widziało się już pokrytej łuską skóry, rzędów ostrych zębów, a kobietę skazaną na wieczne potępienie w samotności. Włosy przybrały płową barwę, przeplataną czarnymi pasmami. Dziewczyna uniosła twarz, z jej oczu ciekły łzy.

I wtedy dostrzegł błysk. Iluzja prysła. Bestia zaczęła łowy.

Szepty OceanuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz