Miłość jest słabością
' Daibolina
MAL
Czekałam na Danicę w kuchni. Poszła do spiżarni po potrzebne nam składniki. Byłam zdenerwowana, ponieważ strasznie się guzdrała. Ona nigdy nie ma wyczucia czasu. To nie jest jedyne co mnie w niej denerwuje, samo jej istnienie jest denerwujące. Jednak czasami się zastanawiam, dlaczego aż tak jej nie lubię. Czy między nami coś się takiego konkretnego wydarzyło, że się znienawidziłyśmy? Wydaje mi się, że tak czasami po prostu jest, ze ludzie się nie lubią. Nie przypominam sobie konkretnej sytuacji, w której między nami zaszedł konflikt. Sama nie wiem. Nie mam czasu tego roztrząsać właśnie teraz. Mam ważniejsze zadanie. Nasz plan teraz jest najważniejszy.
- To wszystko - powiedziała Danica pokazując na blat. Spojrzałam na nią zdziwiona. Nawet nie zauważyłam, kiedy weszła. Za bardzo pochłonęły mnie myśli. Na blacie były porozkładane najróżniejsze składniki. Rzadko wchodziłam do kuchni więc dla mnie pieczenie i ogólnie gotowanie to była ''czarna magia". Może to dlatego, że za często nie wchodzę do kuchni. Zawsze chodziłam do Jadalni Goblinów, gdzie wszystko robiły gobliny. Podejrzewam, że gdybym miała zrobić to sama nic pożytecznego by z tego nie wyszło, ale kto wie. Zawsze mogę, zwalić na Danicę jeśli nasze ciastka, nie dadzą porządnego efektu.
- Podasz mi miskę? - zapytała wskazując na nią. Stała obok kuchenki. Podeszłam, wzięłam i podałam jej.
- Myślisz, że sobie poradzimy? - zapytałam zaciekawiona. Nie żebym w nas wątpiła, czy coś.
- Przepis jak każdy inny. Wydaje mi się, że ciastka powinny wyjść. - powiedziała to, po czym zaczęła wkładać jajka do miski - Pomożesz mi czy nie masz zamiaru? - skierowała wzrok na mnie. Wywróciłam oczami.
- Co mam robić? - zapytałam podwijając rękawy.
- Przede wszystkim umyj ręce, a potem nastaw piekarnik - wskazała na zlew. Zrobiłam to co mi kazała i zabrałyśmy się do roboty.
***
Z Danicą pracowało mi się całkiem miło, ale tylko dlatego, że ona wszystko zrobiła. Chyba sprawiało jej to frajdę, bo naprawdę szybko uwinęła się z masą na ciastka.
- Brakuje nam jednego składnika - spojrzała na mnie, a ja się zdenerwowałam. - Potrzebna nam jeszcze łza prawdziwego smutku - westchnęła.
- Skąd ja ci o tej porze wezmę łzę prawdziwego smutku? - zapytałam zdziwiona. Zaczęłam się zastanawiać. W myślach zaśmiałam się, że gdyby był tu Carlos dostałby kilka razy łomot od Jay'a i miałybyśmy łzę smutku, albo cierpienia. W każdym bądź razie miałybyśmy łzę. Ale po sekundzie narodził się w mojej głowie inny pomysł. - Zapłacz! - powiedziałam do Danici. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona i oburzona, po czym uniosła brew.
- Nigdy nie płaczę - powiedziała ponownie mieszając naszą masę. - Ty płacz, to twój plan, nie mój.
- A myślisz, że ja płacze? - Spytałam z pogardą. Nie wiedziałyśmy co mamy robić. Byłam pewna, że musi być inne rozwiązanie, żeby zrobić te przeklęte ciastka.Nie możemy teraz zostać na lodzie... Oparłam się o blat. Po chwili myślenia, przypomniały mi się słowa matki z dzieciństwa. "Pamiętaj Mal, jeśli nie masz jednego ważnego składnia weź, cudze serce, ono zastąpi każdy inny składnik".Musiało to być serce osoby, której druga połowa żyje i ją kocha. Nie miałam nic przeciwko temu, żeby zrobić krzywdę Audrey. W sumie miałabym z tego niezły fan. Na początku nie byłam pewna czy to w ogóle ma sens i czy tak można, ale w sumie...
CZYTASZ
Descendants: Kraina Zapomnianych Baśni
FanfictionCzęść 1: Good is the new Bad Ona - córka groźnego pirata On - syn chłopca, który nigdy nie chciał dorosnąć. Czy zemsta okaże się silniejsza niż miłość? Część 2: Kraina Zapomnianych Baśni