Rozdział 28 "To nie jest sen"

983 91 1
                                    

Ale wilki szczerzą kły w oczach mają błyskawice, beznadzieja drzemie w nich, rozrywając dobry sen  

Muscial Les Miserables, Wyśniłam sen

DANICA

 Siedziałam razem z Mal na stołówce. Między nami panowała cisza. Było po niej widać, że jest zła ale wolałam nie pytać dlaczego. Jakoś nie interesowało mnie to szczególnie.Wciąż nie mogłam przestać myśleć o moim dzisiejszym śnie.Przez niego odczuwałam jeszcze większą tęsknotę za synem Piotrusia. Tak strasznie chciałam, żeby to nie był sen, ale prawda. Jak na razie tylko tam możemy się spotykać. Mimo, że od niedzieli minęły trzy dni, miałam wrażenie jakby minęły trzy lata. Tęsknota za nim mnie dobijała. Chciałam zawalczyć, ale to była  z góry przegrana walka.  Ani wczoraj, ani dzisiaj nie widziałam go w szkole. Zastanawiało mnie to. Czyżby już nawet przeze mnie nie mógł chodzić do szkoły? To byłoby trochę dziwne. Poczułam mocne szturchnięcie. Spojrzałam na Mal.

- Rose cię woła - powiedziała i odeszła, bo zauważyła Bena. Pobiegła do niego. Rozejrzałam się. Przy szafkach zauważyłam córkę Kapelusznika, która machała w moją stronę. Zebrałam swoje rzeczy i podeszłam do niej.
- Mam dla ciebie niespodziankę - uśmiechnęła się. Podała mi małą karteczkę. Otworzyłam ją "Ja też nie pozwolę ci odejść" , przeczytałam. To była wiadomość od Jake'a!  Odpowiedź na moją ostatnią karteczkę ,"Nie pozwól mi odejść". Przytuliłam zdziwioną Rose. Była uśmiechnięta.
-  Dziękuję ci - powiedziałam.
- To jeszcze nie koniec. Przyjdź o szesnastej do Ogrodów Królewskich. - odparła i odeszła. Patrzyłam jak znika za rogiem korytarza. Dlaczego ona mi tak pomagam? Jakoś to mi się nie podoba. Mam wrażeni, że ona coś knuje. Czy mam się martwić? I co oznacza, że mam być w Ogrodach Królewskich? Tyle pytań rodziło się w mojej głowie, że nie byłam w stanie tego ogarnąć. Odeszłam w kierunku klasy wciąż pogrążana w myślach.

***

Po zajęciach poszłam do biblioteki razem z Evie. Dziewczyna wciąż opowiadała mi o tym co zaszło między nią, a Doug'iem.  Zostali parą. Nie dała mi nawet dojść do słowa, aby wypowiedzieć się w tym temacie. Cieszyłam się jej szczęściem. Zasługiwała na nie, po tym jak Chad złamał jej serce. Nie wspomniałam jej nic o moim śnie, ba nawet nie miałam kiedy. Moja przyjaciółka zauważyła, ze coś nie gra. Po niej też było widać, że coś ją męczy. 

- O co chodzi? - zapytałam pierwsza, kiedy stałyśmy po między półkami z książkami. Spojrzała na mnie zdziwiona.

- Wszystko gra. - uśmiechnęła się - O co ci chodzi? - zapytała.

- Mówisz o tym wszystkim z entuzjazmem, ale jednocześnie coś cię męczy...

- Danica daj spokój. Wszystko jest okey. Prędzej po tobie widać, że coś nie gra. - skrzyżowała ręce na piersi. Wywróciłam oczami.

- Tęsknota za Jake'iem mnie dobija. Dzisiaj miałam taki piękny sen. Uczył mnie latać. Byliśmy w Nibylandii, ale nagle wszystko się zniknęło. Ktoś nam przeszkodził i obudziłam się - westchnęłam. - Od niedzieli praktycznie ani razu go nie widziałam. Mam wrażenie jakby minęły wieki. - spuściłam głowę. Evie położyła mi dłoń na ramieniu.

- Będzie dobrze - szepnęła i się lekko uśmiechnęła. Ja też miałam taką nadzieję. Fajnie jest mieć przyjaciółkę, która wspiera, aczkolwiek chciałam żeby ona też się przede mną tak otwierała. Nie mogłam jej do tego zmuszać. Będzie chciała to mi powie. Zapomniałam jej wspomnieć o Ogrodach, ale nie miałam już na to czasu.  Spojrzałam na zegarek. Dochodziła szesnasta. Pożegnałam się z Evie. Udałam się do Ogrodów Królewskich. Dojście tam zajęło mi chwilę. Przekroczyłam bramę do Ogrodu. Rose czekała na ławce. Uśmiechnęła się na mój widok. Podeszłam do niej. Nie zdążyłam otworzyć ust, a ona mnie pokierowała mnie, abym udała się alejkami różami do altanki przy oczku wodnym. To było naprawdę dziwne. Nie wiedziałam czego mam się tam  spodziewać. Widziała, że się waham.

-Nie masz się czego bać. Przysięgam. Jeszcze mi za to podziękujesz. - powiedziała z uśmiechem i odeszła. Ta dziewczyna jest naprawdę tajemnicza. Poszłam tak jak mnie pokierowała. To było naprawdę piękne miejsce. Dookoła sporo pięknych czerwonych róż. Im bliżej końca, czułam większe nerwy. Kiedy stanęłam na końcu alei, zatkało mnie.  W altance czekał Jake. Nogi się pode mną ugięły kiedy go zobaczyłam. Siedział na ławce i w rękach obracał róże. Podniósł głowę i spojrzał na mnie. Przeszło mnie przyjemnie uczucie ciepła. Jakby ktoś wsadził mnie do gorącej wody. Te jego piękne oczy, w których można było utonąć patrzyły na mnie z tęsknotą i szczęściem. Przez sekundę zebrały mi się łzy w oczkach, ale ostatecznie je powstrzymałam. Podbiegłam do Jake'a i rzuciłam mu się na szyję, przytulając go najmocniej jak to było tylko możliwe. Tego mi brakowało przez ostatnie dni. Jego bliskości. Miałam wrażenie, że to tylko piękny sen i wszystko zaraz zniknie. Tego się obawiałam. Jake pogłaskał mnie po głowie i mocno do siebie przytulił. Czułam się bezpiecznie w jego ramionach. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę. Obawiałam się, że jeśli go puszczę to znów go stracę. Nie mogłam dłużej tego znieść i pocałowałam go, aby utwierdzić się w tym, że to nie jest sen. Oddał mój pocałunek. To działo się naprawdę. Był tu razem ze mną w ogrodzie pięknych róż, miejscu tak romantycznym jak to sobie można wyobrazić tylko w snach. 

- Tak strasznie się cieszę, że tutaj jesteś - szepnęłam nie chcąc niszczyć takiej chwili. Jake uniósł mój podbródek, żebym spojrzała w jego piękne oczy.
- Tęskniłem. Te dni były najdłuższe w moim życiu. Tęsknota za tobą mnie dobijała. Musiałem się z tobą zobaczyć. - powiedział. Dał mi różę. Uśmiechnęłam się biorąc ją.
- Przez chwilkę bałam się że to tylko piękny sen - zaczęłam że łzami w oczach. - To, że tu jesteś. - westchnęłam. Jake mnie przytulił.
- To nie jest sen. - szepnął mi do ucha. Usiedliśmy na ławce.
- Ostatnio mogłam cię widywać tylko w moich snach - oparłam mu głowę na ramieniu.
- Ostatnio w moim śnie uczyłem cię latać - zaczął, ale dokończyłam za niego.
- Lecieliśmy do Nibylandii, a kiedy dolecieliśmy, magia prysła, bo ktoś nam przeszkodził... - westchnęłam. Siedzieliśmy pogrążeni w ciszy. Dziwne, że mieliśmy ten sam sen. Chyba telepatia. Dla mnie liczyło się, że jestem tu z nim tutaj, tak blisko. Naprawdę jestem wdzięczna Rose za to co zrobiła, chyba musiała mnie lubić skoro zorganizowała to wszystko. Będę musiała jej podziękować... 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Mamy nadzieję, że rozdział Wam się podobał. 

Do zobaczenia NIEBAWEM <3

Descendants: Kraina Zapomnianych BaśniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz