Wysiadłam przed domem i szybko pobiegłam w jego stronę. Jedyne co to zamknęłam samochód w biegu i moim celem były drzwi. Wskoczyłam po schodach i szarpałam się z klamką, ale były zamknięte. Niecierpliwie wciskałam dzwonek. Zerkałam za siebie czy nikogo nie ma. W końcu drzwi otworzył mi tata.
— Afrodyta?! Co Ty tu robisz?
— Znaleźli mnie! Wpuść mnie szybko. Jest ich trzech, Alterna Spiritus.
— Szybko wchodź.
Wskoczyłam do domu jak poparzona, a w ręku trzymałam swoją lelitę.
— Jak uciekłaś?
— Przez okno. Już po tygodniu w domu miałam dziwne sms'y i słyszałam różne szmery, ale myślałam, że to wiatr, a wiadomości pomyłka. Dopiero wczoraj zaczęłam coś podejrzewać.
— Wyprowadzisz się gdzieś gdzie nikt nie będzie Cię znał.
— Dopiero wróciłam!
— Chcesz mieć spokój?! — kiwnęłam głową, że rozumiem. Wtedy do pokoju wparowały trzy zmory. Od razu wystawiłam w ich stronę swoją broń. Wypowiedziałam słowa, które zawsze mówię, żeby wygnać demony do ich świata, ale tym razem nie zadziałało. One są silniejsze, o wiele.
— Kurde. — powiedziałam gdy duch mnie zaatakował. Mój tata zajął się już jednym z nich i teraz stawiał czoło drugiemu. Muszę pokazać, że potrafię. Wbiłam swoją lelitę w brzuch potwora i od razu ją wyciągnęłam. Duch odsunął się ode mnie. „Unde non est reversa ultra mittere. In aeternitate iam dederis mihi aspiret. „czyli: Wyrzucam Cię tam skąd więcej już nie wrócisz. Dasz nam spokój już na wieczność. Zmora zaczęła płonąć. Jej kawałki ciała wirowały. Szarpała się i wyrywała ręce w moją stronę. Ja wzięłam chusteczkę i wytarłam z lelity czarną maź, która po niej spływała.
— Idę zadzwonić.
Tata wyszedł, a ja poszłam do swojego pokoju. Położyłam walizkę i wyciągnęłam niektóre rzeczy do prania. Zbyt wiele się nie rozpakowywałam bo i tak wyjeżdżam. Dołożyłem parę rzeczy do torby. Poszłam do łazienki i wrzuciłam brudne ciuchy do pralki. Udałam się do salonu.
— Samolot masz pojutrze.
-Samolot?
— Tak lecę z Tobą. Jutro pojedziesz na zakupy i kupisz sobie nowe ubrania czy co tam chcesz, a ja załatwię Ci nowy telefon i żeby numer dzwonił jako nieznany.
— Dobrze. Tato bo wiesz w domu znalazłam zdjęcie. — Sięgnęłam do swojej torebki i wyjęłam fotografie. — Kim jest ten człowiek? — Pokazałam na ciemnego bruneta.
— Nie pamiętasz go?
— Nie. — Po tym słowie jakby mu ulżyło.
— To mój brat. — Zrobił smutny uśmiech. — Porozmawiamy o tym jak wszystko się ułoży. Teraz chodź spać. — Perspektywa spania w swoim łóżku była taka wspaniała. Poszłam do mojego pokoju i nie zważając na nic rzuciłam się na pościel. Od razu usnęłam. To był jeden z dłuższych tygodni w moim życiu. Miło, że jutro zdążę pogadać z mamą. Powinnam przemyśleć parę spraw, ale od razu odpłynęłam w świat snów.
"Wokół mnie jest śnieg i drzewa, których gałęzie są ugniecione pod ciężarem białego puchu. Stoję ubrana w czarną kurtkę i legginsy. Włosy mam splecione w kucyk. W prawej dłoni trzymam lelitę. Obok mnie stoi jakiś tajemniczy chłopak i co mnie dziwi również trzyma tą samą broń co ja. Ma czarne włosy, jest wysoki, ale nie widzę jego twarzy bo jest odwrócony tyłem. Stoimy blisko siebie i trzymamy za ręce. Do nas zbliża się około dziesięć zjaw. Jedne silniejsze, drugie mniej. Są już prawie przy nas."
Budzę się z cichym wrzaskiem. Mój oddech jest przyśpieszony. Nie widziałam nigdy tego chłopaka, jeżeli dobrze pamiętam. Wstałam i zeszłam na dół. Mama właśnie stała w kuchni i robiła kanapki.
— Mamusiu!
Rzuciłam jej się w ramiona.
— Moje kochanie. — Pocałowała mnie w głowę, mocno przytulając. — Co się wczoraj stało? Czemu jesteś już w domu? Zostajesz na stałe?
— Sprawy tamtego świata mamo, wróciłam bo miałam małe problemy i jutro wyjeżdżam.
Podniecenie i nadzieja w jej głosie ustąpiły dla żalu i troski.
— Przykro mi. — Uśmiechała się smutno. — Poczekaj chwilę. — Wyszła gdzieś z telefonem w ręce. Za jakieś pięć minut wróciła. — Wzięłam wolne w pracy. Dzisiejszy dzień jest nasz.
— Tata kazał mi jechać na zakupy. To co jedziemy?
— Tylko zjemy śniadanie.
Uśmiechnęła się. Brakuje mi jej energii życia, uśmiechu, radości. Tego, że jest tak wspaniała i cudowna. Położyła na stole talerz kanapek i dwa kubki herbaty.
— Jak było?
— Dobrze. — skłamałam, nie chcę jej martwić. — Tylko strasznie tęsknię.
— Ja również.
Zjadłyśmy kanapki i posprzątałam ze stołu, a mama w tym czasie poszła po torebkę. Weszłyśmy do jej samochodu i zaczęła jechać w stronę galerii. Byłyśmy pod dużym budynkiem po jakichś pięciu minutach. Weszłyśmy przez szklane drzwi do mocno oświetlonego budynku. Wchodziłyśmy do sklepów po kolei. Zajęło nam to dwie i pół godziny. Kupiłam parę nowych spodni, pięć bluzek, dwie marynarki, buty i trzy pary krótkich spodenek, oraz jedną sukienkę. Doszłam do wniosku, że wystarczą mi te ubrania i obecne co są już w walizce. Była siedemnasta. Tata pownien być już w domu. Wysiadłam przed budynkiem, a mama pojechała zaparkować w garażu. Poszłam do swojego pokoju gdzie zostawiłam rzeczy. Tata siedział w salonie.
— Proszę. — Podał mi nowego iPhone'a 6 S.
— Dziękuję. — Przytuliłam go.
— Zakupy udane? — Kiwnęłam głową. — No to się cieszę moja gwiazdeczko.
Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Poszłam na górę i schowałam nowe rzeczy do walizki. Wsadziłam również parę książek fantasy i romansów. Obstawiam, że teraz tak wcześnie nie wrócę. Poszłam do łazienki i zrobiłam codzienny rytuał, czyli kąpanie, mycie zębów i ubranie w piżamę. Wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Było dość zimno więc okryłam się mocno kołdrą i puściłam w słuchawkach muzykę z telefonu. Po pięciu piosenkach usnęłam.
CZYTASZ
Mój Stróż
FantasySzesnastoletnia Afrodyta jest córką bogatego polityka. Jej rodzina już z pozorów nie wydaję się normalna. Jej ojciec, tak jak ona jest w klanie, który ma na celu obronę ludzkiego świata i życia. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie rozszerzone ataki na...