Napięcie między nami osiągało zenitu. Nie było słychać niczego oprócz odgłosów zwierząt i cichych „krzyków" wiatru. Byliśmy dwa kilometry od domu. Każde z nas milczało. Alan był na mnie zły i było to, aż za dobrze widać. Zaczęło się już rozpromieniać. Słońce wychodziło z ukrycia, umieszczając się na górze. Niestety ciemne chmury, które były koloru różowego, białego oraz fioletowego ukrywały je pod swoją powierzchnią. Wcześniej cisza mi odpowiadała, a teraz? Jest strasznie natarczywa i przypomina mi o moim stosunku z Alanem, problemach między naszą znajomością. Pragnę trzymać się od niego z daleka, ale coś ciągnie mnie do tego chłopaka.
- Czemu zerwaliście? - spytałam i przerwałam narastającą ciszę, a z nią mur między nami.
- Naprawdę nadal tego nie wiesz? Tak bardzo jesteś zapatrzona w swoją pracę, że nie widzisz tego co do Ciebie czuję? Jak się staram? - zapytał, a ja znowu umilkłam. - Wiem, że to był Twój pierwszy pocałunek. Nie wyobrażasz sobie jak się cieszę z powodu, że chłopakiem, który skradł Twój pierwszy całus byłem ja. Nie wiem co będzie w przyszłości i jedynie mogę mieć nadzieję, że będziemy mieli więcej takich pierwszych, a zarazem ostatnich razów. - Zamilkł.
Zaczęliśmy wracać do domu. Zobaczyłam na śniegu świeże odciski opon. Na szczęście jechały obok naszego domu. Alan poszedł po coś do samochodu. Stanęłam przed drzwiami i zobaczyłam jakąś paczuszkę. Wzięłam ją i zaczęłam otwierać. To co ujrzałam zabiło mnie od środka. W domu miałam małego, białego królika. Nazwałam go Uszatek. Był jedną z małej ilości rzeczy, które kochałam. W paczce był on. Niestety nie miałam powodu, żeby się cieszyć. Był martwy.
Wyjęłam go z pudełka i wzięłam w ręce. Jeszcze świeża krew spływała po moim ubraniu i dłoniach. Padłam na kolana przytulając do siebie przyjeciela. Czy ktoś kiedyś powiedział, że przyjaciółmi muszą być tylko ludzie? Jaki chory psychopata musiał wpaść na tak okrutny sposób? Do pokoju wszedł Alan. Zobaczył całą scenę i podbiegł do mnie. Wziął ode mnie królika. Zrezygnowana oddałam go. Chłopak wyszedł na chwilę, a potem wrócił bez mojego małego, puchatego przyjaciela. Nadal klęczałam, trzymając twarz w zakrwawionych rękach. Chłopak podniósł mnie i przytulił mocno. Zaczęłam płakać na jego rękawie.- Dlaczego? O co chodzi? - szeptałam załamana.
- Spokojnie, nic Ci przy mnie nie grozi. - Głaskał moje włosy. Na szczęście miał czarną kurtkę, bo nie zdążył się przebrać.
- Co z nim zrobiłeś? - Trzymałam go za koszulkę, ściskając ją mocno w pięściach.
- Zakopałem, pokażę Ci jak trochę ochłoniesz. - Przestałam płakać, ale jak martwa powędrowałam do swojego pokoju. Poszłam się wykąpać. Ciemnooki poszedł się przebrać i za chwilę miał przyjść do mojego pokoju. Jestem wyczerpana psychicznie jak i fizycznie. Siedziałam właśnie odprężona w wannie. Usłyszałam krzyk szatyna: „Musimy jej powiedzieć prawdę! Nie mogę tak dalej! Rozumie Pan?!". Mówił to podwyższonym tonem. Wydaje mi się, nie wiem dlaczego, ale ta rozmowa była przeprowadzona z moim tatą. Wyszłam z łazienki i udawałam, że nic nie słyszałam. Jutro z nim o tym porozmawiam, dzisiaj nie mam na to siły.
-Przytulisz mnie? - Chłopak nic nie odpowiedział tylko położył się koło mnie i otoczył swoimi rękami. Czułam się bezpiecznie. W końcu chyba tak powinnam się czuć w towarzystwie swojego stróża. Chłopak spał w krótkich spodenkach bez bluzki. Miał strasznie jasną karnacje, czego nie zauważyłam wcześniej. Wspaniale kontrastowała z jego ciemną grzywką, która raz była podniesiona ku górze, a innego dnia niechlujnie rozczochrana po czole. Byłam mu niezmiernie wdzięczna, że mnie wspiera. Do jego obowiązków raczej nie należy pocieszanie załamanej emocjonalnie nastolatki. W tym momencie przypomniałam sobie słowa Ksawerego: „On może oddać dla Ciebie życie i lepiej tego nie nadużywaj". Staram się zrozumieć jego słowa, ale tylko bardziej pogmatwały sytuację w mojej głowie. Nie mówiąc o ostatnich dwudziestu czterech godzinach. Zacisnęłam mocniej ramiona szatyna na sobie. Cicho łkałam, a on pocałował mnie w głowę mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Przecież wiem, że tak nie będzie więc po co kłamie? Chociaż się stara. Nie tak wyobrażałam sobie swoje życie. Zasnęłam, ale mój sen był strasznie lekki. Mały hałas, a od razu się budziłam. Nagle coś uderzyło w szybę. Od razu byłam na równych nogach.
- Spokojnie. - powiedział opanowany szatyn. - To tylko gałąź.
Była już jakaś osiemnasta. Spałam około dziesięciu godzin. Wróciłam do łóżka, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że najbliższe drzewo znajduję się dwieście metrów od domu i to z drugiej strony. Wyjrzałam przez okno, kolejny raz budząc Alana.
- Co znowu? - zapytał zaspany chłopak, siedząc na łóżku i przecierając oczy.
Otworzyłam okno i patrzyłam się dookoła. Było jasno, przez śnieg, który swoją bielą rozświetlał ponury krajobraz. Nagle zobaczyłam kogoś. Stał, w jednej ręce mając kij baseballowy, a w drugiej piłeczkę. Celował w moje okno.
- Alan patrz! - krzyknęłam. Chłopak patrzył razem ze mną w dół. Obserwowaliśmy osobnika pod oknem. Miał kaptur na głowie, ale nie musiałam się trudzić, żeby zauważyć, iż nie jest z tego świata. Wycelował w nas tą swoją piłeczkę i jakby nie Alan, który popchnął mnie na ziemie dostałabym nią. Szatyn zgarnął szybko swoją lelitę i wysłał ducha do wieczności. Chłopak podniósł mnie z ziemi i ułożył na łóżku. Kręciłam się i coś marudziłam. Po jakiejś godzinie wstałam mając tego dość. Zostawiłam ciemnookiego, poszłam do salonu i włączyłam telewizję.
CZYTASZ
Mój Stróż
FantastikSzesnastoletnia Afrodyta jest córką bogatego polityka. Jej rodzina już z pozorów nie wydaję się normalna. Jej ojciec, tak jak ona jest w klanie, który ma na celu obronę ludzkiego świata i życia. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie rozszerzone ataki na...