Zawiedziona

785 63 4
                                    

W tele­wi­zji nic nie było. Włą­czy­łam jakieś wia­domości i mój wzrok padł na napis przy wia­domościach: „The Tra­gedy in Poland". Wpi­sa­łam na inter­ne­cie coś wię­cej na ten temat. Gdzieś w War­sza­wie zabito grupkę mło­dzieży. Ich ciała były roz­szar­pane. Nie wia­domo jak to się stało. Obsta­wiano jakieś zwie­rzę. Zasta­na­wia­łam się nad tym gdy do salonu wszedł Alan.

— Czemu nie śpisz? — zapy­tał chodź pew­nie znał odpo­wiedź.

— Nie mogłam zasnąć. Cały czas się krę­ci­łam. — oznaj­mi­łam. — Mam do Cie­bie pyta­nie.

— Tak?

— Sły­sza­łam Twoją roz­mowę wczo­raj. Wyda­wało mi się, że była ona z moim ojcem. O co chodzi?

— Powiem Ci bo nie chcę mieć przed Tobą sekre­tów i tak już mam dość tych kłamstw, ale obiecaj, że nie będziesz zła. — Kiw­nę­łam głową do góry. — Dobrze no to, Twój ojciec jak Ci mówi­łem, ma jakąś tajem­niczą sprawę i papiery, aby miesz­kańcy tam­tego świata mogli bezkar­nie cho­dzić po naszym świe­cie. Nie­stety demony wpa­dły na pewien plan. Chcą Cię porwać i wziąć z Tobą ślub. Tak, będąc zię­ciem Two­jego ojca on nie będzie miał wyj­ścia, żeby im nie dać tych papie­rów i pozwo­le­nia na wcho­dze­nie do tego świata, który zrobi to pierw­szy będzie praw­dzi­wym boha­te­rem. Jest jedno nie­szczę­ście, że rów­nież w tą sprawę wkra­czają inne zmory.

— Teraz mi o tym mówisz? — powie­działam zła. — Dla­czego mnie okła­my­wa­łeś? Wszyst­kie potwory chcą mnie por­wać i w tym celu przed niczym się nie cofną, a Wy to ukry­wa­cie? — Wyszłam z pokoju. Jestem wście­kła? Wku­rzona? Nie, jestem zawie­dziona. Mia­łam go za przyjaciela. Za kogoś wię­cej niż tylko stróża. Nie­stety się myli­łam. A mój tata? Też mnie okłamał, a niby nie mamy przed sobą tajem­nic. Leża­łam na łóżku. Mój tele­fon zaczął brzę­czeć. Na ekra­nie uka­zało się zdję­cie i numer mojego ojca. Nie zwró­ci­łam na to uwagi. W końcu przestał wyda­wać z sie­bie dźwięk. Usnę­łam. Obu­dziło mnie tłu­cze­nie do drzwi. Alan dobi­jał się i szar­pał klamkę.

— Afro­dyta? Nic Ci nie jest?

— Nie, teraz możesz już iść.

— Wpuść mnie. — Echo roz­no­siło trzask wywa­żo­nych drzwi. Przede mną stał Alan, który nie zda­wał sobie sprawy z tego co się stało. Trzy­mał rękę na karku, po któ­rym się dra­pał. Miał nie­winny uśmiech na twa­rzy.

— Co Ty zro­bi­łeś? — Pod­nio­słam zapła­kaną twarz do góry. Nie mogłam się nie uśmiech­nąć patrząc na niego.

— A Ty? Mia­łaś nie być zła.

— Nie jestem zła.

— Wła­śnie widzę.

— Jestem zawie­dziona, nie zła. — Popa­trzy­łam na niego, a uśmiech zszedł z jego twa­rzy.

— Nie chcia­łem Cię okła­my­wać, ale Twój ojciec mi kazał.

— Nie chcia­łeś, ale to zro­bi­łeś.

— Musia­łem. — Spoj­rzał na mnie.

— Niby czemu?

— Bo Twój tatuś powie­dział, że odsu­nie mnie od Cie­bie. — Zaci­snął pię­ści.

— Chcę odpo­cząć. — Popa­trzy­łam na drzwi. — Nie­stety w swoim pokoju nie mogę.

— W piw­nicy widzia­łem jakieś stare drzwi. Idź odpocz­nij w moim pokoju, a ja zamon­tuje Ci je.

— Dzię­kuję, ale mogę iść z Tobą do piw­nicy?

— Po co?

— Bo chcę zoba­czyć jak wygląda, ale się boję.

— Ty się cze­goś boisz?

— Jestem tylko czło­wie­kiem. Mam takie prawo.

— Kimś wię­cej niż czło­wie­kiem. — Poszedł do scho­dów pro­wa­dzą­cych na dół. Moje nogi odmawiały mi posłu­szeń­stwa, ale ostat­nimi siłami sta­ra­łam się iść. Weszłam do ciem­nego pomiesz­cze­nia. Alan wziął latarkę, która leżała na jakimś małym pudełku. Zaj­rza­łam do niego. W środku znaj­do­wał się obraz. Była na nim jakaś dziew­czyna, która przy­po­mi­nała mnie, a koło niej star­szy męż­czy­zna. Odwró­ci­łam go i było na nim napi­sane moja cudowna Lisette. Lisette? Prze­cież to moje dru­gie imię. Dziew­czyna wyglą­dała iden­tycz­nie jak ja. Nie jestem w sta­nie o tym myśleć. Scho­wa­łam obraz i wró­ci­łam na górę. Poszłam spać do pokoju Alana. Dla­czego musiał wywa­żyć te drzwi aku­rat dzi­siaj?

Spa­łam do czwar­tej rano. Słońce na­dal cho­wało się za górami. Odwró­ci­łam się w prawą stronę. Moja twarz zetknęła się z twa­rzą bru­neta, która mnie obser­wo­wała.

— Co tu robisz? — zapy­ta­łam na­dal smutna z powodu, że mnie oszu­kał.

— To mój pokój moja droga. — Uśmiech­nął się.

— Czy w moim pokoju są już drzwi?

— Yhy.

— Do widze­nia. — Mia­łam na sobie same majtki i czarny, za duży T-shirt. Obto­czy­łam swoje pół nagie ciało jego koł­drą i wró­ci­łam do swo­jego pokoju.

Wzię­łam prysz­nic, umy­łam zęby i zmie­ni­łam bluzkę oraz bie­li­znę. Mój humor nie pozwa­lał na nic innego oprócz spa­nie. Poło­ży­łam się na łóżku i puści­łam w słu­chaw­kach muzykę.

Mój StróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz