Tort

405 32 12
                                    

Obudziłam się, ale nie zastałam Alana obok mnie. Wzięłam swój fioletowy szlafrok, założyłam go i zeszłam na dół.  Alan stał nad patelnią robiąc naleśniki. Objęłam go od tyłu.

- Dzień dobry, dlaczego tak znikasz? - zapytałam.

- Chciałem przygotować mojej księżniczce sniadanie z okazji urodzin. - Pocałował mnie w usta i wrócił do robienia posiłku.

Usiadłam przy stole, a Alan podał mi talerz z dwoma naleśnikami, które były posypane cukrem pudrem, malinami i bananem, a do tego polane syropem klonowym. Wyglądały przepysznie i podał mi w moim kubku z misiem cappuccino orzechowe.

- Mmm dziękuje Panu. - powiedziałam i zachichotałam.  - Tak w ogóle co się dzieje z Danielem?

- Powiedzmy, że dałem mu małą łapówkę za to, żeby nie wracał do domu przyszłe dwa dni.

- Dlaczego na dwa ?

- Bo dzisiaj masz siedemnaście, a jutro chce po prostu spędzić dzień ze swoją dziewczyną.

- Bylo to dla mnie dziwne bo w sumie niezbyt była dla nas różnicą czy Daniel był w domu czy nie i tak mogliśmy przybywać razem. Wiec zaczęłam poszukiwać w myślach daty drugiego listopada, drugi listopada no tak! Alan kończy osiemnaście lat! Prawie bym zapomniała.- pomyślałam sobie. - Może wybierzemy się na zakupy?

- Jeżeli chcesz. - Uśmiechnął się.

Zjedliśmy śniadanie  poszłam się ubrac, a Alan założył koszulkę bo widocznie było mu zbyt ciepło i chodził bez. Poszliśmy parkiem do niewielkiej galerii, ale jednak najpotrzebniejsze sklepy się w niej znajdowały. Droga zajęła nam z 15 minut. Po drodze rozmawialiśmy o zwykłych rzeczach, marzeniach i wspólnych planach na przyszłość. Gdy się znaleźliśmy już w galerii. Pierwszym sklepem do którego weszliśmy był h&m. Gdy Alan znalazł jakąś koszule i poszedł ją przymierzyć, ja tym czasie wyszłam do cukiernia, która była nawprost sklepu.

- Dzień dobry - powiedziałam do ekspedientki na oko mającej trzydzieści lat

- Witam. - Ciemnowłosa, niska pani odpowiedziała z uśmiechem. - Co dla Ciebie ?

- Poproszę niewielki tort w kształcie koła z cyfrą 18 jutro na godzinę piętnasta, jeśli to możliwe.

- Nie ma problemu. - odpowiedziała łagodnym tonem, który zachęcał kupców do robienia u niej zakupów. - Jaki smak tortu?

- Czekoladowo- truskawkowy. - odpowiedziałam.

- Z dojazdem do domu?

- Nie trzeba podejdę po niego, ale dziękuje. - Uśmiechnęłam się i powiedziałam dowidzenia na co pani odpowiedziała i wrocilam do sklepu, aby Alan nie zaczął czegoś podejrzewać.

Podeszłam do przymierzalni zastanawiając się ile mnie nie było, ale sądząc po tym, że mój ukochany nadal był w przymierzalni nie było tak źle.

- Spójrz. - Powiedział, a moim oczom ukazał się cudowny brunet w całej czerwonej koszuli, która nie była za elegancka, ale miała w sobie coś co sprawiło, że nawet ekspedientka nie mogła odwrócić od niego wzroku. A może to nie koszula? Może to ten piękny chłopak, który stał przede mną? To nie koszula, nie spodnie czy jakaś inna materialna rzecz tylko to on i jego piękno. Piękno, które pewnie nie jedną oczarowało. Jednak on wybrał mnie. Małą zakompleksioną laleczkę tatusia i mamusi, która mało co wie o prawdziwym życiu. - Halo ? Skarbie? Wszystko Dobrze? - Dobiegło mnie wołanie Alana.

- T-tak. Bierzesz ją?

- Chyba tak, a coś nie tak? Nie pasuje mi? - zapytał odwracając się do lusterka, tak jakby moja opinia była dla niego najważniejsza. Zarumieniłam się.

Chłopak ponownie wszedł do przymierzalni tylko, że po chwili mnie zawołał, abym poszła za nim. Złapał mnie za rękę i położył rękę na moim policzku.

- Jesteś piękna Afrodyto. - Pocałował mnie w policzek, potem małymi pocałunkami zniżył się do ust zajmując się nimi trochę dłużej. Ręką przejechał wzdłuż mojego biodra. Położyłam swoje obie ręce na jego torsie, pomiędzy rozpiętymi guzikami koszuli. Wyrwałam swoje usta z pocałunku i zaczęłam go lekko gryźć w szyje. Złapał mnie za pośladki, unosząc w górę tak, że obtoczyłam go nogami. Oboje złączyliśmy swoje usta w pocałunku, nie zważając, że jesteśmy w przymierzalni.

Po półgodzinie wyszliśmy, ustawiając się w kolejce do kasy. Weszliśmy do jakiegoś supermarketu. Kupiłam różne produkty pod pretekstem obiadu lecz miałam bardziej na myśli kolacje z okazji jutrzejszych urodzin Alana.

- Może zrobimy sobie maraton filmowy? - zaproponował, kiwnęłam głową na tak, a on włożył do koszyka jakieś przekąski i picia.

Po dwóch godzinach wróciliśmy do domu, wypakowaliśmy przekąski i usiedliśmy na kanapie przed telewizorem. Alan włączył "Sierociniec". Chciałam się skupic na filmie jednak moje myśli cały czas krążyły wokół Alan i tego dlaczego on w ogóle chce ze mną być.

Mój StróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz