Dziewczyna

678 61 2
                                    

Jestem w domu. Poukładałem już świeczki w kształcie pentagramu. Zapaliłem je i poszedłem do kuchni. Wziąłem nóż. Stanąłem na środku znaku. Przejechałem po dłoni ostrą końcówką przedmiotu. Patrzyłem jak krew ścieka z mojej ręki. Zacząłem mówić zaklęcie, które może mnie tam przenieść.

" Cisza wkoło, lecz nie tu.

Krzyk cierpienia dusz, kuję słuch.

Ciało twe nie żyje, ale umysł tak.

Pośród tych demonów,

wariuje świat. "

Poczułem lekkie uniesienie. Jednak gdy chciałem dotknąć swojego ciała jego nie było. Szedłem, albo raczej unosiłem się wzdłuż jakiegoś korytarza. Słyszałem wrzaski. Z prawej i lewej strony były duszę, a ja szedłem środkiem nich. Jednak były odsunięte. Przestrzeń przede mną była pusta. Widziałem smutne, pełne żalu twarze. Duszę się przemieszczały. Patrzyłem na wszystko dookoła. Jednak coś przykuło moją uwagę. Drobna, przezroczysta postać siedziała przytulona w kłębek przy ścianie. Podszedłem i przykucnął przy niej. Nie płakała. Jedyne co to nie patrzyła na nic ani nikogo.

- Coś się stało? - zapytałem.

- Słucham? - Spojrzała na mnie. - Nie nic się nie stało. Jedyne co, to jedną dziewczynę niedawno temu zamknęli w tamtych drzwiach i jej nie wypuszczają, a była bliska mojego wieku.

W głowie cały czas mam, że zostało mi koło czterdziestu godzin. Czy młoda dziewczyna mówi o Afrodycie? Dlaczego ja nie widzę tych drzwi?

- Czy ta dziewczyna miała długie czarne włosy, podkrążone oczy i siniaki?

- No tak, znasz ją? - zapytała niepewnie.

- Znam, bardzo dobrze. Powiedz mi jeszcze dlaczego ja nie widzę tych drzwi?

- Jak to nie widzisz? Przecież są niedaleko nas.

- Naprawdę nie widzę.

- Chodź pokażę Ci je.

Szedłem za nią. Dziewczyna mniej pewna stanęła przy ścianą i wtedy je zobaczyłem. Ogromne, metalowe wrota stanęły przede mną. Jasne światło wychodziło spod szram między nimi, a ścianą. Stanąłem i już miałem zamiar je otworzyć, ale zatrzymała mnie dziewczyna.

- Tak w ogóle dlaczego tu jesteś? Jak umarłeś?

- Nie umarłem. Przyszedłem po tą dziewczynę. - Wskazałem głową na brązowowłosą.

- Rozumiem.- Uśmiechnęła się smutno.

- Tak w ogóle jestem Alan. - Podałem jej rękę.

- Samanta, miło mi. - Odwzajemniłem uścisk ręki.

- Jeżeli chcesz może z nami wrócisz na ziemię?

- Nie dziękuję, nie po to z niego uciekłam. - Uśmiechnęła się i rozpłynęła.

Otworzyłem drzwi. Wpadłem do środka. Zobaczyłem na środku klęczącą duszę Afrodyty. Smutna, pobita, złamana. Wyglądała tak jak jej ciało schodząc z ziemi. Tylko jej oczy, nie były już takie spokojne. Wokół niej siedziało w kole na jakimś czarnym kole wiele duchów. Przyglądali jej się, krzyczeli. Wpadłem z lelitą. Powiedziałem zaklęcie, ale nie działało. Stałem nad duszą Afrodyty. Tylko wyglądała jakby jej ciało tutaj się znajdowało. Za kołem z duchów buchały pomarańczowo niebieskie ognie....

Mój StróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz