Wziąłem taksówkę z lotniska i wpadłem do starego domu Afrodyty. Jej ojciec przytulał zapłakaną żonę. Nie rozumiałem o co chodzi przecież Afrodyta żyje.
— Dzień dobry. — Spojrzeli na mnie jakby zobaczyli ymm. ducha? O co chodzi?
— Co Ty tu robisz? Jak Ty? Przecież nie mogłeś wrócić.
— Wiem, ale wróciłem. Gdzie Afrodyta? — Przyglądali mi się, nadal nie wierząc, że żyję.
— Gdzie Afrodyta?? Zostawiłeś ją tam! — krzyknęła jej matka. — Musieliśmy urządzić pogrzeb naszej jedynej córce!
— Ona żyje! Mamy niewiele czasu, więc lepiej się pospieszmy.
— Kpisz sobie z nas? Naprawdę sądzisz, że nas to bawi?! — krzyknęła matka dziewczyny.
— Jezus wytłumaczę Wam potem, jedziemy na cmentarz.
AFRODYTA
Obudziłam się. Byłam w małym pomieszczeniu. Nawet nie wiem czy to pomieszczenie. Ledwo oddychałam. Chciałam wstać. Strasznie mało miejsca. Nogi też miały ograniczoną długość. Czy ja jestem w trumnie?? A jak nikt nie wie, że tu jestem? Nie mam lelity, nie mam jak uciec. Pewnie za jakieś pół godziny skończy mi się tlen. Oddychałam przez ustam. Krzyczałam, piszczałam, tłukłam się. Nic, zero. Widzę, że czeka mnie strasznie krótkie życie. Nagle poczułam, że coś mnie podnosi. Ktoś otworzył miejsce tortur. Upadłam no kolana i cieszyłam się światłem, tlenem. Moja dusza cierpiała, ale poprawiło się samopoczucie po przez światło. Chciałam poczuć ten śnieg, jego płatki, które przesiąkały przez moje ubranie. Jednak podniosłam twarz do góry i poczułam mokre krople deszczu na skórze. Spojrzałam na mojego wybawcę. Był to brązowo włosy, wysoki o sportowej po skórze chłopak. Na oko miał z dziewiętnaście lat. Był strasznie blady. Rzuciłam się na jego szyję.
— Dziękuję. — powiedziałam w szyję chłopaka. Był wysoki.
— Któż Cię tu zamknął? — Na jego głos, wygląd również większość dziewczyn z mojej szkoły miałaby już mokro.
— Chciałabym to wiedzieć, tak samo jak Ty.
— Masz może swój numer telefonu? Bo widzę, że ktoś idzie chyba w Twoją stronę. — Odwróciłam się i zobaczyłam rodziców oraz Alana. Podałam nowo poznanemu karteczkę z numerem telefonu.
— Tak w ogóle jestem Filip. — Odszedł, a ja podążałam wzrokiem za nim.
— Córciu! — Mama rzuciła się na mnie. — Ty żyjesz!
— Wydaję mi się, że tak. — Uśmiechnęłam się. Przytuliłam rodziców i podeszłam do Alana.
— Dziękuję. — Pocałowałam go w policzek.
— Nie masz za co.
— Mam, nie każdy by to dla mnie zrobił.
Wróciliśmy do domu. Alan opowiedział wszystko moim rodzicom. Zaczęliśmy się zastanawiać jak to wszystko się stało, że daliśmy radę wyjść po miesiącu z tamtego świata. Wszystko było tak bardzo dziwne.
— No to zostajesz tutaj. Dziękuję Alanie, że ją pilnowałeś. Dobra robota. — Poklepał chłopaka po plecach.
— Tato ja wracam do Kanady! Tam jest wspaniale, Alan jest najlepszy. Proszę Cię Tato.
— Nie chcę Cię stracić. — powiedział mój tata.
— Nie stracisz.
— Proszę Pana. — zaczął — będę ją pilnować jak oka w głowię, albo bardziej.
— Mhm no nie wiem. Może tak być, ale dam Wam jedna dodatkową osobę do ochrony.
— Ale tato.
— Nie ma ale tato. Dzisiaj przenocujecie u nas, a jutro polecicie do domu. Za kilka dni kogoś podeśle. Teraz możecie iść. Miłych snów. — powiedział, a ja poszłam wziąć kąpiel.
CZYTASZ
Mój Stróż
FantasySzesnastoletnia Afrodyta jest córką bogatego polityka. Jej rodzina już z pozorów nie wydaję się normalna. Jej ojciec, tak jak ona jest w klanie, który ma na celu obronę ludzkiego świata i życia. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie rozszerzone ataki na...