Droga mijała nam szybko. Graliśmy cały czas w prawdę — fałsz.
— Twoja kolej. — Powiedział Alan.
— Jedno największe marzenie?
— Znaleźć prawdziwą miłość. — Spojrzał na mnie i się uśmiechnął, a ja się zarumieniłam nawet, nie wiem dlaczego. — No dobrze to teraz ja, imię Twojego pierwszego chłopaka.
Nie powiedziałam nic. Wzrok skierowałam w dół.— Afrodyto. — powiedział, przesuwając się blisko mnie. — Czy Ty nigdy nie miałaś nikogo?
— Nie. — odwróciłam wzrok od niego.
— Jak to możliwe?
— Co takiego?
— Jak to możliwe, że nikt nigdy nie traktował Cię tak jak na to zasługujesz. — Ujął moją twarz i powoli przybliżył ją do swojej. Dzieliły nas centymetry, ale w tym momencie wszedł pomocnik pilota i oznajmił, że jesteśmy na miejscu.
Wychodząc z samolotu spojrzałam wokół siebie. Nie widziałam śniegu, ani nie uderzył we mnie powiew -30C pogody. Jednak mało widziałam bo było już ciemno.
— Alan gdzie jesteśmy? — Spojrzałam na niego nie wiedząc jak się zachować po sytuacji w samolocie.
— Moja droga przed Tobą Miami.
— Co? Jak to? — otworzyłam usta ze zdziwienia.
— Twój ojciec zadecydował, że lepiej będzie gdy będziemy wśród ludzi. -Wziął nasze bagaże i zaniósł do czarnej Skody SE L EXECUTIVE.
Włożyłam słuchawki do uszu z zamiaram, żeby nie słyszeć nawet raz Alana. Leciała druga zwrotka Pink „Sober", jednak wtedy poczułam szarpanie za ramię.
— Afrodyto?
— Tak? — Zatopiłam się w jego brązowych oczach.
— Jesteśmy na miejscu. — Uśmiechnął się widząc jak nie mogę odwrócić zwroku.
— Mhm przepraszam.
— Nie masz za co. — Podniósł rękę i przejechał mi lekko opuszkami palców po policzku.
— Pójdę po swoją walizkę. — Przerwałam tą szopkę.
Wkładając telefon do kieszeni zauważyłam, że jest koło północy. Kropla deszczu spadła mi na czoło. Alan zanosił rzeczy do domu, a mi kazał obejrzeć dom. Był on duży, a z tyłu miał piękny ogród. W środku dom był urządzony nowocześnie, ale przytulnie. Alan zaprowadził mnie do „mojego" pokoju. Ściany były fioletowe, a meble czarne. Wszystko idealnie współgrało. Patrząc przez okno zobaczyłam, że się błyska. Wzięłam pidżamę chcąc się wykapać i przygotować do spania przed burza. Gdy skończyłam panowała już prawdziwa wichura. Wtuliłam się w kołdrę, ale nic mi to nie dało. W pewnej chwili ktoś wszedł, a towarzyszył mu grzmot. Przycisnęłam tylko mocniej kołdrę.
— Afrodyto? Co się dzieje? — zapytał Alan siadając koło mnie.
— Nic tylko się boję.
— Pewnie zaraz przejdzie spokojnie, dobranoc. — Był już przy drzwiach z zamiarem wyjścia, ale odwrócił się gdy usłyszał mój głos.
— Alan?
— Tak?
— Możesz ze mną spać? Prosze. — Zdziwił się moja prośbą, w sumie ja sama to zrobiłam, jednak położył się koło mnie i wtulił mocno do siebie, całując w policzek.
CZYTASZ
Mój Stróż
FantasySzesnastoletnia Afrodyta jest córką bogatego polityka. Jej rodzina już z pozorów nie wydaję się normalna. Jej ojciec, tak jak ona jest w klanie, który ma na celu obronę ludzkiego świata i życia. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie rozszerzone ataki na...