#24

2.1K 189 28
                                    

Minęło trochę czasu zanim wrócili do naszej celi. Ponownie dali nam po kromce chleba i wodę. JimBail opowiadał coś o tym, że na miejscu SeHo dawno by się nas pozbył i jakie metody przychodzą mu aktualnie na myśl. Samego Kwona nie było. NamJoon cały czas mi się przyglądał co stawało się być coraz mniej komfortowe zwłaszcza, że ilekroć ja na niego spojrzałam, odwracał wzrok. Zerknęłam na kamerę w rogu pomieszczenia, a potem znowu na Nama. Zamknęłam oczy odchylając głowę. Czekać. Tylko tyle pozostało.

- Dobra, to my lecimy. Miłej zabawy dzieciaki.- Zaśmiał się sarkastycznie Jim, a jeden z jego ludzi otworzył zamek. Gdy drzwi się otworzyły w progu stali YoonGi i Kook z Karabinami w rękach.

- Rączki panowie.- Uśmiechnął się Suga. Powoli unieśli ręce, a chłopaki weszli do środka.

- I klękamy.- Nakazał JungKook.

- Co wy odpieprzacie?- wysyczał JimBail. Tylko szerzej się uśmiechnęli. Dwaj strażnicy chcieli rzucić się na nich, ale Suga skutecznie ich zarzymał celując to w jednego to w drugiego. Kiwnął głową, dajc im do zrozumienia że jeden ruch, a już po nich.- I co macie zamiar zrobić?- zapytał ich uspokojonym już głosem. Kook odszedł do niego i wycelował w jego głowę.- Obaj wiemy, że nie strzelisz, dziecko.- chłopak zacisnął dłoń na lufie.- JeongGuk, pomyśl, co właściwie chcesz zrobić. Jestem twoją rodziną. Uratowałem, gdy nie miałeś nikogo. Byłeś dla mnie jak syn.- W oczach Kooka pojawiły się łzy.- Kto był przy tobie, gdy twoja matka umarła? Kto cię przygarnął gdy ojciec zapijał się na śmietniku? Kto cię wychował jak własne? Byłem dla ciebie ojcem.- Jeon zacisnął usta w cienką linię gwałtownie przełykając ślinę. Jego ręce zaczęły się trząść i po chwili opuścił muszkę.

- Długo jeszcze zamierzasz wciskać mu ten kit?- warknął V.- Jak śmiesz uważać się za jego ojca? Jak śmiesz kłamać mu w twarz?

- Zamknij się TaeHyung.- syknął Jim

- Miałeś radochę kpiąc dzieciakowi w twarz? Dobrze bawiłeś się niszcząc jego życie?

- O czym on mówi?- Kook patrzył na JimBaila.

- Dobrze się bawiłeś mordując jego matkę!?- wrzasnął Tae, a jego wzrok był nienawistny.

- Zamknij się TaeHyung!- powtórzył głośniej.

- JimBail?- załkał pytająco Jeon. Ten spojrzał na chłopaka dokładnie w momencie, w którym pociągnął za spust. Ciało mężczyzny gwałtownie szarpnęło do tyłu, a wokoło rozprysnęła krew. Spojrzał w dół, na swoją klatkę piersiową, w której znajdowała się rana. Koszula powoli chłonęła wypływającą czerwoną ciecz. Jego wzrok stawał się pusty, a oddech ugrzązł w gardle. Ostatkiem sił odwrócił się do Tae i wyszeptał- Nawet nie wiesz jak dobrze.- po czym padł na ziemię sztywny. Po policzkach chłopaka płynęły łzy i nie mogąc dłużej ustać opadł na kolana. TaeHyung wreszcie wydostał się z wiązań i podszedł do niego. Uklęknął obok i delikatnie zabrał karabin z bezwładnych rąk oszołomionego JeongGuka. Spojrzał na niego smutno i wiem, że chciałby mu jakoś pomóc, ale nie wie jak. Otworzył usta by coś powiedzieć, ale szybko zrezygnował. Odwiązał mnie , a ja dopiero teraz spostrzegłam, że strażnicy stoją unieruchomieni przez Sugę i... Nam. Spojrzałam podejrzliwie na niego, a on tylko spuścił głowę. Klęknęłam przed JungKookiem i objęłam go mocno. Po chwili poczułam, że odwzajemnił uścisk, a jego ciało zaczęło się trząść. Z jego gardła wydobył się zduszony szloch. Podszedł do nas HanSo, a Kook natychmiast puścił mnie i przytulił jego zanosząc się jeszcze głośniejszym płaczem. Han zaczął gładzić go po głowie jak małe dziecko.- Ćśśś. Nie płacz JungKookie. Jestem przy tobie i zawsze będę twoim bratem.

To przedostatni rozdział. Dziękuję wam za to, że jesteście i jeszcze raz przepraszam za nieobecność.

Mad || Dyktafon 2 V BTS || ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz