* Zoe *
Wstałam z ogromnym bólem głowy. Nigdy wcześniej nie miałam okazji się upić skoro mój tata pracował w policji, ale wczoraj tak jakoś wyszło. Byłam w kompletnym szoku, kiedy zobaczyłam Nathaniela pod szkołą. Gdy zmusił mnie, żebym wsiadła do jego samochodu i zabrał do restauracji, a później powiedział o randce miałam kompletny mętlik w głowie. Liczyłam, że w domu na spokojnie to sobie jakoś ułożę, ale ledwo mnie tam odwiózł, a wrócił chwilę później. Tym razem z kilkoma pełnymi siatkami. Wino było pyszne i to jego działanie dodało mi odwagi, a później tak dobrze mi się z nim rozmawiało, że wyszedł dopiero po drugiej w nocy. Oczywiście opróżniliśmy wcześniej wszystkie butelki. Poza tym, jakoś w międzyczasie zaczęłam skracać jego imię nazywając go Nathan zamiast nadal używać jego pełnej wersji, a on wydawał się być z tego powodu zadowolony. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że wczorajszy dzień był prawdziwy. Chociaż bynajmniej nie na tyle, żeby iść dzisiaj do szkoły. Wiedziałam, co mnie tam czekało, więc wolałam zostać spokojnie w domu i przeczekać tę burzę.
- Wolałabym tylko, żeby głowa mnie tak nie bolała - wymamrotałam do siebie odrzucając na bok kołdrę.
Z oporem wstałam z łóżka idąc od razu pod prysznic. Stojąc pod strumieniem ciepłej wody przypomniała mi się barwa jego oczu z bliska. Nie wydawały się już tak zimne, jak wcześniej, były raczej piękne. Potrząsnęłam głową. Jak to możliwe, że ze wszystkich dziewczyn w tym mieście, cholera ze wszystkich na świecie, które Nathan mógł mieć z łatwością, zainteresował się akurat mną? Wciąż nie byłam do końca pewna, czy wierzyłam w to, co mi mówił. W końcu to nie miało sensu, żeby taki chłopak, jak on chciał umawiać się z taką dziewczyną, jak ja, skoro przecież była cała masa ładniejszych. Z westchnieniem spłukałam żel i wyszłam spod prysznica, owijając się ręcznikiem. Wybrałam jedną z niewielu sukienek, które miałam w swojej szafie. Ciemnofioletowy materiał na cieniutkich ramiączkach sięgał mi za kolana, a cały przód ozdabiały przyszyte tam okrągłe guziki wyglądające na wykonane z drewna, chociaż w rzeczywistości był to oczywiście plastik, a do niej czarne, grubsze rajstopy. Nie zamierzałam się nigdzie stroić, ani tym bardziej wychodzić z domu w najbliższym czasie, a po prostu chciałam w miarę ładnie wyglądać dla samej siebie. Taka mała odmiana na poprawę kiepskiego samopoczucia spowodowanego bólem głowy. Po zejściu na dół położyłam się na kanapie w salonie i włączyłam telewizor. Nie dane mi jednak było długo nacieszyć się samotnością, gdyż już przed południem usłyszałam dzwonek do drzwi. Odruchowo poszłam otworzyć nawet nie zastanawiając się, kto mógł być po ich drugiej stronie. To była jedna z tych spontanicznych, kompletnie nieprzemyślanych decyzji, której żałowałam, jak tylko zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam.
Po drugiej stronie drzwi stał Nathan. Zlustrował mnie wzrokiem i sądząc po wyrazie jego twarzy podobało mu się to, co widział, przynajmniej dopóki nie spojrzał na moje ręce. Zupełnie zapomniałam, że nie miałam na sobie nic z długim rękawem, co zasłaniałoby moje blizny. W ten sposób sekret, który starannie utrzymywałam przez dwa lata zdradziłam przez własną głupotę obcemu facetowi, którego znałam zaledwie kilka dni. W jednej chwili stał wciąż na ganku, a w następnej zatrzasnął drzwi za sobą nogą i przycisnął mnie do ściany chwytając za nadgarstek.
- Jak długo to trwa? - wyglądał i brzmiał na złego, ale uścisk na mojej ręce był na tyle delikatny, aby nie zrobił mi krzywdy.
- Nie twoja sprawa - odpowiedziałam buntowniczo. Wykorzystując to, jak mało siły użył wyrwałam dłoń z zamiarem odejścia, ale zagrodził mi drogę.
Ponownie stałam oparta o ścianę, tyle że teraz z jego rękami po bokach i patrzyłam na jego koszulkę przeklinając w myślach własną głupotę.
- Tak sądzisz? - chwycił mnie dwoma palcami pod brodę zmuszając bym uniosła wzrok łącząc go z jego własnym. - W takim razie pozwól, że coś ci wyjaśnię - zacieśnił nieco ucisk przysuwając twarz bliżej mojej. - Jeśli kiedykolwiek zobaczę choćby jeden nowy ślad na twoim ciele przykuję cię do swojego łóżka. Zrozumiałaś?
Kiwnęłam głową przestraszona jego złością, ale też zdezorientowana powodem, dla którego był zły. Dlaczego obchodziło go coś takiego? Nathan puścił mnie i odsunął się o kilka kroków.
- Ubierz się.
Pospiesznie wbiegłam na górę, po czym wyciągnęłam z szafy czarny, cienki i rozpinany sweterek ciesząc się, że nie musiałam już nosić bandaża, który byłby aż nazbyt widoczny. Założyłam go zanim zbiegłam z powrotem na dół. Nathan otworzył mi drzwi i poprowadził do swojego samochodu zaparkowanego na podjeździe. To samo auto widziałam przed restauracją oraz kiedy przyjechał po mnie do szkoły i choć nie znałam się na motoryzacji musiałam przyznać, że wyglądało ładnie, a do tego miało wygodne siedzenia.
- Gdzie jedziemy? - spytałam rozglądając się, kiedy mknęliśmy główną ulicą ponad 100 km/h wymijając inne jadące wolniej auta.
- To niespodzianka - posłał mi uśmiech zanim skupił się ponownie na drodze.
Byłam poważnie zaniepokojona, gdy minęliśmy tablicę informującą o opuszczeniu Rochester. Nagle w mojej głowie zaczęły pojawiać się te wszystkie wizje, jak to zabija mnie i zakopuje zwłoki w lesie, gdzie nikt ich nigdy nie znajdzie. Nerwowo wykręcałam palce czując coraz większe zdenerwowanie. Uspokoiłam się nieco dopiero na widok tablicy informującej o dotarciu do kolejnego miasta, w którym oczywiście nigdy wcześniej nie byłam, a które stanowiło najwyraźniej cel naszej podróży. Nathan zaparkował przed ogromnym, czterogwiazdkowym hotelem i obejmując mnie od tyłu poprowadził do wejścia. Zabrał mnie do hotelu? To nie miało żadnego sensu. Jednak zamiast do recepcji, jak się spodziewałam skręcił w stronę ogromnego łuku oddzielającego lobby od restauracji. Już po samym wystroju domyśliłam się, że ceny tutaj musiały być o wiele większe, niż w restauracjach w Rochester. Kelner od razu pojawił się przy nas prowadząc do odpowiedniego stolika i zanim zniknął podał nam karty.
- Podoba ci się? - zwrócił się do mnie Nathan, jak tylko zostaliśmy sami.
To było pierwsze, co powiedział odkąd stwierdził, że miejsce, do którego mnie zabiera to niespodzianka. Kiwnęłam głową potakując.
- Jest ślicznie i drogo - przyznałam, drugą część zdania wypowiadając nieco ciszej.
- Nie przejmuj się - posłał mi uśmiech zbywając to machnięciem dłoni.
Ponieważ żadna z nazw w menu nic mi nie mówiła zdałam się na Nathana, który, jak twierdził był tu już kilka razy. W efekcie po mniej więcej pół godzinie popijałam czerwone wino delektując się rybą i zastanawiając, jakim cudem podali mi tu alkohol skoro ewidentnie nie byłam wystarczająco dorosła. Musiał to jednak być jakiś sposób Nathana, więc nie dopytywałam nie będąc pewną, czy chciałam poznać odpowiedź. Po późnym obiedzie mój towarzysz oznajmił, że zabiera mnie w jeszcze jedno miejsce. Niestety nigdy nie dowiedziałam się, jakie to miało być miejsce. Wszystko przez to, iż po drodze mijaliśmy wesołe miasteczko i widząc moją minę mężczyzna stwierdził, że mieliśmy jeszcze trochę czasu do następnej atrakcji. Nasz pobyt tam rzecz jasna znacznie się przedłużył, co wynikało nie tylko z kolejek do niemal każdej atrakcji, ale również mojej chęci przejechania się na każdej karuzeli. Świetnie się bawiłam cały czas uśmiechając się i śmiejąc. Nathan też wyglądał na zadowolonego. Szczególnie, kiedy na diabelskim młynie przywarłam do niego piszcząc i upierając się, że zaraz stamtąd spadnę.
W drodze powrotnej nie mogłam przestać zachwycać się nad dzisiejszym dniem. Mówiłam o wyjątkowo smacznym jedzeniu, o tym, na których karuzelach bałam się najbardziej, a które mi się najbardziej podobały. Wymieniałam, którymi chętnie znów bym się kiedyś przejechała i narzekałam na zbyt małą ilość zjedzonej waty cukrowej. Już nie pamiętałam, kiedy ostatni raz tak dobrze się bawiłam, jeśli kiedykolwiek w ogóle. Do mojego domu dotarliśmy dopiero nocą, a Nathan odprowadził mnie do drzwi. Normalnie podziękowałabym mu za wspaniały dzień i odesłała, ale z jakiegoś niezrozumiałego powodu nie chciałam, żeby odchodził. Wolałam, żeby ze mną został, chociaż jeszcze niedawno śmiertelnie się go bałam.
- Właściwie - zaczęłam, kiedy otworzyłam już drzwi zatrzymując się w przejściu - zjadłabym jeszcze lody. Co ty na to?
- Z przyjemnością - on również nie wydawał się chętny do zakończenia tego spotkania, co mnie ucieszyło.
Weszliśmy do środka i Nathan zamknął za nami drzwi, a ja w tym czasie poszłam do kuchni. Byłam zbyt leniwa, żeby nakładać lody porcjami do miseczek, więc wzięłam od razu całe pudełko i dwie łyżeczki udając się z nimi do salonu, gdzie oboje usiedliśmy.
- Lubisz miętowe? Ja uwielbiam - powiedziałam podając mu łyżeczkę i nie czekając na odpowiedź zaczęłam jeść.
CZYTASZ
Nieumarli 01 - Mój Wilk
WerewolfZoe codziennie myśli o śmierci choć brakuje jej odwagi, by ze sobą skończyć. Cierpi i nie widzi możliwości, by wieść szczęśliwe życie. Nathaniel to jej całkowite przeciwieństwo. Czerpie z życia pełnymi garściami. Właśnie dlatego nie jest zadowolony...