24

7K 400 5
                                    

Na wstępie chciałabym raz jeszcze przeprosić za moją głupotę odnośnie opisu tatuażu Nathana, bo w poprzednim rozdziale źle napisałam i jak już wyjaśniłam w komentarzu i pod poprzednim rozdziałem, chodziło mi o to, że wilk w tatuażu MIAŁ BYĆ tam, gdzie na zdjęciu było to puste miejsce.

Chcąc jakoś opóźnić spotkanie z Katie, które znając jej charakter zakończyłoby się kompletną katastrofą dla mnie i Zoe zdecydowałem, że zabiorę swoją przeznaczoną na wycieczkę po mieście. Przy okazji miałem zamiar pokazać jej, że nie zamierzam zamknąć jej w domu czy pozwolić, aby sama się tam ukrywała. Najpierw wziąłem ją na spacer po Millenium Park, gdzie szliśmy wolno trzymając się za ręce, a ja mimowolnie przypomniałem sobie, jak jeszcze niedawno drwiłem z tych wszystkich zakochanych idiotów, którzy trzymali się za rączki, a teraz kurwa robiłem dokładnie to samo. Odwróciłem się patrząc na Zoe, która z zachwytem w oczach rozglądała się dookoła. Niestety, co jakiś czas spuszczała głowę ukrywając swoje blizny za włosami, kiedy ktoś za długo się w nią wpatrywał. Miałem przez to ochotę zabić każdego, kto krzywo się na nią spojrzał, ale wówczas ciężko byłoby jakoś ukryć przed ludźmi taką masakrę.

- Nie przejmuj się nimi kochanie - powiedziałem zamiast tego całując ją w czoło licząc na to, że się zrelaksuje.

W odpowiedzi posłała mi słaby uśmiech, którym postanowiłem się zadowolić. Ostatecznie nie mogłem wymagać od niej niczego więcej zwłaszcza, że sam, co jakiś czas wracałem myślami do tej suki, która zapewne już znajdowała się w domu moich rodziców i nieuniknionego spotkania z nią. Gdybym tylko mógł najchętniej zabrałbym Zoe wyjeżdżając na jakiś czas z Chicago, ale nie byłem pieprzonym tchórzem, żeby uciekać za każdym razem, kiedy Katie miała pojawić się w pobliżu. Mogłem za to raz na zawsze zadbać o to, aby zrozumiała, gdzie było jej miejsce. Jak najdalej ode mnie oraz mojej mate.

- Co powiesz na lody? - usłyszałem jej głos, który wyrwał mnie z zamyślenia, kiedy kawałek od nas dostrzegłem budkę z lodami.

- Jasne - uśmiechnąłem się do niej ciesząc z jej przynajmniej chwilowej poprawy humoru. Tak długo, jak na jej twarzy był uśmiech, wszystko było w porządku. Bez znaczenia, czy chodziło o lody czy o zabicie skurwysyna, którego musiała nazywać ojcem. - Miętowe z czekoladą?

Zaśmiała się przypominając sobie, jak przyszedłem do jej domu i spędziliśmy wieczór przed telewizorem jedząc lody prosto z pudełka. To było jedno z dobrych wspomnień, które chciałem zachować. Zoe nadal obawiała się mnie wtedy, a jednak zdecydowała się nie tylko pójść ze mną na kolację, ale również zaprosiła mnie do swojego domu i zasnęła przy mnie.

Następnie zabrałem ją do Lincoln Park Zoo, skąd przenieśliśmy się dalej oglądając także fontannę Buckingham w Grant Park oraz przepłynęliśmy się motorówką, a na koniec siedzieliśmy na plaży Oak Street podziwiając zachód słońca. Zrobił się ze mnie pierdolony romantyk, pomyślałem mocniej obejmując ją ramieniem, jednak nie przeszkadzało mi to, ponieważ Zoe wydawała się szczęśliwa. Zmęczona, ale szczęśliwa. W każdym z miejsc, które dzisiaj odwiedziliśmy zrobiła mnóstwo zdjęć, czego nie mogłem pojąć, jednak chętnie do kilku z nich jej pozowałem. Właściwie dla mnie to też był pierwszy raz, kiedy robiłem te wszystkie rzeczy. Spotkania w parku, jedzenie w restauracjach, rejsy, to wszystko zawsze służyło biznesowi, a ostatnią rzeczą, o jakiej wówczas myślałem było podziwianie widoków czy dobra zabawa. Było więcej rzeczy, które dzięki Zoe robiłem po raz pierwszy. Nigdy wcześniej jeśli nie liczyć Nadii, kiedy byliśmy jeszcze dziećmi nie spałem w jednym łóżku z dziewczyną. Nawet nie pieprzyłem żadnej z nich w moim własnym łóżku. Nie chodziłem na randki. Nie pomagałem dziewczynie wybierać ciuchów. Nawet kurwa nigdy z żadną nie byłem w sklepie. Nie pozwalałem im ruszać moich rzeczy czy urządzać mojego domu. Nie pozwalałem żadnej z nich nosić moich ciuchów. Teraz to już nie było moje. To było nasze i czułem się z tym lepiej, niż się spodziewałem.

- Zimno mi - z rozmyślań wyrwał mnie jej cichy głos. Zerknąłem kątem oka przekonując się, iż pocierała zmarznięte ramiona dłońmi.

Bez zastanowienia zdjąłem swoją bluzę i nakryłem ją zostając w samej koszulce, ale w przeciwieństwie do niej ja nie odczuwałem zimna. Wcześniej ubierałem się odpowiednio do pogody wyłącznie po to, aby nie wzbudzać zainteresowania wśród ludzi. Teraz natomiast zabierałem nakrycie, by w razie potrzeby oddać je Zoe. Znów, nigdy nawet nie sądziłem, że będę brał ubrania tylko na wszelki wypadek, gdyby moja mate zmarzła.

- Nathan? - odwróciła się w moją stronę z pytaniem w szaro-niebieskich oczach. - Mogę, o coś spytać?

- Co takiego?

- Naprawdę świetnie się bawiłam, ale mam wrażenie, że co jakiś czas znikasz gdzieś myślami. O co chodzi? - już samo to, że słyszałem zmartwienie w jej głosie sprawiało, że chciałem ją przytulić i pocieszyć.

- To nic takiego. Nie przejmuj się - odpowiedziałem wymijająco i pocałowałem ją chcąc odwrócić w ten sposób jej myśli od wkurzającego mnie problemu.

Zoe położyła się z głową na moich kolanach, a ja korzystając z tego, że miałem jedną rękę wolną, bo drugą gładziłem ją po włosach wyciągnąłem telefon i napisałem wiadomość do Chrisa z pytaniem, czy Katie jeszcze tam była. Nie musiałem czekać długo na jego odpowiedź, która wcale mnie nie zadowoliła.

Są u nas. Czeka na ciebie.

Skrzywiłem się niezadowolony i zacząłem uderzać w klawiaturę na miniaturowym ekranie pisząc odpowiedź.

Niedługo wracamy do domu. Trzymaj ją z dala. Jutro do was przyjdę.

Schowałem telefon niepocieszony myśląc o tym, iż najchętniej nie spotykałbym się z nią już nigdy więcej, ale wiedziałem, że nie miałem na to najmniejszych szans. Katie nie odpuści tak łatwo. Była cholernie uparta. Właśnie dlatego wolałem sam do niej pójść i wyjaśnić jej wszystko bez obecności Zoe. Nie chciałem, żeby ta blond suka coś jej nagadała.

- Wracamy? - spytałem jej, na co od razu pokiwała głową.

Usiadła, a ja wstałem i wyciągnąłem do niej rękę. Była zmęczona i już zasypiała ledwo trzymając się na nogach, więc wziąłem ją na ręce zanosząc do samochodu. Nawet dobrze nie ruszyłem, a ona już spała. Uśmiechnąłem się na ten widok. Czasem naprawdę łatwo zapominałem, iż wciąż była człowiekiem, a ten dzień z całą pewnością był dla niej pełen wrażeń. Do tego musiała być wykończona tą wędrówką. W domu położyłem ją do łóżka i zacząłem ściągać z niej ubrania, gdy się obudziła.

- Ja to zrobię - powiedziała zaspana i jednocześnie zażenowana, więc nie miałem innego wyjścia, jak pozwolić jej na to.

Po kilku minutach usłyszałem szum wody dochodzący z łazienki, w której zniknęła. Położyłem się na łóżku czekając, aż wyjdzie, po czym sam wziąłem szybki prysznic wróciłem układając się obok niej i przyciągając ją do siebie. Z całą pewnością nie mógłbym już zasnąć bez tego małego ciałka wtulonego we mnie.

- Myślisz, że moglibyśmy jutro spędzić czas z twoją rodziną? - słyszałem nadzieję w jej głosie. Zoe naprawdę ich polubiła.

Nie chciałem psuć jej humoru, ale ostatnie, czego chciałem to spotkanie Zoe z Katie. Niestety były marne szanse, że Raphael i reszta znikną do jutra.

- Nie mów moja rodzina kochanie. Teraz są też twoją rodziną - pocałowałem ją we włosy. - Nie wiem. Teraz są trochę zajęci - skłamałem gładko.

Powinienem czuć wyrzuty sumienia, że ją okłamuję, jednak wolałem skłamać, niż powiedzieć prawdę. Najchętniej nigdy nie powiedziałbym jej o Katie. Miałem nadzieję, że po naszej jutrzejszej rozmowie ta zniknie z mojego życia raz na zawsze i nie będę musiał już nigdy się nią przejmować. Tak byłoby najlepiej dla każdego z nas.

Nieumarli 01 - Mój WilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz