Po drodze do Chicago Nathan powiedział mi, że jego dom stał w pobliżu domu jego rodziców, ale nie spodziewałam się czegoś takiego. Nazwanie tego domem byłoby chyba niedopowiedzeniem roku, ponieważ budynek przypominał raczej miniaturowy pałac, którego białe ściany zwieńczono czarnym dachem. Do tego niskie, białe ogrodzenie imitujące kolumny, dwa niewielkie balkony na przodzie z czarną, metalową i zdobioną balustradą, a na środku dziedzińca również biała fontanna i rosnący wokół niej niczym labirynt niski żywopłot. Przed dwuskrzydłowymi drzwiami wejściowymi był ganek podzielony na dwie części, na którym obecnie stałam czekając na Nathana, który pojechał od razu do garażu na tyłach, gdzie moim oczom ukazały się jeszcze dwa samochody. Chciał upewnić się, że wciąż działały i żadne z jego rodzeństwa nie pożyczyło ich sobie na przejażdżkę, więc wysłał mnie przodem.
- Po, co ci ich tyle? - spytałam, gdy wreszcie dołączył do mnie niosąc część z naszych bagaży. Byłam ciekawa ile takich kursów będzie musiał zrobić, ale skoro zabronił mi sobie z tym pomóc to jego strata.
- Taka słabość - wzruszył nonszalancko ramionami. - Ten biało-czarny to BMW I8, którego używam, kiedy dopisuje pogoda i mogę schować dach. Ten drugi, szary to z kolei Jaguar XF, który służy mi głównie w pracy.
Otworzył na oścież drzwi kluczem wyciągniętym z kieszeni i weszliśmy do środka, gdzie od razu ujrzałam przestronny, elegancko urządzony salon. Ściany i sufit były całe białe, a na ciemnych panelach położono ciemnobrązowy dywan. Kanapa oraz dwa fotele po bokach również były białe i sprawiały wrażenie niesamowicie miękkich, a do tego były jeszcze wykonane z ciemnego drewna stół razem z niską, podłużną szafką, nad którą wisiał ogromny telewizor, po którego bokach ustawiono podłużne głośniki. Na korytarzu, który kończyły schody na piętro ustawiono kilka małych stoliczków, na których obecnie stały kwiaty w zapewne kryształowych wazonach, natomiast na ścianach wisiały obrazy. Salon był po lewej stronie za przestronnym łukiem, a po prawej za nieco mniejszym przejściem mieściła się nowoczesna, głównie metalowo-marmurowa kuchnia.
- Kuchnia jest połączona z jadalnią, a w dalszej części salonu stoją półki z książkami i dodatkowe dwa fotele obok nich - odezwał się Nathan odkładając obie walizki przy wejściu.
Chwycił moją dłoń i pociągnął mnie po schodach na górę. Tam korytarz urządzono w podobnym stylu, jak ten na dole.
- Tutaj jest gabinet, a to sypialnia dla gości - wskazał na pierwszą parę drzwi, które minęliśmy. - To nasz pokój, a tam dalej jest pokój gier - wskazywał na następne drzwi.
- Pokój gier? - uniosłam pytająco brew nie spodziewając się po nim czegoś takiego.
- To był pomysł Jamesa - westchnął zanim ponownie poprowadził mnie na dół.
Stanęliśmy obok łuku prowadzącego do salonu, przy którym na ścianie było zawieszone oprawione w ramkę zdjęcie, na którym bez trudu rozpoznałam Nathana, więc reszta osób musiała być jego rodziną.
- To moi rodzice, Christopher i Anabelle - wskazał palcem na wysokiego blondyna o identycznie błękitnych oczach, co jego i stojącą obok czarnowłosą kobietę ze szmaragdowymi oczami oraz przyjaznym uśmiechem. - Moja młodsza siostra, Nadia i jej partner James.
Nadia miała blond włosy po ojcu oraz zielone oczy po matce i gdyby Nathan nie powiedział mi, że jest jego siostrą nigdy nie pomyślałabym, że są spokrewnieni. James miał natomiast przydługie, brązowe włosy, które lekko mu się kręciły i także brązowe oczy. Na fotografii wszyscy wyglądali na szczęśliwych i zżytych ze sobą, co nie pasowało mi do tego, w jaki sposób Nathaniel wyrażał się o nich. Sprawiał raczej ważenie, jakby nie byli ze sobą blisko, ale radość widoczna w ich oczach nie mogła być przecież udawana.
CZYTASZ
Nieumarli 01 - Mój Wilk
WerewolfZoe codziennie myśli o śmierci choć brakuje jej odwagi, by ze sobą skończyć. Cierpi i nie widzi możliwości, by wieść szczęśliwe życie. Nathaniel to jej całkowite przeciwieństwo. Czerpie z życia pełnymi garściami. Właśnie dlatego nie jest zadowolony...