* Nathaniel *
Tej nocy na szczęście Zoe spała spokojnie, czego nie można było powiedzieć o mnie, ponieważ byłem kurewsko wściekły po tym, co powiedziała mi rano i miałem przez to ochotę rozjebać całe cholernie Rochester z jej rodzicami na czele. Wiedziałem jednak, że zabijanie niewinnych mi nie wystarczy. Musiałem dowiedzieć się, kto ośmielił się tknąć moją mate i zaserwować mu kurewsko bolesną, powolną śmierć, o którą sam będzie mnie błagał. Wstałem zrzucając z siebie koszulkę zanim wyszedłem na dwór w samych spodniach dresowych. Zgromadziło się we mnie zbyt dużo emocji i wiedziałem, że już dłużej nie dam rady się powstrzymywać. Stojąc na trawniku przed domem zdjąłem spodnie, po czym zamknąłem oczy, a chwilę później usłyszałem charakterystyczny dźwięk przesuwanych i łamanych kości. Kiedy otworzyłem je ponownie stałem już na czterech łapach zadowolony, że dzięki czarnej sierści wtapiałem się w noc i czym prędzej ruszyłem biegiem przed siebie nie zastanawiając się nad tym, dokąd tak właściwie zmierzałem. Słyszałem głuche uderzenia moich łap o ziemię razem z odgłosami nocnych stworzeń, a także śmiech obozowiczów kilka kilometrów dalej. W dodatku nawet z tej odległości od ich obozowiska przez zapach, jaki otaczał las mogłem wyczuć alkohol, który zapewne był jedną z przyczyn ich dobrego nastroju o ile nie jedyną. Kierowany prymitywną żądzą, instynktem wilka skierowałem się w ich stronę stawiając ostrożnie każdy krok, aby nie zdawali sobie sprawy z mojej obecności aż do ostatniej chwili, kiedy będzie już dla nich za późno. Krzyczeli przerażeni jednocześnie próbując uciekać, ale nie mieli żadnych szans, kiedy kolejno dopadłem wszystkich rozrywając ich ciała na kawałki. Na pysku oraz łapach czułem ich krew, ale nie przejąłem się tym. Zamiast tego odwróciłem się ruszając z powrotem do domu.
* Zoe *
Nie byłam pewna, co mnie obudziło, ale zmartwiłam się nie znajdując Nathana po drugiej stronie łóżka. Nie było go też w pokoju, po którym się rozejrzałam widząc między innymi czarne, nocne niebo za oknem. Gdzie mógł być o tej porze? Przecierając oczy wyszłam na korytarz i zaglądałam po kolei do każdego pomieszczenia w domu, jednak nigdzie go nie znalazłam. Ostatecznie zdecydowałam się wyjść na zewnątrz i rozejrzeć się w ogrodzie. Właśnie miałam zacząć go wołać stojąc na ganku i marznąc z powodu zimna, kiedy z lasu nagle wyłoniło się coś wielkiego. Chwilę zajęło mi zorientowanie się, iż czarna sierść należała do gigantycznego wilka, który intensywnie wpatrywał się we mnie czerwonymi oczami. Przerażona zrobiłam krok w tył i potknęłam się o własne nogi upadając na tyłek. Zwierzę zbliżyło się wchodząc na ganek, a ja miałam już łzy w oczach, podczas gdy wilk pochylił się dotykając pyskiem mojej twarzy. Poczułam na niej coś mokrego i kiedy otarłam twarz ręką moje serce jeszcze bardziej przyspieszyło z przerażenia po tym, jak zdałam sobie sprawę, że była to krew. Patrzyłam przerażona na zwierzę, które niespodziewanie cofnęło się wracając na trawę. Ku mojemu niedowierzaniu kilka sekund później w miejscu, w którym stał wilk teraz klęczał Nathan.
- Jak? - usłyszałam własny głos orientując się, że musiałam się odezwać, choć nie zdawałam sobie sprawy, iż to zrobiłam.
Nathan podniósł się stając prosto, więc dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że był całkiem nagi. Speszona odwróciłam wzrok, na co doszedł mnie jego cichy chichot, a chwilę później szelest ubrań, które najwyraźniej zakładał.
- Możesz już spojrzeć - jego głos odezwał się blisko mnie.
Spojrzałam niepewnie w stronę, z której dobiegał. Na szczęście Nathan miał już na sobie te same dresy, w których położył się kilka godzin wcześniej także mogłam pomachać mojemu zażenowaniu na do widzenia.
- Co się stało? - spytałam po raz kolejny nadal nie mogąc tego pojąć nawet, jeśli widziałam to na własne oczy.
- Jesteś w szoku. Chodźmy do domu, wyjaśnię ci wszystko w środku. - oznajmił podnosząc mnie w stylu panny młodej.
CZYTASZ
Nieumarli 01 - Mój Wilk
WerewolfZoe codziennie myśli o śmierci choć brakuje jej odwagi, by ze sobą skończyć. Cierpi i nie widzi możliwości, by wieść szczęśliwe życie. Nathaniel to jej całkowite przeciwieństwo. Czerpie z życia pełnymi garściami. Właśnie dlatego nie jest zadowolony...