* Zoe *
Choć od mojej przemiany minął ledwie tydzień, już miałam dość. Głównie dlatego, że po dwóch dniach nieobecności Nathan wrócił do domu, ale na całe dnie zamykał się w gabinecie. Słyszałam, jak jego palce uderzają o klawiaturę oraz jak rozmawia Kellanem, Danielem i nieznanym mi facetem, którego nazywał Diego. Wspominał też o jakichś dwóch innych. Omawiał z nimi jakieś dwie akcje, ale najwyraźniej świadomy tego, że teraz mogę go usłyszeć nie wiele z tych rozmów rozumiałam.
Bez sensu. Westchnęłam. Przecież od samego początku wiedziałam, kim jest i czym się zajmuje. Mimo to kochałam go. Poza tym irytowało mnie to, że najpierw sam kazał mi z nim trenować, a teraz nie miał na to czasu, ale nie mogłam nic na to poradzić. Właśnie dlatego stałam w kuchni pochylając się nad książką kucharską i próbując przyrządzić pieczoną kaczkę nadziewaną jabłkami, a do tego pure i sałatka, a na deser ciasto czekoladowe. Umiałam bez problemu gotować proste rzeczy, ale z każdą chwilą coraz bardziej myślałam, że coś takiego jest ponad moje możliwości. Ciasto stało już na blacie i stygło czekając, aż włożę je do lodówki. Za to kaczka była cholernym wyzwaniem. Nie zamierzałam się jednak poddać. Kiedy Nathan pozwolił mi tu zostać obiecałam sobie, że zajmę się gotowaniem, a odkąd jesteśmy razem chciałam, żebyśmy siadali wspólnie do stołu. Jak rodzina. Skoro będziemy to robić przez następne setki lat musiałam nauczyć się gotować takie rzeczy.
- Cholera! - krzyknęłam, kiedy po raz kolejny zamiast pokroić pomidory zgniotłam je.
Na co mi ta cała super siła, skoro nie mogę nawet pokroić cholernego pomidora. Wkurzona rzuciłam nożem.
- Już ci się znudziłem? - spytał rozbawiony Nathan trzymając ostrze centymetry przed swoją twarzą.
- Ja po prostu - zaczęłam. - Nie mogę nawet pokroić pomidorów nie zgniatając ich na miazgę! - wyrzuciłam z siebie.
Zaśmiał się i podszedł do mnie kładąc nóż na blacie. Wyrzucił rozgniecione warzywo, opłukał nóż ze swojej krwi i chwycił za kolejne kładąc je na desce.
- Spróbuj jeszcze raz tylko tym razem delikatnie - posłałam mu mordercze spojrzenie. Przecież robiłam to delikatnie! - Nie denerwuj się, bo to tylko pogarsza sprawę.
- Co ty nie powiesz - mruknęłam.
- Zoe, wszystkiego się nauczysz, po prostu potrzebujesz trochę czasu. Weź głęboki oddech i spróbuj jeszcze raz.
Zrobiłam tak, jak radził. Poczułam jego dłonie na biodrach, kiedy chwyciłam za nóż. Ostrożnie chwyciłam pomidora i przytrzymałam go najdelikatniej, jak potrafiłam. Nóż wbijałam powoli skupiając się, by nie użyć za dużo siły. Uśmiechnęłam się szeroko ucieszona, że tym razem mi się udało. Nie ważne, że zostało mi jeszcze pięć.
- Widzisz? Mówiłem, że sobie poradzisz.
- Nie bez twojej pomocy. Przy okazji rozmawiałam z Nadią i umówiłyśmy się, że razem z resztą przyjdą dzisiaj na obiad i zastanawiałam się, czy mógłbyś zaprosić też chłopaków.
Zgodził się i tłumacząc się pracą wrócił do gabinetu życząc mi wcześniej szczęścia z resztą pomidorów. Tym razem miałam ochotę rzucić w niego nożem celowo. Powstrzymałam się jednak. Pokrojenie pozostałych warzyw okazało się teraz znacznie prostsze. Dzięki temu po godzinie miałam już niemal wszystko gotowe. Czekając, aż kaczka się upiecze wyciągnęłam naczynia i nakryłam do stołu.
Wyjęłam kaczkę z piekarnika mając nadzieję, że smakuje równie dobrze, jak pachnie. Niedługo później usłyszałam zbliżających się rodziców Nathana, a także Nadię i Jamesa. Chwilę po nich pojawili się Daniel i Kellan dziękując za zaproszenie.
- Pierwszy raz gotowałam coś takiego, dlatego mam nadzieję, że nie będziecie zbyt surowi - zaczęłam, kiedy zasiedliśmy do stołu.
- Jestem pewien, że gdyby wiedzieli z jakim poświęceniem gotowałaś nie miałabyś się czym martwić - Nathan zachichotał.
- Bardzo śmieszne - odpowiedziałam obrażona i uderzyłam go w tył głowy. To z kolei wywołało śmiech naszych gości.
Po obiedzie mężczyźni, jak typowi mafiozi zamknęli się na górze chcąc omówić interesy, a ja zostałam z Aną i Nadią, które pomogły mi sprzątnąć, po czym rozsiadłyśmy się na kanapie, a Nadia włączyła telewizję.
- Nie znoszę, kiedy to robią - wyznała. - Zupełnie, jakby interesy były ważniejsze od nas.
Wiedziałam, że nie mówi poważnie, ponieważ gdy tylko to powiedziała puściła mi oczko. Uśmiechnęłam się do niej postanawiając zagrać w jej grę.
- Cicho Nadia, bo jeszcze usłyszą. Nie obrażaj ojca chrzestnego - dodałam tym samym, co ona tonem.
- Moja dupa, nie ojciec chrzestny - mruknęła Ana.
- Może w ten sposób chcą się dowartościować? - udałam, że się zastanawiam. - No wiecie, tak wątpią w swoje łóżkowe zdolności, że liczą na to, że podniecimy się tym, że są wielkimi mafiozami.
- Wiesz, że chyba masz rację - powiedziała Nadia udając zdumienie. - James coś ostatnio kiepsko w tych sprawach.
- To zupełnie tak, jak mój Chris - przyznała Ana również udając zdumioną i zasmuconą. - Najwyraźniej ich czar groźnych bossów już na nas nie działa i nie wiedzą, jak nas zaspokoić. A ty kochanie? - zwróciła się do mnie.
Z całą pewnością nie miałam pojęcia czemu na górze panowała taka cisza. Wyszczerzyłam się do nich.
- Nawet mi nie mów. Zupełnie nie ma, o czym opowiadać - starałam się zabrzmieć na kompletnie rozczarowaną.
Nagle wspomniana trójka znalazła się na dole, a kilka sekund później pozostała dwójka dołączyła do nich. Daniel i Kellan stali z tyłu z głupimi uśmiechami, za to Chris, James i Nathan wyglądali na nieźle wkurzonych.
- Czar bossów? - zaczął zły Chris. - Już ja ci pokarzę czar bossów - powiedział, po czym chwycił Ane i wyciągnął z domu.
- Ty też Nadia. Jeszcze zaczniesz mnie nazywać ojcem chrzestnym - James nie czekając na jej reakcję pociągnął ją do wyjścia.
- Wy też już idźcie - Nathan zwrócił się do chłopaków. - Zdaje się, że ja i Zoe mamy coś do omówienia - zaakcentował ostatnie słowo.
Daniel i Kellan posłusznie wyszli zanosząc się śmiechem. Gdy wszyscy byli już na tyle daleko, by nie móc nas usłyszeć Nathan staną przede mną.
- Nie ma, o czym mówić? - spytał ironicznie. - Masz rację nie ma, o czym mówić, bo o ile dobrze pamiętam jęczałaś i krzyczałaś - dodał złośliwie.
Nagle przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta. Nawet, gdybym zamierzała protestować nie miałam na to szans, ponieważ trzymał mnie w stalowym uścisku całując żarliwie. Oddałam pocałunek zarzucając mu dłonie na szyję. Poczułam, jak mnie uniusł, więc bez zastanowienia oplotłam go nogami w pasie. Zupełnie niespodziewanie zostałam rzucona na łóżko, a Nathan wspierał się na rękach po obu stronach mojej głowy. Patrzyliśmy na siebie przez jakąś sekundę zanim wrócił do całowania mnie. Szybko pozbył się mojej sukienki zostawiając mnie w samej bieliźnie i przeniósł pocałunki na mój dekolt i brzuch. Nie obchodziło mnie to, jak będę czuła się z tym jutro. Teraz właśnie tego potrzebowałam. Dlatego zerwałam z niego koszulkę i pozbawiłam spodni. W odpowiedzi on zerwał ze mnie bieliznę i zdjął bokserki. Wszedł we mnie, na co jęknęłam.
CZYTASZ
Nieumarli 01 - Mój Wilk
WerewolfZoe codziennie myśli o śmierci choć brakuje jej odwagi, by ze sobą skończyć. Cierpi i nie widzi możliwości, by wieść szczęśliwe życie. Nathaniel to jej całkowite przeciwieństwo. Czerpie z życia pełnymi garściami. Właśnie dlatego nie jest zadowolony...