* Nathaniel *
Dawniej przed wypadkiem, jak każdy wilk chciałem znaleźć swoją mate. Już jako mały chłopiec dorastałem obserwując rodziców i sądziłem wówczas, że więź mate jest czymś magicznym. Z wiekiem patrzyłem na to coraz bardziej realnie. Wiedziałem, iż kochamy mocniej od ludzi, ale ta cała magia stawała się coraz mniej wiarygodna, aż w końcu uznałem, że nawet, jeśli nasza miłość jest silniejsza, niż ludzie potrafią sobie wyobrazić nie ma żadnych gwiazd, a moja wybranka nie będzie niczym anioł. Tak więc nie mogłem powiedzieć, że kochałem Zoe, ponieważ to byłoby kłamstwo. Jednak całując się z nią na kanapie pierwszy raz zwątpiłem w swoje przekonania. Nigdy wcześniej z żadną z tych wszystkich dziewczyn, które pieprzyłem nie zaznałem tego, co podczas jednego pocałunku z nią. Chodziło jednak wyłącznie o pożądanie. Jej dłonie w moich włosach, jej ciało tak blisko mojego, jej miękkie, słodkie usta. To wszystko sprawiało, że chciałem więcej, ale chciałem tylko jej ciała. Nawet teraz leżąc z nią w jednym łóżku nie mogłem przestać myśleć o tym, jak cholernie chciałem zerwać z niej tę piżamę i przestać się już powstrzymywać. Zaskoczyła mnie przychodząc o tej porze, ponieważ spodziewałem się, że nie zobaczę jej do rana. To dałoby mi chwilę wytchnienia.
- O czym myślisz? - wyszeptałem do niej przerywając ciszę.
Nie odpowiedziała, ale w jej oczach dostrzegłem pragnienie, które sam czułem. Nie zastanawiając się ani chwili wpiłem się w jej usta. Nie przerywając pocałunku położyłem ją na plecach, a sam unosiłem się nad nią opierając się na jednej ręce. Drugą położyłem na jej biodrze. Kiedy wsunąłem dłoń pod jej koszulkę czując gładką skórę Zoe momentalnie zesztywniała. Odsunąłem się od niej nie zabierając jednak dłoni. Patrzyła na mnie, a w jej oczach widziałem strach. Po chwili zanim zdałem sobie sprawę z tego, co zamierza zrobić wyrwała mi się i wybiegła z pokoju zostawiając mnie zdezorientowanego. Co to do cholery miało być? Wstałem zastanawiając się, czemu tak zareagowała i poszedłem do jej pokoju nie zamierzając tak tego zostawić. Musiała dać mi odpowiedź, ponieważ nie było mowy, abym powstrzymywał się przed tym przez następne dziesięciolecia. Zoe musiała zrozumieć, że była moja i prędzej czy później ją dostanę. Jeszcze zanim nacisnąłem na klamkę usłyszałem jej szloch, a także wyczułem słaby zapach krwi. Otworzyłem drzwi, po czym dostrzegłem ją w kącie pomieszczenia zwiniętą w kłębek i wbijającą paznokcie w ramiona. Podszedłem do niej zanim usiadłem przy niej, biorąc ją w ramiona z myślą, iż zapowiadała się kurewsko długa noc. Westchnąłem rozczarowany nie na taki jej koniec mając nadzieję. Byłoby znacznie prościej, gdyby Zoe nie pojawiła się w moim życiu, albo gdybym przynajmniej szczerze ją kochał. Byłem pewien, że właśnie tak byłoby, gdyby nie ten wypadek. Zapewne już nawet planowałbym, jak jej się oświadczyć. Dziewczyna początkowo próbowała się wyrwać, ale kiedy zrozumiała, że to nie ma sensu i że nie zamierzam jej puścić wtuliła się we mnie.
- Już dobrze. Jesteś przy mnie bezpieczna. Obronię cię - szeptałem jej uspokajająco do ucha mając nadzieję, że to pomoże. - Nigdy bym cię nie skrzywdził Zoe.
To był pierwszy raz, kiedy otwarcie i z pełną świadomością okłamałem ją. Fizycznie nigdy nie byłbym w stanie jej zranić. Żaden wilk nie był do tego zdolny. Jednak jeśli Zoe zakocha się we mnie skrzywdzę ją nie będąc w stanie odwzajemnić jej uczuć. Nie wiedziałem ile czasu minęło zanim uniosła głowę i spojrzała na mnie zapłakanymi oczyma.
- Chcesz o tym pogadać? - spytałem głaszcząc ją po włosach.
- Nie teraz - odpowiedziała zachrypniętym głosem. Kolejny raz uciekała, a ja miałem tego coraz bardziej dość.
Miotałem się pomiędzy chęcią pocałowania jej, a porządnego potrząśnięcia nią, żeby przestała do cholery beczeć, ale przeszkodził mi dźwięk telefonu zmuszając do zrezygnowania z obu opcji. Podniosłem ją i zaniosłem z powrotem do swojego pokoju, gdzie posadziłem ją na łóżku zanim zerknąłem na wyświetlacz.
- Lepiej, żeby to było kurewsko ważne Kellan - warknąłem warknąłem do niego wkurzony tym, że mi przeszkodził nawet, jeśli sam nie do końca wiedziałem w czym.
- Niestety - usłyszałem zdenerwowanie w jego głosie. - Właśnie wracam z lotniska, wiesz odprowadzałem jedną z moich dziewczyn - wyjaśnił, jakby mnie to obchodziło. - Nigdy nie zgadniesz, kogo tam widziałem.
- Jeśli mówisz o psie Chrisa to wiem, o nim.
Prawdę mówiąc musiałem trzymać w ryzach całą swoją moc, aby nie dorwać tego gnoja i nie odesłać jego ciała w kawałkach do mojego kochanego ojczulka zanim z nim zrobiłbym to samo. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, iż zachował się tak głupio wysyłając jednego ze swoich podwładnych, żeby mnie śledził i zdawał mu sprawozdania. Kłopoty, jakie miałem w Rochester były moją prywatną sprawą, więc Chris powinien dziękować mi na kolanach za to, że jeszcze go nie zabiłem za wtrącanie się.
- Chciałbym, żeby to był on. Widziałem Louisa.
- Kurwa - zakląłem tracąc nieco opanowania. Skoro on był w mieście to wszystko się zmieniło. - Powiedz o tym Danielowi i niech ktoś ma na niego oko - rozłączyłem się nie czekając na jego odpowiedź. Zoe przyglądała mi się z ciekawością. Może kiedyś zdradzę jej trochę więcej z tego, czym się zajmowałem, ale na razie nie miałem takiego zamiaru. Położyłem się przyciągając ją do siebie.
Dziewczyna już spała, kiedy ja, jak jakiś pierdolony idiota gapiłem się na nią. Wyglądała teraz niesamowicie spokojnie i młodo. Po za tym niewinnie. Westchnąłem żałując, iż nie było sposobu na oddzielenie tego wszystkiego, bo tak byłoby znacznie łatwiej. Niestety wilk nie był osobną częścią mnie, która miała własne myśli oraz odczucia, a stanowił integralną część mnie. Był mną. Dlatego to było tak kurewsko skomplikowane. Wbrew sobie musiałem przyznać, iż zaczynałem lubić tą małą. Potrafiła mnie zadziwić i rozśmieszyć, do tego czułem spokój trzymając ją tak w ramionach, do tego cholernie jej pragnąłem. Jednak poza tym były jeszcze inne uczucia, których nie spodziewałem się jeszcze kiedykolwiek poczuć. Instynkt, by jej bronić był silny i nie miałem możliwości się mu przeciwstawić. Chciałem też pocieszyć ją dzisiaj, kiedy zobaczyłem w jakim była stanie wsiadając do mojego auta czy potrzebowałem również jej bliskości. Świadomość, że przez resztę życia to ona będzie na szczycie mojej listy priorytetów była jednocześnie nagrodą oraz przekleństwem. Byłoby kurewsko prościej, gdyby te odczucia należały wyłącznie do wilka nie mając nic wspólnego z mężczyzną. Dałoby się je wówczas o wiele łatwiej wytłumaczyć. Gdyby zaś pochodziły od ludzkiej strony mógłbym ją zostawić ze świadomością, że ostatecznie i tak bym o niej zapomniał. Niestety było inaczej. Dlatego miałem ten kurewsko, zajebiście wręcz wielki mętlik w głowie. Po raz pierwszy od dawna nie miałem najmniejszego pojęcia, co robić. Wiedziałem tylko jedno. Nawet, jeśli Zoe była moją mate nigdy nie chciałem się w niej zakochać.
Mała obudziła się przed świtem. Leżałem obok przyglądając się, jak przeciągnęła się, przez co koszulka odsłoniła nieco jej brzuch. Zacisnąłem zęby ignorując to pragnienie, ostatnim czego w tej chwili potrzebowałem była powtórka z nocnego zajścia.
- Dzień dobry - powiedziałem siląc się na swobodny ton i zwracając na siebie jej uwagę.
- Cześć - uśmiechnęła się witając ze mną.
Zaraz jednak zniknęła w drugim pokoju, a chwilę później usłyszałem dźwięk wody uderzającej o kafelki. Korzystając z okazji, że nareszcie zostałem sam zadzwoniłem do Daniela. Nie przespałem nawet minuty zamiast tego poświęcając cały ten czas na przemyślenia.
- Chris nie może dowiedzieć się o Zoe. Trzymaj jego psa z dala od niej.
- Wiesz, że to może nie być takie proste - oznajmił doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak trudne mogło okazać się to zadanie. - Zrobię, co w mojej mocy.
CZYTASZ
Nieumarli 01 - Mój Wilk
WerewolfZoe codziennie myśli o śmierci choć brakuje jej odwagi, by ze sobą skończyć. Cierpi i nie widzi możliwości, by wieść szczęśliwe życie. Nathaniel to jej całkowite przeciwieństwo. Czerpie z życia pełnymi garściami. Właśnie dlatego nie jest zadowolony...