26

6.7K 379 14
                                    

Zoe tydzień temu została przeniesiona do zwykłej sali, ale chociaż jej stan się ustabilizował nadal nie odzyskała przytomności. Jednak cały ten czas spędzałem w większości przy jej łóżku, trzymając ją za dłoń i czekając, aż w końcu się obudzi. Słyszałem miarowe pikania maszyny, do której była podłączona oraz jej serce marząc o tym, by usłyszeć jej głos. Zobaczyć niezwykłe szaro-niebieskie oczy. Cały czas zastanawiałem się też, jak przekazać jej to, co powiedział lekarz. Ludzie mogli przejść przemianę tylko, gdy zmieniali ich mate i wówczas przemiana ich uzdrawiała, ale nie wiedziałem, co lekarz miał na myśli mówiąc, że jej obrażenia były poważne. Nawet przemiana nie mogła wszystkiego naprawić i nie wiedziałem, czy pomogłaby Zoe. Poza tym, nie chciałem mówić jej tego z innego powodu. Gdyby się załamała nie zniósłbym tego. Zwłaszcza, że ja sam nie chciałem nigdy mieć dzieci. Nawet z Zoe. Nie miałem złudzeń, że to ją stawiałbym na pierwszym miejscu, nawet ponad naszymi dziećmi i nie zawahałbym się ich poświęcić dla jej dobra, a tego nie mogła się dowiedzieć. Jestem skurwielem, przeszło mi przez myśl, jednak nie przejąłem się tym. Nigdy nie przeszkadzało mi to, że po wypadku byłem inny niż reszta wilków. Nie było sensu udawać. Ścisnąłem delikatnie jej dłoń i w tym samym momencie usłyszałem otwieranie drzwi. Wyczułem zapachy Nadii oraz Any, a po chwili także Jamesa. Cała trójka podeszła do łóżka. Ana zmieniła kwiaty w wazonie, Nadia położyła na szafce jedzenie, a James oparł się o ścianę przy oknie.

- Jak się czujesz? - Ana położyła dłoń na moim ramieniu ściskając je lekko.

Wiedziałem, że moja matka chciała mnie pocieszyć i byłem jej za to wdzięczny, ale miałem dość tego, że mimo, iż minęło już ponad trzysta lat ona nadal nie potrafi pogodzić się z tym, że nie są już dla mnie rodziną.

- Potrzebujesz czegoś? - spytała znów, gdy nie odpowiedziałem na pierwsze pytanie.

- Wszystko będzie świetnie, kiedy Zoe się obudzi i wrócimy do domu - powiedziałem ostrzejszym tonem nieco już zirytowany.

- Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek usłyszę od ciebie te słowa - odezwał się pogodnie James zanim westchnął ciężko.

Spojrzałem na niego. Posłał mi krzywy uśmiech, na co odwdzięczyłem mu się wystawiając środkowy palec.

- Pierdol się - odpowiedziałem zanim odwróciłem się z powrotem do Zoe. W odpowiedzi usłyszałem jego cichy śmiech. 

Pół godziny później wyszli zostawiając mnie samego z moją nadal nieprzytomną przeznaczoną. Zmęczony bardziej psychicznie niż fizycznie położyłem głowę na jej brzuchu i zamknąłem oczy, a po chwili  poczułem, jak ręka mojej ukochanej poruszyła się. Usiadłem, a ona otworzyła oczy.

- Jak się czujesz kochanie? - spytałem od razu chcąc dowiedzieć się, czy wszystko było z nią w porządku.

- Nathan? - rozejrzała się zaskoczona po pomieszczeniu marszcząc brwi. - Co się stało?

- Nie pamiętasz wypadku? - przyjrzałem jej się uważnie, ale nie dostrzegłem na jej twarzy niczego, co świadczyłoby o tym, że dziewczyna znała odpowiedź na swoje pytanie.

Zoe zamyśliła się usiłując zapewne przypomnieć sobie to zdarzenie, po czym kiwnęła głową. Gdy jej wzrok spoczął na naszych złączonych dłoniach wyrwała swoją. Powinienem był to przewidzieć, pomyślałem niepocieszony. Zaraz jednak odezwałem się musząc naprostować cały ten bałagan, jaki stworzyła Katie.

- Zoe wszystko, co powiedziała ci Katie to kłamstwo. Z nią chodziło tylko o seks, a i tak nie widziałem jej od kilku lat. Nie mówiłem ci o niej i nie chciałem, żebyś ją spotkała, żeby nie doszło do takiej sytuacji - wyjaśniłem jej cały czas patrząc w jej oczy. Zamierzałem powtarzać to tak długo, aż dziewczyna mi uwierzy.

* Zoe *

Uwierzyłam mu. Kochałam go i nie chciałam go stracić. Był jedyną osobą, która się mną przejmowała i już wcześniej uratował mi życie. Dlatego zdecydowałam, że i tym razem mu zaufam.

- Kiedy mogę ją zabrać? - usłyszałam jego głos, gdy rozmawiał z lekarzem, który chwilę wcześniej wszedł do sali, w której leżałam. Nie mogłam uwierzyć, że minęło kilka dni, ale Nathaniel nie miał żadnego powodu, aby mnie okłamywać, a i tak było to coś, czego samej mogłam się z łatwością dowiedzieć.

- Chciałbym, żeby została jeszcze kilka dni - odpowiedział spokojnie lekarz zerkając przy okazji na mnie. Nie odzywałam się odkąd wszedł, jedynie słuchając ich wymiany zdań. - Poza tym jest nieletnia, więc muszę powiadomić jej opiekunów.

- Nie! - krzyknęłam. Wystraszyłam się, bo zwyczajnie nie chciałam, żeby rodzice tu przyjechali. - Nie chcę ich tu. Nathan, proszę - zapłakałam chwytając jego dłoń.

- Już dobrze kochanie - pogładził mnie po włosach uspokajająco. - Nie martw się.

Kilka minut później wyszedł razem z lekarzem obiecując, że przyniesie mi coś do jedzenia. Po dowiedzeniu się, iż byłam nieprzytomna równo przez tydzień zrozumiałam, dlaczego byłam tak strasznie głodna. Dlatego uśmiechnęłam się, kiedy Nathan wrócił niosąc białe pudełko, które podał mi zanim usiadł na krześle, przy łóżku. Chociaż nie był to posiłek moich marzeń nie zamierzałam narzekać, ale zdecydowałam, że przy najbliższej nadarzającej się okazji zamienię całe jedzenie w domu, w hamburgery. Podziękowałam mu starając się nie dać po sobie poznać, że jedzenie nie przypadło mi do gustu.

- Nie chcę, żeby tu przyjechali - powiedziałam cicho, gdy zjadłam odnosząc się do wezwania moich rodziców przez lekarza. Chociaż nie wiedziałam nawet, czy miałam jeszcze ich oboje po tym, jak ostatnim miejscem, w którym widziałam mojego ojca był ten okropny pokój. Nie wiedziałam, czy Nathan pozwolił mu przeżyć i chyba nie chciałam znać odpowiedzi na to pytanie nawet, jeśli wcześniej samej poprosiłam go o to, by mężczyzna zapłacił za to, co mi zrobił.

- Nie przyjadą kochanie, załatwiłem to - uśmiechnął się lekko i pocałował mnie w czoło.

Odgarnęłam mu z twarzy włosy i objęłam za szyję samej przyciągając go do pocałunku. Cokolwiek zrobił, aby to osiągnąć byłam mu za to wdzięczna. Teraz to on stanowił moją rodzinę. On, jego rodzice oraz rodzeństwo.

- Byłbym zapomniał - odezwał się, kiedy oderwaliśmy się od siebie. - Gdy stąd wyjdziesz moi rodzice zaprosili nas na grilla, kiedy już wydobrzejesz. Martwili się o ciebie odkąd dowiedzieli się o wypadku, ja tak samo - brzmiał na zmartwionego, dlatego chciałam go jakoś pocieszyć.

- Czuję się dobrze - po raz kolejny uśmiechnęłam się do niego.

- Niedługo będę musiał iść, ale wrócę jutro rano - obiecał dotykając dłonią mojego policzka. - Nadia przyniosła ci kilka rzeczy, są w szafce.

Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, aż w końcu Nathan wstał mówiąc, że musi już iść. Na pożegnanie pocałował mnie długo i namiętnie. Po jego wyjściu postanowiłam w końcu wziąć prysznic i przebrać się w coś wygodniejszego. W szafce tak, jak powiedział Nathan znalazłam torbę z ubraniami, a także wszystkimi potrzebnymi przyborami, z której chwyciłam legginsy, jakąś koszulkę i kosmetyczkę, po czym z pomocą jednej z pielęgniarek wyszłam na korytarz i skierowałyśmy się do oddalonej o kilka sal toalety. Miałam opory przed rozebraniem się w łazience w obecności tej kobiety, ale ostatecznie zmusiłam się do tego. Ona była tu tylko po to, aby mi pomóc. Westchnęłam, czując ciepłą wodę obmywającą moje ciało. Było mi tak dobrze, że nie chciałam wychodzić, przez co dopiero po jakichś dwudziestu minutach stałam sucha i w nowych ubraniach, a następnie razem z pielęgniarką szybko wróciłam do swojej sali ciesząc się, że miałam ją tylko dla siebie będąc pewną, iż to zasługa Nathana. Położyłam się ciesząc się z tego, że jednak nie byłam mu obojętna.

***********

Wcześniej YoruHana-chan zwróciła mi uwagę na to, że Nathan podał się za narzeczonego Zoe, a później wspomina lekarzowi, że Zoe jest nieletnia. Dziękuję za zwrócenie na to uwagi. Dzięki temu poprawiłam to, żeby było bardziej logicznie.

Także Klarson_18 zwróciła uwagę na kilka niemożliwych rzeczy w pobycie Zoe w szpitalu. Już to poprawiłam (mam nadzieję, że teraz już jest ok) i dziękuję za zwrócenie na to uwagi.

Nieumarli 01 - Mój WilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz