* Nathaniel *
To już drugi dzień, odkąd ten skurwiel zabrał Zoe z mojego domu, a na samą myśl o niej w niebezpieczeństwie ogarniała mnie furia i ledwo powstrzymywałem się przed przemianą. Kiedy wracając do domu nie usłyszałem bicia serca Zoe wiedziałem, że coś było nie tak, a brak jej zapachu w budynku świadczył o tym, iż od jej zniknięcia musiało minąć trochę czasu. Nie sądziłem, aby tak po prostu wróciła do domu szczególnie, że po naciśnięciu na klamkę odkryłem, iż drzwi wejściowe nie były zamknięte na klucz. To oznaczało raczej, że jakikolwiek miała powód wychodząc nie planowała spędzić na zewnątrz dużo czasu. Na szczęście Daniel po moim rozkazie szybko ustalił, iż to brat Sean'a, Wilder porwał dziewczynę. Zapewne po to, by zemścić się na mnie, ponieważ doskonale znałem tę taktykę samemu miliony razy porywając niewinnych nie mających związku ze sprawą tylko po to, by uzyskać od ich bliskich potrzebne informacje, a jednak świadomość, że to Zoe była teraz tą niewinną nie pozwalała mi się uspokoić. Nie chodziło w tym wszystkim wyłącznie o to, że skurwiel ośmielił się tknąć to, co należało do mnie. To było coś więcej, a niepokój, jaki czułem nie wynikał w całości z więzi mate. Nie miałem jednak czasu, ani chęci zastanawiać się nad tym dopóki Zoe nie wróciłaby bezpiecznie do domu. Do mnie, tam gdzie było jej miejsce. Z tych rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu przywracający mnie do rzeczywistości. Zerknąłem na wyświetlacz widząc na nim imię Daniela, na co mimowolnie się spiąłem. Miałem nadzieję, że miał dla mnie dobre wieści.
- Mam coś - oznajmił, gdy tylko odebrałem nie dając mi nawet czasu na zadanie pytania. - Tylko, że są dwie możliwości - dodał już mniej pewnie wiedząc, jak na to zareaguję.
- Gdzie? - zapytałem wstając z fotela i ruszyłem do garażu nie zamierzając marnować ani chwili dłużej. Musiałem ją znaleźć i sprowadzić z powrotem zaraz po tym, jak rozerwę to ścierwo, które ją porwało na kawałki.
- Opuszczona fabryka poza miastem i ta stara rudera w lesie. Z tego, co udało mi się dowiedzieć jest tam piwnica.
Zamknąłem oczy zastanawiając się nad tymi możliwościami. Gdybym był na jego miejscu, gdzie zabrałbym Zoe? Spytałem sam siebie wiedząc, iż z pewnością musiało to być miejsce, z którego nie byłoby tak łatwo się wydostać, ale na tyle dogodne, żeby mógł z łatwością ją tam przetrzymywać. Wystarczająco ustronne, aby przypadkowy przechodzień nie usłyszał wydobywających się stamtąd krzyków, a jednocześnie w na tyle dogodnej lokalizacji, by nie trzeba było niepotrzebnie męczyć się z dotarciem.
- Jedźcie do fabryki - poleciłem mu każąc zabrać Kellana ze sobą i natychmiast się rozłączyłem. Będą wiedzieli, co zrobić, jak tylko znajdą się na miejscu.
Wszystkie ewentualnie potrzebne mi rzeczy już dawno wrzuciłem do bagażnika Lexusa, więc odpaliłem samochód i pojechałem do domku w lesie kierując się wskazówkami, jakie wysłała mi Daniel. Byłem pewien, że Wilder nie zabije Zoe tak szybko i była to sprawa pomiędzy naszą dwójką, więc nie potrzebowałem do tego chłopaków. Na miejscu znalazłem się po kilkunastu minutach jazdy parkując auto nieco wcześniej tak, aby nie usłyszał silnika. Nie zadając sobie trudu skradaniem się resztę drogi pokonałem pieszo zanim wszedłem do środka i od razu zauważyłem otwarte drzwi, za którymi znajdowały się schody do piwnicy. Już schodząc na dół czułem zbyt znajomy zapach jej krwi, na co moja własna gotowała się z wściekłości. Wiedziałem, że Wilder już jakąś chwilę temu zorientował się, że tu byłem, więc miałem coraz mniej czasu. W piwnicy panowała ciemność, ale zza uchylonych drzwi na korytarzu dochodziło słabe światło z pomieszczenia, z którego słyszałem zaskakująco wolne bicie serca Zoe. W obecnej sytuacji spodziewałbym się raczej, że będzie biło cholernie szybko, ponieważ dziewczyna musiała być przerażona. Po wejściu do pokoju mój wzrok od razu powędrował do postaci siedzącej na krześle. Była związana i miała chociaż otwarte oczy nie byłem pewien, czy zdawała sobie sprawę z mojej obecności. Zacisnąłem szczękę i dłonie w pięści na widok jej twarzy, która cała naznaczona była płytkimi nacięciami oraz brudna od wypływającej z nich krwi, a choć rany były pozornie płytkie nawet z tej odległości mogłem stwierdzić, że zostaną jej po nich blizny. Również jej prawa nogawka była cała we krwi tak, jak podłoga wokół niej.
- Zabiję cię - powiedziałem zimno zwracając się do stojącego obok niej mężczyzny, wyraźnie zadowolonego ze swojego dzieła.
- Najpierw zobaczysz, jak zabijam twoją dziwkę - odpowiedział pełnym nienawiści głosem zanim się poruszył.
Stanął bezpośrednio za Zoe przystawiając jej trzymany w dłoni nóż do gardła. W jednej chwili moje oczy z lodowato niebieskich stały się czerwone, a pazury wbiły się głęboko w skórę, ponieważ wciąż zaciskałem pięści. Nie zwróciłem uwagi na zadane sobie właśnie rany w całości skupiając się na tej dwójce przede mną.
- Odsuń się od niej - warknąłem widząc w odpowiedzi cień strachu w jego oczach, który próbował ukryć, ale nie bardzo mu to wychodziło.
Dzięki mocy, jaką otrzymałem po wypadku większość wilków uciekała przerażona już po mojej częściowej przemianie czując fale mojej mocy uderzające w nich, on jednak najwyraźniej nie zamierzał uciec. To było bez znaczenia, ponieważ wciąż miałem jeszcze jednego asa w rękawie na taką ewentualność. To był jeden z powodów, dla których nie chciałem, żeby Daniel oraz Kellan tu ze mną przyjechali. Powszechnie wiadomo było, iż każdy alfa posiadał na tyle dużą moc, by móc dzięki niej zmusić inne wilki do posłuszeństwa, co pozwalało mu utrzymać kontrolę nad stadem. Dzięki wypadkowi moja moc znacznie przewyższała tą posiadaną przez alfy i chociaż w najmniejszym nawet stopniu nie interesowało mnie przewodzenie własnemu stadu mogłem zmusić inne wilki, by mi się poddały i były mi posłuszne. Tak, bym został ich alfą. Więzy, którymi alfa trzymał wilka przy sobie mogły zniknąć tylko w nielicznych przypadkach. Gdy alfa wygnałby wilka ze stada, kiedy wilk odmówi złożenia przysięgi przed nowym alfą, albo jeśli dobrowolnie składał ją innemu alfie. Ja byłem jednak jedynym, który potrafił zerwać tą więź siłą i zastąpić ją swoją. Zamknąłem oczy koncentrując się na mocy we mnie oraz na tej części Wildera, która była związana z jego alfą. Wystarczyło kilka sekund, by ją zerwać sprawiając, że był mi całkowicie posłuszny.
- Co ty zrobiłeś?! - krzyknął przerażony zdając sobie sprawę z tego, czego właśnie dokonałem oraz wściekły konsekwencjami, jakich po tym oczekiwał.
Uniósł dłoń, w której trzymał nóż z zamiarem wbicia go w Zoe chcąc zabić ją w ostatniej, desperackiej próbie zemsty, ale było to już bezcelowe. Bez mojego pozwolenia nie mógł już zrobić niczego.
-Stój - nakazałem przepełnionym władzą głosem, a on posłusznie zamarł nie mogąc sprzeciwić się rozkazowi.
Widziałem w jego oczach nienawiść i strach spowodowane tym, iż tak łatwo mogłem nim kierować, ale nie obchodziło mnie to, co w tej chwili czuł. To było raczej dziwne, nawet niespodziewane biorąc pod uwagę, że zanim tu przyjechałem wyobrażałem sobie setki sposobów, na które go zabiję. Każdy z nich był coraz bardziej bolesny i powolny, ale teraz jedyne, czego chciałem, to jak najszybciej znaleźć się przy Zoe i zająć się nią zabierając do domu.
-Teraz wyrwiesz sobie serce i rzucisz je, jak najdalej od siebie - rozkazałem mu nie chcąc już dłużej marnować na niego mojego cennego czasu, kiedy powinienem poświęcić go opiece nad moją przeznaczoną.
Odwróciłem od niego wzrok i w ułamku sekundy znalazłem się przy Zoe rozwiązując więzy na jej nadgarstkach oraz kostkach, po czym wziąłem ją na ręce zanim nieprzytomną wyniosłem na zewnątrz. Dopiero, kiedy ułożyłem ją na tylnym siedzeniu auta owijając kocem, wróciłem do domku w poszukiwaniu czegoś łatwopalnego. Szybko znalazłem jakiś nadający się do tego płyn i rozlałem go po wnętrzu całego budynku, a następnie po wyjściu na zewnątrz wrzuciłem do środka odpaloną wcześniej zapałkę. Wolałem mieć pewność, że nic nie zostanie z Wildera i nie będzie miał już okazji skrzywdzić należącej do mnie dziewczyny. Zostawiając stojący w płomieniach domek za sobą wróciłem do własnego domu. Na miejscu zabrałem Zoe do pokoju, który przeważnie zajmowała, o ile nie spała ze mną, po czym wziąłem apteczkę, a także ręcznik i miskę z wodą. Dawno nie musiałem tego robić, ale w tej chwili byłem cholernie zadowolony, że Chris zadbał, aby każde z nas znało podstawy medycyny, dzięki czemu mogliśmy sami zajmować się swoimi ranami. Delikatnie oczyściłem jej twarz z krwi i to samo zrobiłem z nadgarstkami oraz kostkami, a na koniec rozerwałem jej spodnie odkrywając głęboką ranę, na widok której zacisnąłem szczękę. Wilder miał szczęście, że był już martwy, w przeciwnym razie nie skończyłby tak łaskawie. Opatrzyłem dziewczynę i przebrałem w czyste rzeczy. Nie chcąc zostawiać jej samej w takim stanie położyłem się obok i przyciągnąłem do siebie przyglądając się uważnie jej twarzy. Nawet pomimo blizn wciąż była dla mnie śliczna, ale było w tym coś więcej. Zignorowałem niechciane myśli i zamknąłem oczy po prostu ciesząc się jej bliskością.
CZYTASZ
Nieumarli 01 - Mój Wilk
WerewolfZoe codziennie myśli o śmierci choć brakuje jej odwagi, by ze sobą skończyć. Cierpi i nie widzi możliwości, by wieść szczęśliwe życie. Nathaniel to jej całkowite przeciwieństwo. Czerpie z życia pełnymi garściami. Właśnie dlatego nie jest zadowolony...