30

6.6K 356 7
                                    

Po szybkim telefonie do Zoe, że nie wrócę na noc byłem gotowy jechać i zabić skurwysyna, ale musieliśmy być ostrożni.

- Jak się ma moja ulubiona dziewczyna? - spytał z uśmiechem Daniel.

Słowo daję, gdyby nie to, że znam go kilka setek lat i wiedziałem, że nigdy nie odważyłby się tknąć Zoe oraz przede wszystkim, że nie był w niej zakochany rozwaliłbym mu teraz łeb.

- Ciężko jej oswoić się z przemianą - wyznałem.

Daniel położył dłoń na moim ramieniu.

- Spoko stary szybko uzna, że nie mogło jej się trafić nic lepszego. Nawet ty - dodał klepiąc mnie w plecy ze śmiechem.

- Jesteś pewien, że to dobry pomysł zostawiać ją samą? - wtrącił się Kellan, który niespodziewanie znalazł się przy nas.

- W razie czego wie, że ma dzwonić do Chrisa czy Jamesa.

Na tym skończyliśmy naszą dyskusję i wróciliśmy do pozostałych opracować plan. Uzgodniliśmy, że potrzebujemy kogoś, kto włamie się do bazy policji i sprawdzi, czy mają tam już coś na nas i że musimy załatwić wszystkich związanych z tym gliniarzy na raz. W przeciwnym wypadku ryzykujemy. Gdy ginie jeden z nich reszta uznaje za punkt honoru pomścić go, a wsadzenie nas do pudła byłoby idealną zemstą. Niestety dla nich nie mogliśmy dać się złapać. Zupełnie osobną kwestią było wykończenie Collinsa. Na nasze nieszczęście jeden z jego kuzynów był wysoko w hierarchii ruskich i jeśli byśmy go zabili, a jego kuzyn dowiedziałby się o tym z całą pewnością chciałby się zemścić, co wywołałoby pierdoloną wojnę z ruskami. Tego właśnie mieliśmy uniknąć. Oni na naszym miejscu nie mieliby żadnych zahamowań przed sprzątnięciem nas, ale Chris wiedział, że jeśli się ich pozbędziemy nie tylko jeszcze bardziej ściągniemy na siebie uwagę federalnych i cholernego Interpolu, ale też stracimy jednego z partnerów biznesowych, a co za tym szło grube miliony dolarów.

- Może zrobimy to tak, żeby wyglądało na robotę ruskich? Wtedy zwrócą się przeciwko sobie i sami pozabijają - zachichotał Diego.

- To zbyt proste. Oni są, jak pierdolona hydra. Odetnij jeden łeb, a wyrosną dwa kolejne - westchnąłem. - Musimy zrobić to inaczej. Na zwykły wypadek też się nie nabiorą.

- Niekoniecznie - wtrącił Kellan. - Tylko pomyśl moglibyśmy zatrudnić do tego kogoś z zewnątrz, obiecać mu kupę kasy czy coś i zrobić to tak, żeby pozbyć się obydwu za jednym zamachem.

To miało sens. Problem polegał na tym, jak ich zabić, żeby nie było najmniejszych wątpliwości, że ten drugi zginął przez całkowity przypadek. W tym samym czasie, kiedy my opracowywaliśmy różne wersje, druga grupa również uzgadniała, w jaki sposób pozbyć się gliniarzy tak, by nie można było nas z tym powiązać. Cholernie przydałby się nam ktoś z zewnątrz, ale zatrudnienie kogoś takiego było dwa razy bardziej ryzykowne.

Trzy godziny i w cholerę wódki później mieliśmy już jakieś plany. Miałem w dupie, co ustalili tamci, byleby dobrze wykonali swoje zadanie. Ponieważ Daniel przejął nad nimi dowodzenie wiedziałem, że mogę być spokojny. My za to zdecydowaliśmy się zatrudnić do tego jednego z facetów, któremu Collins kiedyś zgwałcił siostrę, po czym dziewczyna podcięła sobie żyły. Facet kompletnie się załamał i próbował się zabić, ale ostatecznie go uratowano. O wszystkim dowiedzieliśmy się od Jamesa, który był znacznie lepszym hakerem niż ja. Jednak tylko dlatego, że nigdy nie poświęcałem temu gównu uwagi. Wolałem być tym, który pociąga za spust, niż siedzieć przed monitorem.

- W takim razie zaczynamy - oznajmiłem im.

Wyszliśmy na zewnątrz i każdy wsiadł do swojego samochodu. Dotarcie do mieszkania tego faceta nie zajęło nam dużo czasu. Na szczęście ulice były puste. Weszliśmy do kamienicy i wspięliśmy się po schodach na ostatnie piętro. Zastanawiało mnie, czemu facet, który chciał się zabić nie skoczy po prostu z okna. Choć teraz byłem za to wdzięczny. Zapukałem, a kilka sekund później drzwi uchyliły się i ukazał się w nich wysoki, chudy gość ze zbyt długimi, ciemnymi włosami oraz podkrążonymi, zielonymi oczami, a także kilkudniowym zarostem. Najwyraźniej nie wiodło mu się za dobrze. Zmierzył nas nieprzyjemnym spojrzeniem.

- Czego chcecie? - zapytał zirytowany, albo przynajmniej za takiego chciał uchodzić. My jednak słyszeliśmy walące w jego piersi serce.

- Tylko pogadać. Mamy pewną propozycję - odpowiedziałem.

- Nie jestem zainteresowany.

Już miał zamknąć drzwi, kiedy chwyciłem za nie, nie pozwalając mu na to.

- Myślę, że jednak nas wysłuchasz zwłaszcza, że dotyczy to Collinsa.

Słysząc to nazwisko zacisnął szczękę, ale wpuścił nas do środka. Wnętrze było skromnie urządzone, a na komodzie dostrzegłem zdjęcie roześmianej brunetki. Domyśliłem się, że to jego siostra. Byli do siebie naprawdę podobni. Chłopaki stanęli przy wejściu do salonu, a ja usiadłem na dwuosobowej kanapie i gestem wskazałem, by chłopak zajął miejsce na fotelu, co uczynił.

- Słyszałem, że chciałeś się zabić po tym, co Collins zrobił twojej siostrze - zacząłem. - Nie dziwię się.

- Ten skurwiel ją zniszczył. Kompletnie się po tym załamała, a ja nie mogłem na to patrzeć. Chciałem jej pomóc, a ona zabiła się, żebym już dłużej nie musiał się o nią martwić - powiedział, a w jego oczach zebrały się łzy. - Nie masz pojęcia, co czuję.

- Tak się składa, że wiem. Zabiłem skurwysyna, który skrzywdził moją małą i teraz proponuję tobie to samo, ale mam jeden warunek.

Chłopak natychmiast utkwił we mnie swój wzrok. Był zaskoczony, zainteresowany, wściekły i cierpiący jednocześnie. W pewien sposób naprawdę go rozumiałem. Moja Zoe też została zgwałcona i czułem tę samą bezsilność. Nie mogłem jej pomóc. Nie było mnie wtedy przy niej, a teraz nie mogłem zrobić nic, żeby o tym zapomniała.

- Dam ci wszelkie środki, jakich będziesz potrzebował, żeby go zabić, ale kiedy to zrobisz musisz popełnić samobójstwo. Nikt nie może nas powiązać z jego śmiercią.

- Czemu tak ci na tym zależy? Czy on przypadkiem nie pracuje z wami?

- Tak konkretnie to pracował dla mojego ojca. Do czasu aż postanowił sprzedać nas psom. Co nie znaczy, że ktokolwiek z nas wiedział o twojej siostrze - dodałem szybko widząc jego minę. - Gdybyśmy sami go zabili rozpętałaby się wojna, a tak dam ci to, czego chcesz. Zemstę. W zamian chcę tylko, żebyś po wszystkim też się zabił.

Chłopak rozważał moje słowa przez następne kilka minut. W końcu jednak zgodził się mówiąc, że życie bez Penny i tak nie ma sensu. Zaskakujące, że jako człowiek był do niej aż tak przywiązany. Kiedyś zrobiłbym dla Nadii to samo. Zginąłbym za nią. Była przecież moją małą siostrzyczką, którą miałem się opiekować i robiłem to. Do czasu. Zadowoleni opuściliśmy jego mieszkanie, a ja obiecałem, że zadzwonię. Zostawiłem mu też dwadzieścia tysięcy. Tak na początek. Zbliżenie się do Collinsa nie będzie łatwe.

Nieumarli 01 - Mój WilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz