Rozdział 2

690 27 4
                                    


Słońce już zachodziło. Saray oraz cały İstanbul wydawał się jeszcze piękniejszy. Dzisiaj wypada pierwsza noc pełni. Ten wielki, jasny księżyc oświetlający mury pałaców, wpadający przez okno do komnat i rzucający światło na ludzkie twarze, mówi nam więcej, niż mogłoby się wydawać. Zaprasza nas do świata marzeń i wspomnień. Otwiera nasze wnętrza, każe myśleć, śnić. Stojąc na balkonie i opierając ręce o kopułę, obserwowałam to jakże piękne zjawisko. Jednak nie czułam spokoju. Coś wisiało w powietrzu, coś miało się wydarzyć. Nie wiem kiedy, nie wiem co, nie wiem jakie dopadną mnie tego konsekwencje. Może jakaś ciężka wojna, może choroba bądź śmierć, a może szczęście, wielkie zwycięstwo, miłość. W sarayu Topkapi, który widzę z okna, działo się już dużo. Polało się wiele krwi. Miało miejsce tysiące nieszczęść i dramatów, ale i radości, miłości. Rodziło się tu tyle dzieci, a więcej umierało. Rządziło wielu władców. Przez harem przewinęło się tyle kobiet, że nie można ich zliczyć. Wszystkie marzyły o bogactwie, o władzy. Kruche życie zaczynało się, trwało i przemijało z wiatrem. Te mury, te ściany to wszystko pamiętają. Wszystko wiedzą. Wszystko widzą. Czasem pośród ciszy można usłyszeć szepty, śmiechy, krzyki, łkania. To pamiątki minionych zdarzeń, zapowiedzi tego, co ma się wydarzyć.

          Z rozmyśleń wyrwał mnie hałas otwieranych drzwi.

- Sultana, w haremie zaczęła się zabawa, którą sama kazałaś wystawić. Zamierzasz się tam wybrać? - Usłyszałam głos mojego sługi i strażnika haremu- Reyhana aği. Spojrzałam na jego wysoką, chudą posturę oraz łysą, świecącą czaszkę. Moją uwagę przykuł fioletowy kolczyk zwisający z lewego ucha sługi.

- Reyhan ağa, zawsze musisz przyjść w niewłaściwym momencie. - Stwierdziłam z wyrzutem. Eunuch wbił we mnie swoje wyłupiaste, żabie oczyska.

- Wybacz, sultana. Nie wiedziałem, że jesteś zajęta... ale co ty właściwie robisz?

- Myślę, Reyhan, myślę. - Odparłam.

-No tak, tak. Ale przecież możesz myśleć, będąc na zabawie w haremie. Wszyscy na ciebie tam czekają. Chodźmy, sultana. - Pośpieszał mężczyzna.

- Na za dużo sobie pozwalasz. - Rzekłam spoglądając na niego żałośnie. - Idę już, przecież beze mnie nie ma zabawy.

Już miałam ruszać, gdy przypomniałam sobie, że moje dzieci nie zasną, dopóki ich nie odwiedzę. Kazałam Reyhanowi chwilę zaczekać. Weszłam do komnaty obok. Menekşe huśtała na rękach płaczącą Turhan. Spojrzałam w stronę łoża Osmana. Chłopiec spał. Po dniu pełnym zabaw na świeżym powietrzu, zawsze zasypia kamiennym snem. Nie zbudziłby go nawet huk armatni. Zapewne rano obudzi się równo ze słońcem. 

- Sultana, Turhan dzisiaj nie chce zasnąć. - Powiadomiła zmęczona bawieniem dziecka Menekşe - Wciąż płacze i płacze.

- Turhan, moje słoneczko - Powiedziałam, biorąc córkę na ręce - Dlaczego nie chcesz spać? Wszyscy już śpią. Zobacz, Osman śpi, Menekşe też zaraz zaśnie. - Mówiłam spokojnym, pełnym miłości, matczynym głosem, tuląc małą sułtankę. Powoli się uspokajała pod wpływem mojego głosu, głosu matki. Niestety do komnaty wszedł Reyhan, a Turhan znowu postanowiła rozpocząć swój koncert. 

- Reyhan, zobacz co zrobiłeś. Nawet dziecko potrafisz wystraszyć. Poczekaj na mnie za drzwiami.  - Rozkazałam, a sługa pokłonił się i wyszedł zamykając za sobą drzwi. 

Ponownie musiałam uspokajać dziecko . W końcu postanowiłam zaśpiewać córce kołysankę. Nauczyła mnie jej pewna Greczynka pochodząca z Katalonii, która trzy lata temu trafiła do haremu. Teraz jest służącą Nergisşah - jedynej córki mojego brata Mustafy. 

Muhteşem Yüzyıl: Nowa Era (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz