Rozdział 4

465 26 7
                                    

         W Imperium Osmańskim nastał nowy, upalny dzień. Siedziałam w ogrodzie wraz z Mihrunnisą oraz Gulfem, popijając poranną kawę. Obserwowałyśmy wspólnie bawiące się dzieci. Niedaleko nas trwała walka na drewniane miecze Alego i Abdullaha. Turhan obserwowała świat usadowiona na moich kolanach. 

          - Chyba dzisiaj będzie gorąco. Jest jeszcze wcześnie, a już nie ma czym oddychać. - Stwierdziłam, podając córce figurkę małego konika. 

          - Już maj, wiosna w pełni. To idealny czas na świętowanie Ramadanu. - Odparła Gulfem.

          - Oj tak. - Przytaknęłam. - W tym roku data święta świetnie zbiegła się w czasie. Odbędzie się za równy tydzień. 

          - A czy to nie dzisiaj ma przyjechać ta słynna Haadije Hatun? - Przypomniała sobie Mihrunnisa. 

          - Sultana, ściągnęłyście tu Haadije? - Najstarsza z nas zapytała zdziwiona. 

          - No tak. - Odpowiedziała Nissa. - Rana Sultan chciała obsadzić na stanowisku zarządczyni haremu najodpowiedniejszą osobę. 

          - Więc doszłam do wniosku, że kobieta, której imię oznacza prawość, będzie idealną kandydatką. Powinna się dzisiaj pojawić. - Dodałam. 

          - To prawda. Na wszystkich trzech kontynentach nie ma tak mądrej i doświadczonej Hatun. Potrafi zapanować nad wszystkim. - Podsumowała siwowłosa. - Mogę potrzymać Turhan? Jest tak rozkoszna. 

          - Oczywiście. - Wyrzekłam pośpiesznie i oddałam kızem pod skrzydła Gulfem. Już miałam upić łyk kawy, gdy zobaczyłam, że w naszym kierunku biegnie Reyhan Ağa.

          - Sultana, Haadije Hatun jest już w haremie. Musisz wyjść jej na powitanie. - Powiadomił mężczyzna zdyszany od wysiłku. 

          - Muhteşem! - Wstałam i klasnęłam w dłonie. - Już idę. Gulfem, mogę zostawić Turhan pod twoją opieką?

          - Jeszcze pytasz, Sultana. Poplotkujemy sobie z małą Sułtanką. - Odrzekła kobieta, całując dziecko w rączkę. 

          - Hah! Cieszy mnie, że się dogadujecie. - Odparłam żartobliwie. - Menekşe, chodź ze mną.


          - To ona, Sultana. Strasznie wygląda. - Stwierdziła Menekşe, kiedy stanęłyśmy przy wejściu  do haremu. 

          - To dobrze. Jeśli się jej boisz, to znaczy, że wzbudza respekt. - Odpowiedziałam służącej, po czym poprawiłam na sobie granatową suknię złoto-wzorowaną od wcięcia w dekolcie po biodra. Ruszyłam w kierunku kobiety. 

          - Destur! Rana Sultan Hazretleri! - Powiadomił wszystkich Reyhan. Chyba wystraszył się Haadije, ponieważ zapomniał dodać słowa "Valide". 

          - Witaj, Haadije Hatun. Miło cię widzieć. - Przywitałam radośnie bardzo sędziwą kobietę w ciemnym ubraniu oraz wielkiej czapce z długim, aż nad to, welonem. Na pewno była piękna za młodu. Teraz z dawnych lat zostały tylko oczy o intensywnie zielonej barwie przypominającej wiosenną trawę w ogrodach Topkapi. 

          - Rana Sultan. - Rzekła starowinka, kłaniając się nisko. - Ostatni raz, gdy cię widziałam, byłaś dziewczynką, a teraz jesteś pełną klasy, wyjątkowo piękną kobietą. Tak dużo się tu zmieniło przez te wszystkie lata.

           - Nawet więcej niż myślisz. Czas płynie nieubłagalnie. Wcześniej rządził Sułtan Süleyman. Teraz jego miejsce zajął Sułtan Mustafa i jego rodzina. Niedługo wszystkich poznasz. Chodźmy już do Padyszacha. 

Muhteşem Yüzyıl: Nowa Era (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz