Rozdział 31

201 15 0
                                    

          - Ferhat ağa ! - Zawołałam, podchodząc do komnaty sułtana. - Wpuść mnie do brata. 

          - Sultana. - Westchnął marszałek. - Hunkar nie chce nikogo widzieć. Bardzo przeżywa to, co się stało. Kto by się spodziewał, że wyprawa na wojnę będzie tak opłakana w skutkach. 

           - Ja się spodziewałam, ale myślałam, że uda mi się ich ochronić. Teraz,  mój brat cierpi... zmarło mu już drugie çocuk . Czyje serce by to wytrzymało? Świat się na niego uwziął. Jest pechowym dzieckiem. - Stwierdziłam cicho, by nikt nie usłyszał o czym rozmawiamy . - Inshallah, nie wypuścił sułtanek z lochów? Pokazaliście mu kolczyk? Powiedzieliście, że Mihrimah kazała mojej służącej zanieść Mariyam zatrutą wodę? 

            - Powiedzieliśmy wszystko, co nam przekazałaś, Sultana. Lecz Hunkar nie ma dzisiaj głowy do szukania winnych. - Wyszeptał marszałek. - Nie wypuścił sułtanek z lochu, ale nie chciał też z nimi rozmawiać. 

             - A, co on teraz robi? Zapytaj go jeszcze raz, czy mnie przyjmie. 

Ferhat ağa pokiwał głową i zniknął za drzwiami komnaty padyszacha. Po kilku minutach, znowu ukazał się moim oczom. Po jego minie wywnioskowałam, że nie jest dobrze. 

             - Nie wpuści mnie? - Zapytałam, a marszałek ponownie kiwnął głową przytakująco. - Tak myślałam.

             - Prosiłem, by z tobą porozmawiał, ale nie zmienił zdania. Jest w opłakanym stanie. Myślę, że najlepiej będzie, jeśli odczekasz. Sam musi sobie to poukładać. - Rzekł smutno. 

              - Zabiję Mihrimah. - Wysyczałam. - Nie ujdzie jej to płazem. Poniesie konsekwencje, choćbym miała razem z nią palić się w piekle. - Po tych słowach odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do siebie. 

               - Sultana, - Zatrzymał mnie Ferhat. - Twój mąż kazał ci to przekazać. 

Wygrzebał zza kaftana pomięty zwój papieru i wręczył go mnie. Rozłożyłam list i przeczytałam. Najpierw, długie wyznanie miłości Balego, a potem tłumaczenia, dlaczego jest tam, a nie tu. Po raz kolejny, poczułam ukłucie w sercu, a ten papier palił mi się w rękach. W oczach pojawiły się łzy, a usta wykrzywiłam w grymasie cierpienia. 

                 - Coś nie tak, Sultana? - Zainteresował się doręczyciel, zaskoczony moją reakcją. Nigdy, nie widział mnie tak bliskiej płaczu,  jak teraz. Czułam się okropnie. Ale nie przez  list,  jako sam w sobie. To przez wyznanie miłości, które poruszyło mnie do łez. Wszystkie moje negatywne przeżycia skumulowały się w jedność. Pierwszy raz, tak naprawdę przegrałam z siostrą. Miałam chronić faworytę i dziecko. Nie udało mi się to. Nie dotrzymałam słowa danego bratu. Do tego potrzebowałam męża, którego nie było przy mnie . A właśnie teraz go potrzebowałam. To nie była jego wina. Nie może tu być , chociaż na pewno by tego chciał. Ja zawsze, ze wszystkim jestem sama. 

                   - Tak. - Odparłam. - Jak ma być w porządku? Tęsknię... wcześniej z moim mężem bezustannie się kłóciliśmy, a gdy wszystko wróciło do normy on musiał mnie zostawić. - Wyżaliłam się, po opanowaniu łez. - Do tego dziecko Mustafy. Miało nosić moje imię, a Mariyam była pewna, że to dziewczynka. Miała rację. - Krople łez, ciepłe jak letni deszczyk,  opuściły moje oczy i zamoczyły policzki. Szybko je otarłam, ponieważ usłyszałam za sobą głos bayazida. 

                   -  Marszałku, wpuść mnie do sułtana. - Rozkazał, idąc w naszym kierunku. 

                   - Nie mogę Şehzade. - Odparł Ferhat, kolejny już raz.

Muhteşem Yüzyıl: Nowa Era (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz