Rozdział 5

427 20 8
                                    

          Wczorajsze spotkanie z  mężem wprawiło mnie w dobry nastrój. Czułam, że dzisiaj nic i nikt mnie nie zdenerwuje. Jednak myliłam się.

Kiedy się obudziłam, Balego już nie było. Zapewne wyszedł bardzo wcześnie i teraz jest w Topkapi. Wraz z sułtanem rozmyślają o sprawach państwowych. Z samego rana postanowiłam pójść do Şehzade Abdullaha, by porozmawiać z nim o wczorajszej ucieczce z Sarayu. Bo jak można inaczej nazwać opuszczenie go bez czyjejkolwiek wiedzy, a przede wszystkim bez zgody padyszacha. Jednak Menekşe powiadomiła mnie, iż syn Mustafy wczoraj wrócił, lecz dzisiaj znowu zapadł się pod ziemię. 

          - Co on sobie wyobraża? Może i jest Şehzade, ale ewidentnie na zbyt dużo sobie pozwala. Myślał, że nikt nie zauważy jego nieobecności ? Menekşe, idziemy do Topkapi. Zaczekamy na niego pod bramą. - Oznajmiłam służącej, która właśnie upinała moje włosy w duży, gładki kok. 

          - Zaraz skończę, sultana. A swoją drogą twój mąż się postarał. - Spojrzała na moją kolię, którą dostałam w prezencie. - Taka biżuteria na prawdę cieszy oczy. 

          - Dobrze, że mój wybranek wie jak zadowolić kobietę. W innym wypadku nasze życie nie wyglądałoby tak kolorowo . 

Menekşe uśmiechnęła się w figlarny sposób, a jej oczy mówiły : Oj, gdybym ja miała takiego męża... 

          - Mam kolczyki, których już nie noszę.- Powiadomiłam służącą, zaglądając do zdobionej szkatułki z drogocennymi kamieniami. - Chcesz je sobie wziąć ? Dla mnie już dawno straciły swój blask . Nigdzie ich nie włożę, a do ciebie pasują jak ulał. 

          - Dziękuję ci, sultana. Są piękne. - Odparła czarnulka nakładając mi welon na głowę. Potem wzięła do ręki kolczyki z wielkimi perłami w kształcie łezek. Widziałam jak jej oczy błyszczały z radości. Popatrzyła na biżuterię, po czym rozanielona włożyła ją sobie  zgrabnie do uszu. 

Wyszłyśmy z pałacu. Idąc spokojnym tempem, dotarłyśmy do głównego dziedzińca chronionego przez dwóch strażników w czerwonych strojach oraz dużych czapkach. Czekając na Abdullaha, obserwowałam piękne, wielobarwne kwiaty, kwitnące w oddali. 

          - Sultana, Dlaczego tak stoisz?- Zapytał Reihan Ağa, który właśnie wyrósł obok mnie z pod ziemi. 

          - Czekam na Şehzade. W końcu będzie musiał wrócić , a przy wejściu mnie nie wyminie. Już mi nie ucieknie.

          - Chyba, że przejdzie inną drogą. - Uświadomił mnie eunuch. 

Jeszcze kilka chwil rozmawiałam ze sługą. Moja szmaragdowa suknia rozwiewała się silnie, schodząc na stronę zgodną z kierunkiem pustynnego wiatru. Pod jego wpływem szaty co jakiś czas odsłaniały moje zgrabne kostki i zamszowe pantofelki, wysadzane drogimi kamieniami. Prześwitująca, odcięta pod biustem  narzuta w czarne bryły, trójkąty, kwadraty i inne wywijasy powiewała w ten sam sposób. Tylko welon uszyty z tego samego materiału, co wierzchnia część sukni i  włożony z obu stron pod dekolt, nie poruszał się wcale. Po długich oczekiwaniach usłyszałam wreszcie donośny krzyk strażnika.Ten,  na który od jakiegoś czasu czekałam.

          - Destur... ! Şehzade Abdullah !

W tym momencie obróciłam się z impetem o sto osiemdziesiąt stopni. Widząc zdziwioną minę młodzieńca, uśmiechnęłam się triumfalnie. 

          - Gdzie byłeś? - Zapytałam ostrym tonem.

          - W ogrodzie. Chciałem się przejść. 

          - ehmem... -pokiwałam głową na znak, iż się nie zgadzam. - Kłamiesz. Nie było cię w ogrodzie. Poszedłeś na targ, tak samo jak wczoraj. - Dodałam już spokojnym głosem, patrząc głęboko w oczy pierworodnego syna Mustafy.

Muhteşem Yüzyıl: Nowa Era (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz