Dzisiaj wypada najważniejsze muzułmańskie święto Ramadan. Rozpoczniemy je uroczystą ucztą, a potem przez trzydzieści dni będziemy jadać jeden raz dziennie, nie do syta. Nie sądzę jednak, by ktokolwiek z nas poświęcił się tylko sferze sakralnej. Już od jutra wszyscy wrócą do codzienności. Z okazji tego wydarzenia postanowiłam włożyć na siebie szafirową suknię, wybitą małymi czarnymi kamyczkami tworzącymi wzór. Zapinała się na guzik pod szyją, potem była wycięta tak, aby odsłonić dekolt i znowu zapinana aż do bioder. Odziałam się w ten kolor nie bez powodu. Oznacza on pełnie władzy oraz boskość. Jest zarezerwowany jedynie dla władców. Jedwabna kreacja opadała swobodnie od pasa do ziemi. Rękawy miałam prześwitujące, bez zygzaków i bardzo luźne, do kilku centymetrów poniżej łokcia, następnie znowu dopasowane do samych dłoni, wzorowane jak reszta materiału. Loki upięłam w wysoki kok, okrywając długim prawie do stóp, czarnym welonem. Na głowę ubrałam diadem, zdobiony drogimi szafirami, zajmujący prawie całą powierzchnię włosów. Kolczyki, wisior oraz bransolety wybrałam z tym samym szlachetnym kamieniem. Niestety, do modlitwy, którą za chwilę rozpoczniemy święto, musiałam pozbyć się ozdoby, a z welonu zrobić hidżab.
Siedziałam na środku haremu, po turecku, wraz ze wszystkimi obecnymi sułtankami oraz nałożnicami. Czekałyśmy aż starsza Hatun rozłoży koran i pocznie cytować słowa modlitw. Spojrzałam na Mihrimah oraz jej córkę. Domyśliłam się, że między Salmą, a Nergisşah istnieje jakaś nić nieporozumienia. Patrzyły na siebie w mało przyjazny sposób. Nie wiedziałam, iż mają jakiś konflikt . Chyba ostatnio zaniedbałam córkę Mustafy. Ona nie ma matki, a ja nie miałam dla niej czasu. Będę musiała to naprawić. Potem mój wzrok utknął na żonie Selima- Nurbanu i faworycie Bayazida- Defne. Nienawidzą się tak samo, jak ich ukochani. Kobiety były po dwóch różnych stronach sali, a mimo to, co kilka minut, jedna łapała wzrokiem drugą. Znały się już wcześniej. Trafiły do sarayu w jednym dniu,ale nie wiedziały, że spotkają się tutaj ponownie. Efsun także nie mogła znieść widoku Mihrunnisy i odwrotnie. Obserwując to wszystko, w pewnym momencie parsknęłam cichym, ledwo słyszalnym śmiechem.
- Co się stało ? - Zapytała Mihrunnisa, siedząca tak blisko mnie, że jej uszom nie umknął mój niekontrolowany oddzew.
- Nic takiego. Zauważyłam tylko, że kiedy w jednym miejscu spotka się tyle wrogo do siebie nastawionych kobiet, nie skończy się to dobrze. - Wyszeptałam.
Żona padyszacha nie zdążyła nic odpowiedzieć, gdyż wtem pojawiła się kapłanka. Otworzyła koran i poczęła wyśpiewywać słowa modlitwy.
- Allahu Akbar...- Wszyscy umilkli i zrobili rękoma, obmywający twarz gest . - Aszhadu an la Ilaha IlIal lah- Wyśpiewała, wyznając wiarę. Wszystkie powtórzyłyśmy za nią - Ashadu anna Muhammadan Rasulullah. Aszhadu anna Alijun Łali ullah. Hajja Alas Salaah...
W ten sposób rozpoczęliśmy dwugodzinną modlitwę. Po jej zakończeniu udaliśmy się, już wszyscy razem- mężczyźni i kobiety, do ogrodu na ucztę. Obserwowałam raz stoły męskie, a raz żeńskie, by skontrolować sytuację. Nikt nie rozmawiał. Wszyscy byli zajęci kosztowaniem dań i potraw. Spojrzałam na stolik moich braci . Na samym środku siedział padyszach. Bayazid i Cihangir byli obok siebie, a Selim na przeciwko. Brat o miedzianej brodzie nie wyglądał na zadowolonego. Ale on nigdy tak nie wygląda. Zawsze ma się za ofiarę. Szuka zaczepki, ale wcale nie dlatego, że nie ma się czym zająć. On boi się ataku, więc woli zaatakować pierwszy. Wszyscy wiedzą, iż najlepszą linią obrony jest właśnie atak. Chyba nikt prócz mnie nie domyśla się, co Selim czuje. Układa sobie w głowie historie, sprzeczne z rzeczywistością, uznając je za prawdziwe. To wszystko wynika z jego strachu, który z czasem przeradza się w czystą agresję. A czego może bać się syn sułtana Süleymana? Znam odpowiedź na to pytanie. Boi się świata, ludzi, życia i śmierci, ataku i obrony. Nie chce pokazywać swoich słabości, więc zastępuje je złością. Przez to jest coraz bardziej sflustrowany, coraz bardziej zastraszony. Zastraszony przez samego siebie. W tym pomaga mu wino. Daje odwagę i siłę. Zawsze tak było i prawdopodobnie zawsze tak będzie. Nie wiem, czy tylko ja to widzę, czy wszyscy w koło o tym wiedzą, lecz nie rozumieją. Bayazid jest inny. Ale nie mogę nazwać go lepszym lub gorszym od Selima. Bayazid się nie boi. On działa nie ze strachu, ale z przekonania. Owszem, jest impulsywny. Zazwyczaj najpierw coś robi, a dopiero potem myśli. Ale zawsze trzyma się zasad, ustalonych przez siebie. Gdyby nie jego wybuchowość byłby podobny do Mustafy.Zawsze mówiono, iż mój najstarszy brat to kopia naszego ojca. Jednak ci, którzy tak sądzą, nie wiedzą wszystkiego. Ich opinia polega na tym, co widać, a przecież wiele spraw jest ukrytych i nieporuszanych. Mashallah, żaden z moich braci w rzeczywistości nie jest podobny do sułtana Süleymana. Modlę się, by to się nigdy nie zmieniło. Nasz ojciec niszczył życia innych ludzi, zabijał niewinnych z zimną krwią i nie przyjmował do wiadomości, że jego decyzje nie zawsze są słuszne. Kiedyś największym wrogiem Selima był Bayazid, ale teraz wszystko się zmieniło. Wtedy, Mustafa najbardziej lękał się utraty zaufania Baba. Selim, że ktoś zabierze mu tron. Bayazid obawiał się wykluczenia z gry o władzę. A Cihangir wszystkiego po trochę, jednak i tak był najodważniejszy. Teraz nie ma walki o sułtanat. Rozstrzygnęła się. Jakie strachy dzisiaj, wyrywają ze snu mych braci? Co nie pozwala im spokojnie zmrużyć oka? Mustafa, może, boi się zawładnięcia przez pychę, która jest najgorszą ludzką cechą? A może za wszelką cenę próbuje nie być taki jak ojciec? Selim budzi się z krzykiem, myśląc, iż kaci odwiedzili jego komnatę? A Bayazid? A cihangir? Czego oni się boją? Czyżby odzyskali spokój, pozbyli się własnych lęków? Czy to w ogóle możliwe?
![](https://img.wattpad.com/cover/81928850-288-k494204.jpg)
CZYTASZ
Muhteşem Yüzyıl: Nowa Era (zawieszone)
FanfictionJa, Rana, Sułtanka wszystkich Sułtanek, doprowadziłam do zmiany biegu historii. Rozpoczęłam nową epokę, nową erę. Poświęciłam jedno życie w imię wielu innych żyć. Wybrałam mniejsze zło. Sprawiłam, że słońce znowu świeci, a gwiazdy dalej wskazują dro...