Poranna wizyta

540 38 3
                                    

3 miesiące później 

*Dzwonek do drzwi* 

Obudziłam się i odruchowo sięgnęłam po telefon. Już dwunasta, za pół godziny ma przyjść Andy! Budzik oczywiście nawalił i nie zadzwonił, bo po co. Muszę w końcu wstać i się ogarnąć. Szlag by wziął te moje pomysły, po co wczoraj rozgrzebywałam wspomnienia. Teraz sypialnia jest do sprzątnięcia, po całej podłodze walają się różne pamiątki mojego małżeństwa. Rada na następny raz - nie zaczynać takich rzeczy z lampką wina w ręku.

*Dzwonek po raz drugi*

Dziwne, listonosz zazwyczaj dzwoni tylko raz. Lepiej pójdę sprawdzić, kogo tam niesie. Jak dobrze, że ostatnio nabyłam ten satynowy szlafrok, przydaje się częściej, niż sądziłam. 

Spojrzałam przez judasza, a następnie pośpiesznie otworzyłam drzwi. Przypadkiem pociągnęłam za wiązanie mego odzienia, co spowodowało jego osunięcie się na boki. Zajebiście, przede mną otwarte drzwi i zszokowany Andy, a ja paraduję w seksownym czarnym gorsecie. Lepiej być nie mogło...

- Wow, chyba częściej będę przychodził przed czasem. Dla takich widoków warto. No chyba, że to tak specjalnie dla mnie?

- Nie tym razem - zasłoniłam się automatycznie szlafrokiem - wczoraj trochę wspominałam, a potem zasnęłam w tym stroju... z nocy poślubnej. 

- Oj, no już się tak nie zasłaniaj, tak piękny widok nie może się marnować. 

Andy rzucił mi kuszące spojrzenie. Zaprosiłam go do środka i kazałam poczekać w salonie. Sama skoczyłam na górę się przebrać, po czym szybko zeszłam do gościa. Parząc kawę, rozpoczęłam rozmowę.

- Więc... co się wczoraj stało, że tak bardzo chciałeś się spotkać?

- Debbie dziwnie się zachowuje. Coraz częściej zabrania mi spotkań z synem. Nie jest to może celowe, ale dzieje się kolejny raz z rzędu i mam już dość. Za każdym razem jak przychodzę, to wymyśla jakąś bajeczkę. Raz obiecane kino, innym razem zakupy, a za kolejnym urodziny kolegi. Wiecznie coś się dzieje, że akurat nie mogę spędzić z nim czasu. Chciałem spytać, czy może nie zauważyłaś czegoś dziwnego w zachowaniu Willa?

- W szkole zachowuje się jak zwykle, nic się nie zmieniło. Ciężko też cokolwiek teraz zauważyć, każdy jest przejęty wycieczką klasową i uczniowie tylko o tym gadają. 

- No tak, słyszałem coś o niej. W sumie to gdyby nie to, że musiałem za nią zapłacić, to pewnie bym się nawet nie dowiedział. Za każdym razem, gdy szykuje się jakiś grubszy wydatek, to nagle mnie zaprasza na obiad i wspomina o swojej słabej sytuacji finansowej. Nie mógłbym jednak odmówić dziecku takiej przyjemności, więc za każdym razem płacę, ile trzeba. Wyjeżdżacie jutro do tego Paryża, prawda?

- Dokładnie. To trochę słabo, że Cię naciąga, a Ty nic z tego nie masz. Żadnego spotkania z Williamem, gdy tego chcesz. Masz prawo się z nim widywać, kiedy chcesz i ona nie powinna tego utrudniać. I tak ma go na co dzień, mieszka u niej, co jej szkodzi te kilka godzin.

- No niestety, nic na to nie poradzę. Jak tak dalej pójdzie, to zacznę do niego na przerwy szkolne przychodzić, żeby chociaż te 15 minut z nim być. Nie wiem, co ja mam teraz zrobić? Niedawno dowiedziałem się o jego istnieniu, jednak zdążyłem już go pokochać i chcę przynajmniej ten raz w tygodniu wyciągnąć go gdzieś z domu. Rozmowy z jego matką nic nie dają, ona uważa, że przesadzam. 


Naszą rozmowę przerwał dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, dzwoniła moja koleżanka, z którą miałam się opiekować klasą na wycieczce. Szybko odebrałam komórkę i już po chwili wróciłam do rozmowy z Biersackiem. 


- Właśnie się dowiedziałam, że prawdopodobnie wycieczka się nie odbędzie. Nauczycielka się rozchorowała i nie ma szans, by do jutra wyzdrowiała. Sama nie mogę jechać z całą klasą, musi być ktoś jeszcze, a reszta nauczycieli ma swoje wyjazdy. Jedyna opcja, to podzwonić po rodzicach uczniów. Wątpię jednak, by ktoś się tak z dnia na dzień zgodził pojechać. 

- Chyba znam jedną osobę chętną na wyjazd. Właśnie stoi przed Tobą, nadaje się?

- Ty? Naprawdę chcesz pojechać? Wiesz, dzieciaki dają popalić i nie można ich spuszczać z oczu. To nie to samo, co zabawa z tłumem fanów na koncertach. Oni lubią się buntować i nie słuchać, to nie takie proste. 

- Jasne! O niczym innym nie marzę! W końcu będę mógł spędzić trochę czasu ze swoim synem. Grzechem by było nie skorzystać z okazji. Z uczniami sobie poradzę, nie takie rzeczy się robiło. Już ja wiem, jak do nich podejść, by słuchali. *puścił mi oczko*

- W takim razie leć się pakować, widzimy się jutro przed szkołą o dziewiątej.


Pożegnałam się ze szczęśliwym Andy'm, po czym zjadłam śniadanie i wyszłam z domu. Muszę podjechać do centrum handlowego kupić kilka drobiazgów na wyjazd. Razem z koleżanką ustaliłyśmy, że weźmiemy jeden pokój dwuosobowy, bo do pojedynczych trzeba było dość sporo dopłacić. W tej sytuacji będę go dzieliła z mężczyzną, więc warto się zaopatrzyć w jakąś nową piżamę. Nie mogę się przecież pokazać Biersackowi w mojej koszuli w misie. Wyśmiałby mnie na miejscu, a moje tłumaczenia, że jest ciepła i milusia, na nic by się nie zdały.    

W sumie, to zapomniałam mu powiedzieć, że będziemy w jednym pokoju. No trudno, dowie się na miejscu.

Fantasy SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz