Rozdział 25

59K 3.7K 356
                                    

Pov. Rosie

Tydzień minął mozolnie i nudno. Od poniedziałku wlokę się do szkoły tylko dlatego bo mi mama każe. Oczywiście, nie umknął jej uwadze ten cały incydent z wypadkiem... No i się doczekałam swojego. Kiedy rodzice się dowiedzieli o wypadku, wpadli w szał. Nie mogli dopuścić się myśli, że miałam coś z tym wspólnego. Dzwoniła też do nich policja i rozmawiali z rodzicami Nathana. Policja chciała wiedzieć, jak dokładnie potoczyły się wydarzenia, żeby dowieść tego, kto był winowajcą tego wszystkiego. Przyjeżdżali pod mój dom i spisywali wszystko co im mówiłam. Nie zamierzałam kłamać. Powiedziałam zgodnie jak było, że to samochód był strasznie rozpędzony i uderzył w chłopaka. Tyle. Nie miałam siły na więcej.

Poza tym, moi rodzice strasznie się wkurzyli. Zabrali mi kluczyk do motocykla, który dostanę dopiero, aż nauczę się rozsądnie myśleć. Musiałam im szczegółowo opowiedzieć jak doszło do wypadku i czemu się zgodziłam na jakiś bezsensowny wyścig. Nie mogłam całej winy zwalić na Nathana, więc powiedziałam, że razem to wymyśliliśmy. W sumie nadal sądzę, że gdyby nie ja, to nie doszły by do tego wypadku. Teraz już za późno...

W szkole już rozeszła się wiadomość. Wszyscy tworzyli jakieś niemożliwe historie, jak do tego doszło. A szczególnie przeżywały to dziewczyny, które potrafiły się zamartwiać nad tym, co mu się stało, mało nie płacząc przy tym. Rozumiem, żeby się przejąć... Ale aż tak, żeby płakać nad osobą, której się nawet nie znało? Nie wspomnę już o Natalie, która miałam wrażenie, że specjalnie chodzi do łazienki, żeby nakładać kolejną warstwę tuszu i oblewa ją wodą, żeby tusz się rozmazał.

Prawdopodobnie cała szkoła łaziła do niej, żeby dawać kwiaty i karteczki, a ona odstawiała scenkę, z tym jak jest jej ciężko.

Ciężko, bo nikt inny nie chce jej pieprzyć...

Mowa była też o dziewczynie, która brała w tym wszystkim udział. Sprawa jednak szybko ucichła, bo Natalie zapewniła wszystkich, że nie ma szans, aby jej chłopak spotykał się z kimś innym.

I tu się mylisz tępa blondyno...

Ale im mniej wszyscy o niej - o mnie - mówili, tym lepiej. Nie chciałam, żeby wyszło na jaw to wszystko, jeżeli ja sama najpierw muszę się dowiedzieć, co te TO dla mnie znaczy.

Moja paczka widzi z kolei, że coś jest nie tak. Chłopcy się pytają, co mi się stało, czy może się zakochałam (co za ironia)? Umykałam z odpowiedzią, że mnie głowa boli, brzuch, itd.

Oczywiście, dziewczyny nie uwierzyły...

Powracając do Nathana, jego stan się znacznie poprawił. Jest już przytomny i wszystko pamięta. Gipsy będzie nosił ok. 6 tygodni, dlatego przez ten czas nie będzie chodził do szkoły, ale nauczyciele będą do niego jeździć. Z tego co mi Aline napisała, czuje się dobrze. Opowiadała mi, jak Natalie przybiegła do niego i rzuciła mu się na szyję, nie widząc, że przygniata swoimi cyckami jego złamany bark. Nie wspominając, że zrobiła to wszystko na oczach jego rodziców...

Aline kontaktuje się ze mną codziennie, pisze do mnie co z nim. Pytała się nawet, czy nie chcę do niego wpaść, ale uznałam, że to nie jest dobry moment.

Tymczasem, jest piątek i jak to w każdy piątek, siedzę przed laptopem i oglądam film. Nie ma niczego lepszego od leżenia pod ciepłym kocem, picia ciepłej herbaty i oglądania filmu, kiedy na dworzu zagościła jesień.

Brałam kolejny łyk herbaty, kiedy zadzwonił dzwonek.

Nie mogli to być moi rodzice, którzy mają wrócić gdzieś około 20, a jest 16. Poza tym, mają klucze.

Zbiegłam na dół w dresach i niskim kucyku. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam.

-Co wy tu robicie? - spytałam zaskoczona.

NowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz