Rozdział 16

57.9K 3.8K 339
                                    

Pov. Rosie

Przeciągnęłam się raz, drugi. Skrzywiłam się. Mam zakwasy na nogach, które próbowałam w tym momencie zgiąć. Otworzyłam oczy i spojrzałam w kierunku okna. Deszcz. Uśmiechnęłam się. Lubię deszcz, kiedy nie psuje mi planów. A że na dzisiaj żadnych planów nie mam, to mi nie przeszkadza.

Leżałam jeszcze chwilę, po czym wstałam i poszłam w kierunku łazienki. Oczywiście, moje włosy to istna katastrofa, twarz, pokryta w niektórych miejscach pojedynczymi pryszczami (tak, nigdy nie mogłam się ich pozbyć, a próbowałam chyba wszystkiego), które często chowam pod lekkim makijażem. Nie jestem jego zwolenniczką, ale jak trzeba to trzeba.

Zdjęłam ubranie i weszłam pod prysznic. Po chwili, kiedy się umyłam założyłam na siebie dresy i zwykłą białą bluzkę na ramiączka. Do tego moje ulubione skarpety w kotki (mam słabość to kolorowych skarpet, ale noszę je tylko w domu).  Włosy wysuszyłam i związałam w niechlujnego koka. Hmmm... co dzisiaj porobię? Jest mokro, to może wieczorem pojadę na przejażdżkę motorem. Tak, to jest dobry pomysł. Uznałam, że w moim pokoju jest za duży bałagan, który zazwyczaj robię w tygodniu, więc zabrałam się za sprzątanie. Szybko mi to zeszło, bo polegało to na wwaleniu wszystkich rzeczy do szafek, żeby nie było ich widać. Może i nie lubię bałaganu, ale nie mam dzisiaj humoru na sprzątanie. Otworzyłam drzwi i zaczęłam schodzić po schodach na dół. Ciekawe, czy ktoś jest w domu.

-Mamo?! - brak odpowiedzi - Tato?! - to samo, więc tyle się nimi nacieszyłam. Zażenowana weszłam do kuchni i natknęłam się na karteczkę:

Kochanie, pojechaliśmy do firmy, ponieważ mamy bardzo ważne spotkanie i musimy podpisać umowę. Nie czekaj na nas z obiadem.

Mama

No jasne, znowu się zaczyna. Rzuciłam karteczkę na blat, która po chwili zleciała z niego na podłogę. Podeszłam do lodówki i zajrzałam do środka. Pusto. Zakupy robiłam w środę, a wszystko już zeszło. Nic dziwnego. Tyle ile mój tata je, wystarczyłoby, aby nakarmić armię. No cóż, ale to nie zmienia faktu, że nie ma nic do jedzenia. Zobaczyłam w kącie lodówki ser, a na blacie chleb tostowy. Dobra, dzisiaj będą tosty. Wyjęłam toster i resztę potrzebnych składników. Międzyczasie spojrzałam na zegar. 11:19. Zaraz powinnam jeść obiad. Dobra trudno.

Po zjedzeniu tostów, położyłam się na kanapie i włączyłam pierwszy lepszy film. Nie zauważyłam nawet, kiedy zasnęłam.


Obudziłam się około 16. Podniosłam się i wyjrzałam za okno. Deszcz. Leje jeszcze bardziej niż kilka godzin temu. Usiadłam prosto i spojrzałam się w sufit wzdychając.

-Czy muszę być aż tak lubiana, że wychodzę cały czas ze znajomymi? - powiedziałam sama do siebie ironicznie. Mój brzuch zaburczał. Myślałam, żeby zrobić sobie sałatkę, ale zamówienie pizzy wydaje się być o wiele lepszą decyzją. Sięgnęłam po MacBooka i weszłam na stronę pizzeri po numer ich telefonu.

Pizza przyjechała 30 minut potem. Zadowolona włączyłam sobie kolejny film na telewizorze. Jakby się ktoś zastanawiał, siedzenie samej w domu z całym pudełkiem gorącej pizzy tylko dla mnie i oglądanie filmu, to moje ulubione zajęcie. Wolę to niż chodzenie po sklepach i kupowanie ciuchów. Wbrew pozorom, mimo że jestem dziewczyną i mam dużo ciuchów, to nie lubię chodzić na zakupy. Wolę zamawiać rzeczy przez internet, niż łazić godzinami po jakiś sklepach i szukać rzeczy, którą chce kupić. Tak wiem, kiedyś zastanawiałam się czy w ogóle przypominam dziewczynę swoim zachowaniem...

Siedziałam na kanapie i oglądałam "Szybkich i wściekłych", jedząc kawałek pizzy, który miałam w buzi prawie cały, kiedy zadzwonił dzwonek. To pewnie listonosz. W dresach, bluzce na ramiączkach, skarpetkach w kotki, rozwalonym koku, bez makijażu i z pizzą napchaną w buzi, mając nadzieję, że podpiszę tylko pokwitowanie o odebranych listach, ruszyłam w kierunku drzwi. Nie przejmując się kto za nimi stoi otworzyłam je. Zamarłam.

-Co ty tu robisz?! - prawie krzyknęłam,  nie ze złością, tylko z zaskoczeniem.

-Mamy razem zrobić projekt na biologię, pamiętasz? - powiedział Nathan, stojąc w drzwiach i wpatrując się we mnie z rozbawieniem. Nic dziwnego, gdyby przede mną też stał taki klaun miałabym ubaw po pachy.

Poczekałam chwilę, aż przełknę kawałem pizzy, zaczęłam szybko go żuć, aby nie dać poznać, że cokolwiek miałam w buzi. On zmarszczył brwi, a po chwili ogarnął, że miałam coś w buzi. Okej, przełknęłam.

-Um.. no dobra, tylko.. chcesz to robić teraz? - spytała z nadzieją w głosie, że powie nie.

Miał na sobie białą bluzę adidas, czarne, podarte spodnie a na nogach AirForcy. Jego włosy były potargane, a grzywka podniesiona do góry, jakby nie znała prawa grawitacji. Nie, nie wyglądał uroczo...

-Tak - powiedział pewnie - Po to tu przyszedłem. Im szybciej tym lepiej.

Okejjj.

-No um... okej to wchodź - powiedziałam, przepuszczając go w drzwiach.

Jednak on nie zauważył wystającego progu i potknął się. W ostatniej chwili złapał równowagę.

-Kurwa - powiedział głośno, w trakcie łapania równowagi, a ja nie wytrzymałam i wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, opierając się o zamknięte drzwi.

-Bardzo kurwa śmieszne - powiedział najwidoczniej wkurzony, a ja się spróbowałam opanować.

-Przepraszam - powiedziałam próbując być poważna, co mi nie wyszło. Nathan włożył ręce do kieszeni i patrzył na mnie z wyczekiwaniem i podniesionymi brwiami. Czułam się niezręcznie, będąc sam na sam z nim. No tak, zapomniałam o gościnnym przyjmowaniu "gości".

-Yyy.. chcesz się czegoś napić? - spytałam niepewnie i kierując się w stronę kuchni. Co za szczęście, że posprzątałam wczoraj w domu. Czułam, że idzie za mną.

-Tak, wodę jak masz - powiedział i oparł się o blat. Wiedziałam, że na mnie patrzy, co robię. Dało radę wyczuć tą niezręczną ciszę. Nalałam wody i podałam mu ją.

Oparłam się o blat naprzeciwko niego i wpatrywałam się w podłogę. Usłyszałam, jak odstawia szklankę.

-To... zaczynamy? - spytał, patrząc się na mnie. Coś było w nim znajomego. Nie wiem co, ale jednak...

-Tak, jasne. Wolisz tu na dole czy w moim pokoju?

-U ciebie - powiedział szybko, bez zastanowienia. Okej...

-Uhm, dobra - odparłam i zaczęłam się zastanawiać, czy wszystkie rzeczy są tam w miarę poogarniane.

-Tak w ogóle, to fajne skarpetki - powiedział z rozbawieniem, kiedy szliśmy po schodach.

-Zamknij się - warknęłam sfrustrowana, na co on się zaśmiał.

-Nie serio, mało osób nosi takie... - odwróciłam się na schodku i spojrzałam na niego z góry. Stał schodek niżej niż ja, dzięki czemu byłam od niego wyższa.

-Jeszcze jedno słowo na temat moich skarpetek, a będziesz musiał zrobić ten projekt sam - zagroziłam, a on się tylko uśmiechnął arogancko. Na miłość boską, to zbrodnia mieć taki uśmiech i proste zęby! Ja musiałam 3 lata chodzić w aparacie, co może i wyprostowało zęby, ale nie były one podobne do jakiejś gwiazdy hollywood. Tak samo twarz... Moje krosty i lekkie blizny po wyciskaniu ich (nieduże i da radę je zakryć dobrym podkładem) są przykładem typowego rozwoju nastoletniej kobiety. Czemu on nie może się rozwijać, jak normalny chłopak?!

-Dobra, sorry - powiedział, robiąc gest obronny - Po prostu są zabawne - zaśmiał się.

Przewróciłam oczami i się odwróciłam, aby iść dalej. Coś czuję, że to będzie ciężka współpraca...


Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was dzisiaj za bardzo :D Miłego dnia ;)



NowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz