Rozdział 51

42.1K 2.6K 750
                                    


Tydzień za tygodniem leciał dosyć szybko. Zaraz zaczął się drugi semestr, a wraz z nim początek wiosny. Słońce zaczęło świecić coraz mocniej, a to sprawiło, że uczniowie i dorośli zrzucali już zimowe kurtki i ciężkie buty, aby założyć cieńsze ubrania. Czas płynął, a nikt nie mógł tego zatrzymać. Nawet, jeżeli bardzo by się o to starał.

Co było w tym wszystkim najlepsze, śniegu już nie ma. Lód na ulicach się roztapia, a to może oznaczać tylko jedno.


Była sobota, godzina 6:00. Jeszcze w półśnie zeszłam z łóżka, a następnie poszłam pod prysznic. Ubrałam się i związałam już wysuszone włosy. Wzięłam telefon, który miałam koło łóżka i ruszyłam na dół, próbując zachowywać się cicho, aby nie obudzić obojga rodziców, którzy wrócili późno w nocy z kolejnej konferencji, delegacji, albo czegoś tam jeszcze.

Wzięłam kluczki, które leżały całą zimę w szafce w kuchni i skierowałam się, uśmiechnięta w duchu, w stronę garażu. Uznałam, że śniadanie zjem potem, jak wrócę, bo dzisiejszego dnia akurat miało nie padać.

Pogoda przez ostatni tydzień nie była najlepsza. Fakt, przyszła wiosna i przez chwilę było ciepło, ale przez ostatnie dni dało radę odczuć ponowny chłód. Dlatego dzisiaj, kiedy miało wyjść słońce i znowu być cieplej, chciałam w końcu ruszyć na przejażdżkę, na której nie byłam od wypadku.

Przez cały ten czas mój motocykl stał w garażu nie ruszany, a kluczki leżały w kuchni, pod pilnym okiem mojego taty, który sprawdzał co jakiś czas, czy tam są. Po wypadku Nathana nie chciał, żebym w ogóle zbliżała się do tego sprzętu, ale wie, że czy zabroni mi czy nie, ja i tak prędzej czy później zrobię to, na co będę miała ochotę.

Dlatego dzisiaj jest ten idealny dzień, żeby ruszyć mój motocykl.

W garażu przetarłam go póki co zwykłą szmatką z kurzu, a więcej czasu na jego pielęgnację  zamierzałam poświęcić potem.

Kiedy już skończyłam oczyszczać go z zewnątrz, wzięłam swój kask, który również musiałam przetrzeć, ponieważ był na tyle nie używany, że kurz na nim na dobre osiadł. Następnie założyłam go, zapięłam i otworzyłam garaż, aby wyprowadzić swój pojazd na podjazd.

Postanowiłam nie zapalać motocyklu teraz, żeby przypadkiem nie obudzić rodziców, więc jak najciszej zamknęłam z powrotem garaż i ruszyłam na ulicę, gdzie po chwili, jak już się oddaliłam od domu, wsiąść na motocykl i go odpalić.

Znajomy materiał, który czułam pod sobą i zapach, również dobrze mi znany, zaparł mi po raz kolejny dech w piersiach. Z zachwytem przekręciłam kluczyk , wrzuciłam bieg, a kontrolki się zaświeciły. Ruszyłam przed siebie, w dobrze znane mi miejsce - jezioro.

To tam po raz pierwszy spotkałam się z Nathanem, nie wiedząc, kim jest. Niestety, nie mógł dzisiaj ze mną tam pojechać. Czemu? Bo jego motocykl został niestety strasznie poturbowany, po jego wypadku i jedyne do czego się nadawał, to do oddania na złom.

Na jego szczęście, chłopak ma pieniądze i już upatrzył sobie następny model, który ma odebrać w przyszłą sobotę. Nie chciał, żebym dzisiaj jechała gdziekolwiek sama, bo bał się, że mi się coś stanie. Ale błagam. Ile razy przedtem jeździłam bez niego? Czy coś mi się stało? Nie.

Do tej pory dogadywaliśmy się bez słów, ale kiedy zaczęło się robić cieplej i wspomniałam cokolwiek o motocyklach, to on od razu pochmurniał, zmieniał temat, albo warknął coś w odpowiedzi, typu "Nie wiem", albo "Nie interesuje mnie to".

NowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz