Rozdział 47

40.7K 2.7K 766
                                    

-Ros! - krzyknął za mną Nathan, ale ja nie zwracałam uwagi. Wyrwałam się z jego objęcia i ruszyłam prosto przed siebie, nie wiem jeszcze gdzie, ale jak najdalej od tego miejsca - Rosie stój! - chłopak krzyczał za mną coraz głośniej, bo wchodziliśmy właśnie do salonu i do tłumu ludzi, gdzie muzyka huczała. Zdążyłam po drodze sięgnąć po kurtkę Sary, która wisiała na krześle przy blacie, bo dziewczyna często wychodziła na zewnątrz, aby zapalić. Nie myśląc, założyłam szybko kurtkę i zaczęłam się przeciskać przez tłum ludzi, którzy tańczyli, pili, ćpali i Bóg wie jeszcze co.

Nathana zgubiłam już dawno, ale teraz musiałam trochę ochłonąć, bo robiło mi się niedobrze na samą myśl o ponownym spotkaniu Oscara. Plus chyba za dużo wypiłam.

Odepchnęłam od siebie kolejną osobę i natrafiłam na drzwi, które prowadziły na balkon, z tyłu domu. Sięgnęłam do klamki i otworzyłam. Uderzyło we mnie zimne i mroźne powietrze. Temperatura na dworze była na minusie, a ja wyszłam w krótkiej sukience, głębokim dekolcie i kurtce. Krótko mówiąc, zimno.

Na chwilę się zawahałam, po czym jednak zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam w kierunku balustrady, która otaczała balkon. Był on cały drewniany i oświetlony niewielkimi światełkami, a ich tysiące powodowały, że dookoła było jasno. Chwyciłam się belki i popatrzyłam na widok przede mną. Zamarznięte jezioro, na którym był śnieg. Gdyby ktoś nie wiedział, że ono się tam znajduje, na pewno uznałby to za kawałek pola czy czegoś. Za nim rozciągał się ciemny las z wysokimi drzewami. W tym momencie, wyglądało to dosyć upiornie, ale w lato, musiało być tu naprawdę wspaniale.

Westchnęłam i chwilę się rozmarzyłam, jak cudownie byłoby tu mieszkać. Razem z Nathanem spędzić razem wakacje, święta.

Nathan.

Na pewno się zastanawiał, czemu od niego uciekłam. Ale to nie od niego chciałam odejść, tylko od Oscara.

Nie mogłam znieść tego, że znajdował się w moim pobliżu. Po prostu nie mogłam. Jego obrzydliwy uśmiech mówił, że chłopak wcale się nie zmienił. I prawdopodobnie nie zamierzał mieć nawet na sumieniu tego, co mi zrobił.

Wzdrygnęłam się kiedy usłyszałam za sobą otwierane drzwi. Natychmiast się odwróciłam i odetchnęłam z ulgą, a powietrze z moich ust przybrało postać pary.

Nathan miał na sobie kurtkę i zbliżył się do mnie szybkim krokiem. Zanim cokolwiek zdołałam powiedzieć i wytłumaczyć, przycisnął mnie do swojej piersi, a ja wtuliłam się w zagłębienie jego szyi. Poczułam bijące od niego ciepło, a tego mi było trzeba, po kilku minutach stania na mrozie. Chłopak nic nie mówił. Po prostu obejmował mnie w pasie i przycisnął policzek do mojej skroni. Od czasu do czasu szepnął mi jakieś kojące słówka, a w miejscu, gdzie czułam jego oddech, skóra wydawała się być bardziej delikatna.

Czemu mnie dziwi to, jak na niego reaguję?

Za każdym razem, gdy go widzę, moje serce bije tysiąc razy mocniej, niż normalnie. Krew w żyłach dosłownie wyrywa się spod ciśnienia i biegnie swoim szlakiem. A podniecenie rośnie za każdym razem, kiedy mnie dotyka.

Czy to normalne?

W końcu po paru sekundach, minutach czy może nawet godzinach oderwałam głowę od jego piersi i mogłam poczuć, że moje nogi dosłownie odmarzają. Ale nie dbałam o to, bo gdy tylko zobaczyłam te wspaniałe tęczówki od razu mi się zrobiło gorąco. Tylko teraz zobaczyłam w nich coś zupełnie innego. Troskę, obawę?

Nathan pogłaskał mnie po włosach czule.

-Wszystko w porządku? - spytał.

Przez chwilę patrzyliśmy sobie tylko w oczy, a potem pokiwałam twierdząco głową.

NowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz