Rozdział 2

2.6K 164 112
                                    

Dookoła mnie była ciemność. Nagle przede mną  pojawiła się mama, z moją kartką w dłoniach. Zaczęła czytać na głos, jakby chciała bym ją słyszała, nie ważne gdzie jestem.

-Cześć mamo. Gdy to czytasz ja zapewne jestem daleko stąd Postanowiłam że ucieknę byś nie musiała się martwić, o mnie i o sprawy związane ze mną. Za to mam dla ciebie niespodziankę,
Poprosiłam by Rell wrócił na trochę, by się pocieszyć. Mam nadzieję że u ciebie jest dobrze. Jeśli stanie mi się coś to pamiętaj będę patrzeć na ciebie tam, z góry.
Kocham Cię.
Frisk

Kiedy spojrzałam na jej twarz, zauważyłam jak ciurkiem z jej oczu płyną łzy. Chciałam do niej podbiec i pocieszyć. Chciałam wrócić do niej, ale nie mogłam. Byłam tylko duchem. Zwykłym, nic niemogącym duchem.

~~~

Obudziłam się. Do około mnie było wiele złotych kwiatów. Postanowiłam, że wstanę i poszukam wyjścia w dziwnego pomieszczenia. Nagle przed sobą zauważyłam korytarz, który był jedynym wyjściem z tego miejsca. Na końcu korytarza, zobaczyłam kolejny pokój, a w nim dwumetrowe (a mam 1.65) drzwi. Przeszłam przez nie, na początku oślepiło mnie białe światło, a następnie zobaczyłam las zimowy. Bez chwili namysłu, zaczęłam iść, wydeptaną przez osoby chodzące tędy przede mną. Na swojej drodze zobaczyłam wielki patyk, był on jednak za ciężki bym mogła go wziąć ze sobą. Ominęłam przeszkodę i podreptałem dalej. Nagle usłyszałam głośne huknięcie. Okazało się że patyk był złamany. Nie wiem jak to się stało, jednak przestraszyłam się i przyśpieszyłam kroku. Przed sobą zobaczyłam "bramę" na moście. . Już miałam przez nią przejść, gdy nagle usłyszałam za sobą kroki. Skrzypienie śniegu stawało się z chwilą co raz głośniejsze. Gdy skrzypienie ustało, zaczynałam się bać bardziej niż dotąd.

-C Z Ł O W I E K U, C Z Y N I E W I E SZ J A K P O W I T A Ć N O W E G -O K U M P L A?
O D W R Ó Ć S I Ę I U Ś C I Ś N I J M O J Ą D Ł O Ń- Ton osoby mówiącej do mnie, wcale mnie nie uspokajał, w dodatku wywnioskowałam że to nie kobieta.... Wolałam jednak nie igrać z losem i zrobić to o czym owa postać mówi.
Zaczęłam się powoli odwracać, wtedy on wystawił swoją dłoń. Gdy uścisnęłam mu rękę, usłyszałam odgłos pierdnięcia. Dopiero w tedy z orientowałam się że to jest szkielet. Moja mina na moment musiała mówić nic innego jak: WTF.

-Heh, stary trik z poduszką pierdziuszką. To jest ZAWSZE śmieszne. A tak w ogóle, jestem Sans, Sans the skeleton.

-*Jestem Frisk- pokazałam rękoma. Szkielet, jako jedyna osoba(?) którą znam, poza mamą, która rozumie co staram się przekazać.

-Więc jesteś niemowa?- spytał szkielet.

-*Mogę mówić, ale tylko pojedyncze zdania- odpowiedziałam na jego pytanie.

-To wiele wyjaśnia... No cóż, może wybierzesz się ze mną do Snowdin?

-*Czemu nie

Przeszliśmy przez lekko trzeszczący most, i ruszyliśmy przed siebie. Nagle szkielet zatrzymał się patrząc w jakiś punkt przed siebie.

-Widzę mojego brata przed nami. Nazywa się Papyrus, i jest fanatykiem łapania ludzi. Wierzy że jak złapie jakiegoś człowieka, to dostanie się do straży królewskiej...-przerwał na moment, po czym dodał- Papyrus idzie, schowaj się za tą lampą- powiedział pokazując, na dziwnie ukształtowaną lampę.

Usiadłam i zaczęłam nasłuchiwać, rozmowy między szkielebraćmi. Kiedy Sans opowiadał swoje żarty, ja cicho chichotałam, by nikt mnie nie usłyszał. Po pewnym czasie usłyszałam jak starszy z braci, mówi że mogę wyjść.

-Dasz radę iść do Snowdin sama?- spytał po chwili

-*chyba tak, ale jak się tam idzie?

-Cały czas prosto, dopóki nie znajdziesz znaku z napisem "Witamy w Snowdin!"

-*To na razie- pokazałam mu, odchodząc w stronę miasta.

----
Mamy drugi rozdział :)
Miał być wczoraj, ale nie wyszło (>_<)
Do następnego!

Undertale | DeterminacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz