Rozdział 7

1.3K 86 43
                                    

* miesiąc później *

Minął miesiąc, a ja nadal nic nie zrobiłam by się  stąd wydostać. Zmieniło się tylko że mam własny pokój (to dziwne szopopodobne coś zostało przyłączone do domu), a także zaczęłam coraz więcej mówić. Dziś zostałam zaproszona na "babski wieczór".Znowu jestem sama w domu, bo Papyrus jest na lekcji gotowania i treningu, a Sans gdzieś poszedł mówiąc że musi coś załatwić. Nagle do domu wbiegł Sans, jednak nie był to klasyczny Sans, był to kolejny kolega do zapamiętania.

-Chowaj mnie!- krzyknął Sans, który ani trochę nie przypominał tych których spotkałam. Był on ubrany bardzo kolorowo i miał okulary przeciwsłoneczne.

-Do kuchni!- krzyknęłam. Ledwo co wbiegł, a przez drzwi wszedł cały pomalowany markerami na twarzy(?) Error- Co tam?- spytałam powstrzymując się od śmiechu.

-Gdzie on jest?- spytał, jakby nie słyszał mojego pytania.

-Jaki on?- spytałam, że niby nie wiem o co chodzi.

-Fresh- powiedział, a ja go nie zrozumiałam- Sans, ubrany kolorowo z okularami- czyli już wiemy jak nowy gość się nazywa.

-Nie widziałam tu nikogo takiego- okłamałam go. On machnął ręką, jakby wiedział że kłamię, ale nie chciało mu się szukać, a następnie wyszedł- możesz wyjść- powiedziałam do Fresh'a.

-Dziena, pa- powiedział i nie wiem skąd wytrzasnął deskorolkę, na której wyjechał z domu... Na śnieg, on jednak nic sobie z tego nie zrobił i jechał dalej.

***

Impreza zaczynała się o 20, a jest 17.30, co dało mi znak, bym poszła do Hotland'u. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że nie wiem jak tam iść. Miałam dużo czasu, więc wstałam z kanapy, założyłam buty i kurtkę, a następnie wyszłam z domu, zostawiając karteczkę gdzie idę. Skierowałam się w lewą stronę i zaczęłam iść. W pewnym momencie wylądowałam na śmietniku/wysypisku. Przede mną było wyjście, ale zasłoniła mi je kukła, która mówiła mi coś o tym że zrobiłam coś źle, a następnie zaczęła się walka. Nie miałam żadnego jedzenia, więc musiałam unikać jego ataków jak najlepiej mogłam. Gdy zostało mi tylko 2 HP, na moje szczęście zaczęła kapać na niego woda, więc mój przeciwnik uciekł. Przede mną pojawił się duch w słuchawkach, pytający czy bym go nie odwidziała. Zgodziłam się zostać na chwilę, ponieważ była już 18.30, a czuję że wcale nie zostało mi mało drogi. Wyszłam od Napstablook'a i skierowałam się dalej. Po pewnym czasie zobaczyłam znak z napisem "Witamy w Hotland" ucieszona pobiegłam przed siebie. Dobiegłam do drzwi laboratorium i sprawdziłam czy się nie spóźniłam. Okazało się że byłam na czas. Zastanawia mnie jakim cudem Alphys i inni żyją tu, skoro jest tu tak gorąco. Zapukałam do drzwi, po paru minutach otworzyła mi Alphys razem z Undyne, po czym wciągnęły mnie do środka. Okazało się że będziemy cały wieczór oglądać Anime. Aha.
Na początku Alphys mówiła nam coś o anime które oglądamy, kiedy nagle na górze słychać głośny huk. Undyne zastopowała odcinek i wszystkie razem poszłyśmy zobaczyć co to było. Weszłyśmy na górę i zobaczyłam siedzącego na ziemi robota.
-Metaton, co T-ty robisz?- spytała Alphys

-Ja przyszedłem tu do lustra, aż tu nagle patrzę, a przede mną ścierka na której się wywróciłem- powiedział Metatton

-W-wystraszyłeś nas- powiedziała najniższa z nas.

-Dziewczyny, wracamy?- spytałam

-Jasne- powiedziała Undyne ciągnąc Alphys za jej rękę, ponieważ się o czymś zamyśliła.

Zeszłyśmy na dół i włączyłyśmy znowu odcinek.

-Alphy, kto to był?- spytałam po chwili ciszy

-To jest Metaton,  robot którego zbudowałam. Prowadzi własne show w telewizji.

-To on jest wyświetlany na każdym możliwym kanale?- spytałam z uśmiechem na twarzy

-Tak, ale ma on też inną formę. Czasami jest on "metalowym pudełkiem na kółku"- powiedziała ze śmiechem Moja żółta przyjaciółka.

Później nie odzywałyśmy się do siebie, wpatrując się w ekran telewizora. W pewnym momencie poczułam że nie jesteśmy same.

-Dziewczyny, ktoś tu jeszcze jest- powiedziałam oglądając się za siebie, a tam siedział Sans za kanapą, próbujący przestraszyć dziewczyny, pokazując mi bym była cicho.

-Masz racje też to czuję- powiedziała czerwonowłosa

Nagle Sans wstał bezszelestnie i dotknął dziewczyny po ramieniu mówiąc "bu". Dziewczyny od razu krzyknęły ze strachu, przytulając się nawzajem. Za to ja ze szkieletem wybuchnęliśmy śmiechem.

-To było jeszcze straszniejsze od wywrotki Metatona!- pisnęła żółtoskóra.

-To było świetne- przybiłam z Sans'em żółwika, po czym powiedziałam dziewczynom że muszę już iść. Pożegnałyśmy się, po czym teleportowaliśmy się do domu.

---
Uf!
Cały dzień to pisałam, ale się udało! Mamy rozdział z nowym rekordem: 696 słów! (Bez notki)
Do następnego
PS.: zmieniłam okładkę, kto zauważył?

Undertale | DeterminacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz