Rozdział 20

386 34 0
                                    

Siedziałam na łóżku opierając się o ramię Zayna, jedząc lody czekoladowe łyżkami i płacząc żałośnie. - Jestem taką idiotą. Wystraszyłam go rozumiesz? Mogłam to wszystko zrobić powoli, już prawie mi ufał. Poznałam go, nie myliłam się co do niego. - wpakowałam do buzi kolejną łyżkę lodów i chwilę później wydmuchałam nos w chusteczkę, których swoją drogą było pełno na łóżku. Wyglądałam jak obraz nędzy i rozpaczy wciąż płacząc żałośnie. - Wszystko przez to, że jestem taka niecierpliwa rozumiesz? - zabrał mi lody i odstawił je na szafkę nocną a potem otarł moje policzki.
- Uspokój się. Zawsze tak dramatyzujesz jak masz okres.
- Nie rozumiesz! Tu nie chodzi o mój okres. Nienawidzę cię Malik! - zaszlochałam głośno i przytuliłam do niego. - Przepraszam, na pewno masz rację i jutro zupełnie inaczej na to spojrzę. - zachichotałam cicho.
- Jesteś niezwykła wiesz? - przestałam płakać zaciekawiona jego słowami. - Przez dwa lata nie widzisz świata poza nim bo raz w gimnazjum na niego wpadłaś, spojrzałaś mu w oczy i coś zobaczyłaś. - pokręciłam głową.
- Nie coś... Oczy są odzwierciedleniem duszy Zayn a jego oczy przy tym pierwszym spotkaniu powiedziały mi tyle rzeczy. - westchnęłam cicho.
- A co mówią moje? Z każdych potrafisz czytać czy tylko z jego? - mogłabym przysiąc, że słyszałam żal w jego głosie. Odsunęłam się kawałek i spojrzałam na niego. Coś było nie tak. - Zayn coś się stało? - pokręcił głową i uśmiechnął się.
- Nie, pytam tylko. Jestem ciekaw. - przytuliłam go znów a on oddał uścisk. Nie przekonał mnie ani trochę.
- Kłamiesz. Powiedz prawdę.
- Ale...
- Mam okres Zayn. Nie denerwuj mnie, oddawaj lody i mów co ci leży na sercu.

Przez kolejne dwa dni chodziłam po domu w piżamie, płacząc i przytulając mojego misia - Pana Adelajda. Miałam doła głębokiego niczym Rów Mariański. Długo rozmawiałam poprzedniego wieczora z Zaynem a potok słów jakie w końcu z siebie wyrzucił utwierdziły mnie w fakcie jak beznadziejną przyjaciółką jestem. Ciągle mówiłam tylko o sobie kompletnie zapominając o nim, jego życiu i jego problemach.
Mama wstała po nocce około południa i na mój widok zdębiała. Płacząca ja to nie było coś co widziała często. Przytuliła mnie i zaczęła wypytywać co się stało a ja się jej zwierzyłam. Byłam wściekła na siebie. Malik od zawsze był przy moim boku a ja byłam taką samolubną idiotką.
W końcu między mną a nią nastała cisza. Wiedziałam, że zaraz otrzymam jakąś mądrą, życiową radę.
- Zamiast tu ryczeć i użalać się nad sobą zadzwoń do niego. Napraw to. Wciąż jesteście najlepszymi przyjaciółmi i jeśli tylko się postarasz to będziesz dla niego taka dobra jak on dla ciebie. - potaknęłam głową z lekkim uśmiechem. Tego było mi trzeba, kilku słów otuchy i kopniaka w tyłek. Mama przełożyła dłoń do mojego czoła. - Zmieniłam zdanie, zadzwoń do niego kiedy indziej. Od tego płakania masz gorączkę. - pokręciła z zrezygnowaniem głową. - Nie pójdziesz jutro do szkoły. Do państwa Horan też zadzwonię i powiem, że będą musieli dać sobie radę kilka dni bez ciebie.

---

Rozdział szybciej niż miał być bo jest krótki. Następne będą dłuższe, obiecuję. Silly xx

Destiny | N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz