Rozdział 10 - Syreni śpiew

411 21 5
                                    

Elsa powoli dochodziła do siebie. Już drugiego dnia po odzyskaniu przytomności, pomimo protestów Anny, zmusiła się, by wstać z łóżka. Skończyło się na tym, że komnata natychmiast wywróciła się do góry nogami, a ona upadła na pościel przyprawiając swoją siostrę o mały zawał serca. Mimo to nie poddawała się i następnego dnia już powoli spacerowała po komnacie z Anną podążającą za nią jak cień.

Anna przez cały czas robiła wszystko by jej pomóc, i choć czasem bywało to uciążliwe, to Elsa wiedziała, że jej ukochana, młodsza siostra po prostu bardzo się o nią martwi. Wieczorem, gdy królowa stwierdziła, że czuje się na siłach, by w końcu wziąć kąpiel, Anna cały czas czatowała pod drzwiami, w razie, gdyby Elsa miała przypadkiem w planach zacząć się topić. Nie dała się też przebłagać, by władczyni wyszła w końcu z komnaty i sama nosiła jej posiłki, choć służący za każdym razem ofiarowali się by robić to za nią.

Tej nocy Elsa jak zwykle położyła się wcześnie, by jak móc najdłużej zażywać uzdrawiającej mocy snu. Zapadła w płytki stan półświadomości, w którym słyszała krzątającą się cichutko Annę, lecz była na tyle daleko, że nie była w stanie podążać za jej krokami i czynnościami. W końcu musiała odpłynąć, gdyż ocknęła się otoczona uspokajającymi ramionami całkowitej ciszy. Nie wiedziała czemu się zbudziła, ale zaspany umysł nie znalazł jeszcze wszystkich swoich ścieżek w rzeczywistości i zgubił przyczynę nim jeszcze zaczął jej szukać. Szybko znów zamknęła oczy, lecz ulotny sen najwyraźniej zdołał prześliznąć się przez szpary ledwie otwartych powiek i czmychnąć w noc. Przewracała się z boku na bok, ale nawet gdy udało jej się na chwilę znaleźć resztki sennych marzeń, były one płytkie i wypełnione dziwnymi mirażami, które sprawiały, że królowa budziła się natychmiast, zastanawiając się, czy aby wciąż znajduje się w swoim świecie.

W końcu się poddała. Odsunęła kołdrę i wstała cicho, by nie zbudzić Anny. Kiedy upewniła się, że jej siostra śpi w najlepsze, zarzuciła na ramiona płaszcz z kapturem, by zakryć koszulę nocną i rozczochrane włosy, i wyszła z komnaty, posyłając Annie przepraszający uśmiech. Czuła się trochę jak psotne dziecko wymykające się zanadto troskliwej matce, która natychmiast zbeształaby je i zagnała z powrotem do łóżka. Bardzo ostrożnie zamknęła drzwi i udała się rozświetlonym korytarzem do wyjścia z nadbudówki na pokład.

Siedzący u szczytu przejścia wartownik uniósł głowę, gdy tylko usłyszał jej kroki, a na jego twarzy natychmiast wymalowało się zaskoczenie. Zapewne nie spodziewał się tu nikogo o tej porze. Kiedy jednak zobaczył częściowo ukrytą pod kapturem twarz królowej, szybko zerwał się z krzesła, mało go nie przewracając.

— Wasza Wysokość — pozdrowił Elsę, gdy już on i krzesło odzyskali względną równowagę. — Czy coś się stało? Może zawołam admirała?

— Nie trzeba — stanowczo odpowiedziała Elsa, unosząc dłoń w uspokajającym geście. — Wszystko jest w porządku, a admirał Fredriksen pewnie śpi w najlepsze — dodała z lekkim uśmiechem, choć szybko przyćmił go cień poczucia winy. Jeszcze nie była gotowa na spotkanie z kapitanem gwardzistów po tym, co stało się w czasie sztormu.

Strażnik skinął głową.

— Cieszę się, że Wasza Wysokość już lepiej się czuje, wszyscy bardzo się martwiliśmy.

Elsa uśmiechnęła się, słysząc te ciepłe słowa, które nieco roztopiły ogarniające ją lodowate myśli.

— Dziękuję ci — odpowiedziała z wdzięcznością. Wartownik ponownie się ukłonił w geście pożegnania i usiadł, by w spokoju kontynuować wartę. Elsa z nieco lżejszym sercem wyszła na górny pokład i natychmiast uderzyło w nią czyste, chłodne powietrze, którego tak bardzo jej brakowało. Dzięki niemu od razu poczuła się lepiej.

Zemsta Króla Burz, Kraina Lodu Fanfiction, Tom I ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz