Noc powoli gasła, rozpuszczając się w gęstej mgle, która osiadła nad śpiącym miastem. Jej kłęby ścieliły się nisko, nieruchome i ospałe, jakby Valencia pragnęła przykryć się nimi i osłonić się od nadciągającego zewsząd jesiennego zimna.
Elsa stała wpatrzona w lufcik, przez który mogła dostrzec jedynie niewielki ułamek szarości, pozbawiony ziemi, nieba, ludzi. Od czasu do czasu, gdy chłodny powiew zabłądził do celi, przymykała powieki, wyobrażając sobie, że jest z powrotem w Arendelle, a za mgłą ukrywają się czarne skały fiordów, kapiące żywicą sosny, uginające się od pachnących szyszek, i niezdobyte szczyty pokryte wiecznym śniegiem. Nawet mgła w Arendelle była inna, własna, rodzima, którą jesienią oddychało się zamiast powietrzem, a ona przy głębokim wdechu wtłaczała w płuca igiełki mrozu, kryształki soli i słodki zapach igliwia; snuła się między domami, pełzała po trawie lub osiadała na koronach drzew, przybliżając ziemi niebo. Nie była też zwyczajnie szara, jak ta, która spadła na Valencię i nie chciała się ruszyć, jakby czuła, że została rzucona tutaj wbrew jej woli. Nie, mgła w Arendelle była żywą istotą, gęstą niczym roztopiony wosk lub rwącą się i nieuchwytną jak wata; która pożerała światło i zacierała granice świata, oddalając głosy i kolory, lub lśniła tysiącami kryształków, wyłowionych z morza przez zarzuconą na noc sieć mrozu.
Przerażająca myśl, że ta droga jej, ojczysta ziemia, którą powierzono jej opiece, miała zostać zaatakowana i zbrukana przemocą, sprawiła, że Elsa ukryła twarz w dłoniach, by nie patrzeć więcej na ten złośliwy, szary substytut, który uświadamiał jej, że już nigdy nie wróci do niczego nieświadomego domu, przepływającego przez jej myśli w tysiącach obrazów, zapachów i dźwięków. Nie istniała dla niej myśl bardziej absurdalna nad tą, że zaledwie miesiąc temu cieszyła się latem, swoją spokojną mocą i cudowną relacją z siostrą, a dziś była zamknięta w podziemnej celi z rozkazu człowieka, który odpowiadał za śmierć jej rodziców, zdruzgotana zdradą i własną naiwnością, ze świadomością zbliżającego się spotkania z końcem, tym bardziej przytłaczającą, im jaśniejsza stawała się mgła. Elsa zdała sobie sprawę, że nie było większej niesprawiedliwości nad tą, niż gdy to od kogoś lub czegoś, zupełnie niespodziewanego i niechcianego, zależało dalsze istnienie człowieka na tym świecie. Teraz, gdy przeznaczenie poderwało ją wbrew jej woli do ostatniego biegu, musiała porzucić balast wszystkich swoich marzeń i pragnień, by na końcu oddać do zważenia jedyną rzecz, jaką mogła tam ze sobą zabrać – swoją nagą duszę. Przyglądała się więc każdemu z nich jak nasionku dmuchawca i pozwalała mu samemu łagodnie odpłynąć na wietrze, by nie został zdeptany obcasem jej oprawcy, gdy otworzy się krata celi.
W lochach nie było tej nocy spokojnie, choć już kolejną godzinę nikt nie wyrzekł ani słowa. Ci, którym udało się zasnąć, przewracali się z boku na bok, mamrocząc pod nosem niezrozumiałe słowa, ginące bez odpowiedzi ze strony czuwających, pogrążonych w czarnych myślach towarzyszy. Admirał Fredriksen siedział pod ścianą w kącie, z głową między kolanami, ale nie spał, na co dowodem były jego dłonie, machinalnie przeczesujące rozrzucone na wszystkie strony włosy. Nie poddawał się i wciąż próbował nawiązać kontakt z Hiemis, chociaż jego zaciśnięte szczęki i zmarszczone czoło wyraźnie mówiły, że do tej pory nie uzyskał żadnej odpowiedzi. Kristoff siedział na podłodze, wsparty ramieniem o kratę, ale również nie odpoczywał, co jakiś czas zerkając z czułością na Annę, a następnie na jakiś drobny przedmiot, który trzymał w dłoni. Elsa nie mogła jednak dostrzec, co to mogło być, a w tej chwili trudno było jej się tego domyślać, gdy wspomnienie niewinnych, niemowlęcych oczu Ildy, wiodło jej myśli ku nieskończonym, ale już nieruchomym domysłom, którym nie miało być już dane ewoluować w prawdę lub fałsz. Czy miała kiedyś odnaleźć miłość, prawdziwą, niewymuszoną żadnym podłym zaklęciem, z której narodziłby się podobny skarb, patrzący jej w oczy bez uprzedzeń i osądów? A może miała pozostać samotną królową i pokochać siebie właśnie w takiej kondycji, szczęśliwa, że zostawi tron w rękach Anny i, być może, jej przyszłych dzieci?
CZYTASZ
Zemsta Króla Burz, Kraina Lodu Fanfiction, Tom I ☑️
Fiksi PenggemarMinął rok od Zimy Stulecia. Elsa w pełni nauczyła się kontrolować swoją moc, a mieszkańcy Arendelle zaakceptowali i pokochali jej niezwykłe zdolności. Elsa doskonale odnajduje się w roli władczyni i mogłoby się wydawać, że wszystko wróciło do normy...